AŁ 16; Gwatemala: Na pewno nie po raz ostatni!
| Aleksandra i Marcin Plewka
|
|
Znowu ruszamy! Wcze¶niej ruszali¶my prawie codziennie, więc nie było w tym nic nadzwyczajnego... Teraz nie jest to takie łatwe, po tygodniu siedzenia w jednym miejscu. Chcemy dojechać autobusem prawie pod Ciudad Guatemala, tam wysi±¶ć na stacji i próbować złapać stopa w stronę Salwadoru.
Wyjeżdżamy więc z Gwatemali – kraju, którego do tej pory bali¶my się najbardziej. Znajomy Kolumbijczyk ¶miał się ze mnie, że nie chcę przyjechać go odwiedzić, bo jest to zbyt niebezpieczne, a wjeżdżam do TAAAKIEGO kraju, jak Gwatemala... Cóż, jak do tej pory jedyna próba napadu na naszej drodze przydarzyła się na Kubie, kraju niby najbezpieczniejszym... ¦wiadczy to tylko o jednym - nie ma żadnej zasady, żadnych pewników. Trzeba po prostu uważać wszędzie, ale nie można panikować. Warto czytać ostrzeżenia zawarte w przewodnikach Lonely Planet, ale nie można się nimi zachłystywać, bo strach wywołany po tej lekturze bywa paraliżuj±cy.
Jedno jest pewne: NAPRAWDĘ WARTO JECHAĆ DO GWATEMALI! To kraj przepiękny i tak bardzo egzotyczny. Nawet bieda, być może, że przez indiański charakter wiosek, ma tu swój urok. Gwatemalczycy wydaj± się ludĽmi w większo¶ci bardzo pogodnymi, życzliwymi, spokojnymi. Widać, że rz±d gwatemalski robi też wszystko, żeby zapewnić bezpieczeństwo turystom. We wszystkich miejscach mogli¶my liczyć na życzliwo¶ć policji, tworzy się również co¶ takiego, jak policja turystyczna, przeznaczona do ochraniania i eskortowania turystów. System transportu publicznego działa genialnie (jak zreszt± we wszystkich tych krajach Ameryki ¦rodkowej).
Gwatemala oferuje do zobaczenia najpiękniejsze, jakie można sobie wyobrazić, ruiny, przecudne miasteczka, egzotyczne targi, góry i jeziora, no i przede wszystkim kolorowych Indian.
Szkoda tylko, że mimo rozwijaj±cej się turystyki, jest to nadal kraj tak biedny... Powstaj± jednak na przykład szkoły hiszpańskiego, jak nasza - Arco Iris, i tysi±ce innych, które ¶ci±gaj± tłumy turystów, co jest jak najlepsz± wróżb± na przyszło¶ć.
Wolnorynkowa zagadka... Co zrobić, jeżeli większo¶ć ziemi w państwie należy do 22 rodzin - potomków konkwistadorów, którzy 500 lat temu w brutalny sposób j± zagarnęli, morduj±c Indian? Czy rzeczywi¶cie ona do nich należy? Jak rozwi±zać ten problem, żeby nie naruszyć praw własno¶ci? I czy sprawiedliwszy podział ziemi w istocie co¶ zmieni? Czy Indianie s± w stanie wzi±ć sprawy w swoje ręce i również współrz±dzić państwem?
Zadawali¶my sobie te pytania siedz±c w barze w San Pedro, prowadzonym przez Francuzów. Aha... i dlaczego wszystkie te bary dla turystów stworzyli obcokrajowcy...
Wysiedli¶my na stacji 40 km od stolicy, ale łapanie stopa szło ciężko. Udało nam się zaledwie wyjechać trochę poza Ciudad Guatemala i to do tego w trochę innym kierunku niż chcieli¶my. W końcu autobusami dotarli¶my do granicy z Salwadorem. Ostatni region, przez jaki przejeżdżali¶my, był już całkiem nizinny i zupełnie nie turystyczny. Nie można tu też było dostrzec wielu indiańskich twarzy. Widzieli¶my miasta brudne i nijakie. Ale nie przyćmiły one piękna tego kraju, które na zawsze pozostanie w naszej pamięci...
¬ródło: www.malyrycerz.com
|