HAWAJE
18:03
CHICAGO
22:03
SANTIAGO
01:03
DUBLIN
04:03
KRAKÓW
05:03
BANGKOK
11:03
MELBOURNE
15:03
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Świat » Tanzania: Rybak znad Jeziora Malawi
Tanzania: Rybak znad Jeziora Malawi



Leo w drodze do Ikombe
Jezioro Malawi zwane kiedyś Niasa ma 550 km długości. Jest to najdalej na południe wysunięty zbiornik wodny z grupy wielkich jezior Rowu Tektonicznego. Jego wody stanowią naturalne granice trzech państw: Mozambiku, Malawi i Tanzanii. Pierwszym białym badaczem, który dotarł do północnego krańca jeziora był szkocki geolog Joseph Thomson. Zastał tam bantuski lud Njakjusa, który do dziś zamieszkuje te żyzne tereny.

Wbrew obiegowym opiniom, jakie słyszałem w Malawi, tanzańska część jeziora była wolna od drobnoustrojów. Krokodyle kryły się w górnym biegu rzeki Lufiljo. W wiosce Matema, położonej u stóp Gór Livingstona, kąpałem się w kryształowo czystych wodach jeziora.



Zobacz  powiększenie!
W Matema
Zamieszkałem w Centrum Konferencji i Wypoczynku. Owo centrum składało się z kilku starych bungalowów zbudowanych na terenie starej niemieckiej misji luterańskiej. Na szczęście łóżka były wyposażone w moskitierę. Przez cały dzień można było korzystać z bieżącej wody, a wieczorem włączono generator prądu. W wiosce mieszkało ponad tysiąc osób. Poszczególne zagrody rozrzucone były na dużej przestrzeni. Każda rodzina posiadała dwie lub trzy chaty i małe domki przypominające ule, w których przechowywano ziarno kukurydzy i ryż.

Oprócz zboża, warzyw i owoców, nad jeziorem można spotkać wiele gatunków cennych drzew. Są to m. in. palmy olejowe, kakaowce, twarde drzewo tekowe i wszędobylski bambus. Jego żółte, zdrewniałe pędy dochodzą niekiedy do 35 m wysokości. W Matema żyje też kilku rybaków. Ich łodzie wydrążone są z jednego kawałka, grubego pnia.

Codziennie na falach jeziora można było dostrzec wiele takich łodzi.

Na obiad wimere z maniokiem

Zobacz  powiększenie!
Leo pozuje z dwiema córkami
Do sąsiedniej wioski Ikombe leżącej jak na wyciągnięcie ręki prowadziły dwie drogie. Wzdłuż brzegu, strome skały Gór Livingstona, dochodzące niekiedy do samej wody, były trudne do sforsowania. Piaszczysty szlak omijał postrzępione głazy i usypiska kamieni, ale wydłużał wędrówkę o ponad godzinę. Prostym rozwiązaniem okazała się przeprawa w pirodze. Na plaży w Matema poznałem jednego z rybaków. Leo sprzedał część swojego ładunku; małe rybki wimere i udawał się do domu, do Ikombe. Zgodził się zabrać mnie na niedostępny półwysep.

Rybak z dużą wprawą prowadził małą łódkę. Drewniane wiosło z podłużnym piórem służyło mu jednocześnie za ster. Gdy wylądowaliśmy na piaszczystej plaży otoczyło nas kilkoro dzieciaków. Pomagały ładować do wiklinowego kosza złowione ryby, a jednocześnie głośno komentowały moje przybycie do wioski. Dom rybaka znajdował się w pobliżu plaży. Mężczyzna zrobił zapraszający gest dłonią, powtarzając kilkakrotnie "Karibu nyumbani" (witam w domu).

Zobacz  powiększenie!
Rybki wimere w garze
Wieś Ikobe słynie z ceramiki użytkowej w całej południowej Tanzanii. Nie ma się więc co dziwić, że na bambusowej półce stała imponująca kolekcja glinianych garnków.

Rozglądałem się po obejściu robiąc zdjęcia. W tym czasie rybak przywdział jasną, odświętną koszulę i wraz z dwiema córkami pozował do kamery. Wszyscy na głos komentowali poważne miny rybaka. Ema – żona rybaka – była rozbawiona i śmiała się głośno z marsowej miny męża. Dochodziło południe i wkrótce na stole pojawiły się dymiące misy z rybami i maniokiem.

Razem z Leo zaczęliśmy jeść przyprawione pikantnym sosem, małe rybki wimere. Do tego pocięty, jak frytki, maniok. Palce lizać!

Źródło: informacja własna

1


w Foto
Świat
WARTO ZOBACZYĆ

Hurgada: nurkowanie
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Islandia: Syduzi 2004 # 6
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl