HAWAJE
10:19
CHICAGO
14:19
SANTIAGO
17:19
DUBLIN
20:19
KRAKÓW
21:19
BANGKOK
03:19
MELBOURNE
07:19
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Ameryka Łacińska » AŁ 32; Peru: Lima
AŁ 32; Peru: Lima

Aleksandra i Marcin Plewka


O 10 rano pod naszym domem zjawia się Daniel. Jest to niesamowite, że znowu możemy się zobaczyć! Poza tym, że bardzo się cieszymy, ze po raz kolejny będziemy mogli spędzać czas w jego towarzystwie, to jest on również gwarantem, że Limę poznamy znakomicie. Daniel bowiem spędził tu kawał swojego życia, skończył między innymi biologię na Uniwersytecie San Marcos.

Spod domu naszych hostów ruszamy w stronę głównej ulicy. Z bulgoczącej zupy samochodów, autobusów i ludzi wyławiamy busik, który zawiezie nas w stronę centrum.

Lima to największe miasto na naszym szlaku od czasu Ciudad Mexico. Pojawiają się też od razu pierwsze znaki większości z olbrzymich miast tego regionu świata. Przejeżdżamy przez rzekę, nad której brzegami ciągną się koszmarne slamsy. Bieda w Limie usadowiła się właśnie tutaj oraz na otaczających miasto wzgórzach, co będziemy mieli szansę zobaczyć później.

Zaledwie parę minut drogi dalej zaczyna się wielka metropolia – pełna wysokich, ładnych budynków, zielonych placów i ciekawych zabytków. Zabawne, jak zupełnie inne wrażenie musieli odnieść ci, odwiedzający to miasto jeszcze parę lat temu, zanim za zrobienie w nim porządku zabrał się Fujimori. Oczywiście prezydent ten zapisał w czasie swojej kadencji również czarne karty, ale większość rzeczy, które dokonał, okazało się dla Peru przełomowe i co tu dużo mówić – zbawienne.

Przechodzimy przez jeden z głównych placów w centrum miasta – z jednej strony przepiękne muzeum i Akademia Sztuk Pięknych, w środku drzewa, zabytkowa altanka, ścieżki, którymi przechadzają się uśmiechnięci Limańczycy. Aż trudno w to uwierzyć, że przed paroma laty było to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w mieście – obszar zamieszkały przez meneli i bezdomnych. Podobnie park przed Pałacem Prezydenckim i katedra – w czasach ataków terrorystycznych była to strefa zamknięta, ściśle strzeżona, dzisiaj jest jednym z głównych miejsc odwiedzanych przez turystów.

Dalej, nad rzeką, między jednym a drugim mostem, powstaje kolejny malowniczy parczek – ciekawy z tego względu, że mieszczą się tu pozostałości zabytkowych ruin. Wcześniej w ruinach spały bezdomne dzieci.

Odwiedzamy zabytkowy budynek Uniwersytetu San Marcos - obecnie siedziba, gdzie odbywają się zajęcia mieści się gdzie indziej - tutaj urządzono Centrum Kultury. Płacimy po 3 złote (Marcin 5, bo nie jest studentem) i wchodzimy do tego najstarszego w Ameryce Uniwersytetu. Dostajemy w cenie bardzo miłą przewodniczkę, która nie tylko nas oprowadza, udzielając wielu ciekawych informacji, ale także żartuje i robi nam zdjęcia (możemy na przykład zasiąść w fotelach najwyższych władz uczelni albo stanąć na profesorskiej ambonie). Naprawdę warto było to zobaczyć.

Kolejnym magicznym miejscem, do którego wchodzimy, jest klasztor San Francisco – długimi korytarzami pogrążonymi w półmroku wchodzimy do sal pełniących w przeszłości najróżniejsze funkcje – jedna z nich to biblioteka, mieszcząca w swojej kolekcji kilkusetletnie księgi, aż czuć tutaj zapach historii. Wchodzimy również na balkon nad wejściem do kościoła, gdzie znajdują się między innymi organy. Możesz stąd spojrzeć z góry na nawę glona, wsłuchać się w ciszę i na nowo uwierzyć w Boga.

Na ulicy łapiemy turystyczny busik, który za 5 złotych od łebka zawozi nas na szczyt wzgórza wznoszącego się nad miastem. Możemy stąd zobaczyć całą Limę i co jeszcze ciekawsze – przejechać przez dzielnicę biedoty. To chyba widok charakterystyczny dla wielu metropolii południowoamerykańskich – miasta rozrastają się do góry, malutkie domki zarastają coraz to nowe połacie okalających centrum wniesień. Dzieje się to na wpół legalnie – tereny te są po prostu zagarniane przez zdesperowanych ludzi, podobnie zresztą jak obszary na pustyni, gdzie z nielegalnych osiedli wyrastają całe miasta. (To, w jaki sposób ludzie radzą sobie w Peru, żyjąc na pograniczu prawa, opisuje w swojej książce „El Otro Sendero” (Inny Szlak) Hernando De Soto.) W Huaraz, co zabawne, zabudowane zostały w ten sposób zabytkowe ruiny. Wchodzisz do miejsca oznaczonego znakiem „Zona Archeologica” i znajdujesz tam normalną dzielnicę mieszkalną. Ale to tak na marginesie. Wracajmy do Limy.

Udajemy się również na stację pociągu, którego linie skonstruował Polak – Malinowski. Obecnie pociąg ten jest już tylko atrakcją turystyczną, uruchamianą od święta. Jeszcze jedna niespodzianka... W centrum miasta możemy zobaczyć wystawę o Solidarności!

Po tym baaardzo długim dniu wracamy razem z Danielem do naszych hostów. Kupujemy po drodze 5 piw, ale ku naszemu zaskoczeniu (w przypadku Marcina nazwalałbym to raczej – zrozpaczeniem) Luis, pan domu, stawia na stole tylko jedną szklankę i otwiera jedna butelkę. - Jak to?
- To wy nie wiecie? Tak pijemy piwo w Peru. Każdy po kolei. Jak jeden opróżni szklankę, podaje następnemu.
Patrzymy się na niego wilkiem, ale chcąc nie chcąc akceptujemy ten peruwiański zwyczaj. Pijemy więc długo i powoli.


Źródło: www.malyrycerz.com

1


w Foto
Ameryka Łacińska
WARTO ZOBACZYĆ

Kadry z filmu `Galapagos`
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

GAL 11; Puerto Ayora; Santa Cruz; Instytut Darwina
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl