HAWAJE
01:41
CHICAGO
05:41
SANTIAGO
08:41
DUBLIN
11:41
KRAKÓW
12:41
BANGKOK
18:41
MELBOURNE
22:41
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Przewodniki - Przez Świat III » Turcja, Syria i Jordania
Turcja, Syria i Jordania

Joanna Ganiec i Dariusz Grzymkiewicz


O 2:30 w samym środku upalnej nocy (dawno nie było nam tak gorąco!) obudził nas kierowca mikrobusu i zabrał na imponujący wschód słońca na górze Nemrut. Na szczycie po jednej stronie stoją figury oświetlane podczas wschodu, po drugiej podczas zachodu słońca. Obydwie strony warte są z pewnością obejrzenia, ale strona zachodnia, nie wiedzieć czemu, częściej reprodukowana jest na plakatach, ulotkach i w przewodnikach. Po wschodzie słońca nasz kurdyjski, jak się okazało, kierowca obwiózł nas jeszcze po kilku miejscach w okolicach Kahty - wszystko wliczone we wczoraj ustaloną cenę.

Za 2,5 USD na głowę znaleźliśmy dolmuş do Şanlí Urfa. Tu zamieszkaliśmy w Hotelu Dogu za 3,1 USD od osoby. W Tourist Information przy Asfalt Caddesi wypytaliśmy się o interesujące nas rzeczy.

Po pierwsze, szukaliśmy lekarza w związku z naszą tygodniową biegunką. Objawy co do joty zgadzały się z giardiasis z przewodnika. Niestety, większość dobrych lekarzy w Urfie wzięło sobie urlopy wakacyjne, a ten, do którego trafiliśmy, nie mówił zbyt dobrze po angielsku. Miał trochę przepoconą koszulę i obsługiwał właśnie w miejskim szpitalu tłumy chorych biedaków. Na szczęście po turecku choroba nazywa się tak samo, jak po angielsku, więc pokazaliśmy mu palcem w przewodniku, poczytał sobie o objawach i wystawił receptę. Przepisał nam Biteral (Ornidazol 250 mg), Ercefuryl (Nifuroksazid 100 mg) i Debridat Forte (Trimebutin Maleat 200 mg), za które w aptece zapłaciliśmy 17,6 USD - oby tylko pomogło!

Po drugie, dowiedzieliśmy się w Tourist Information, że nadal nie bardzo jest jak dostać się na własną rękę do Harranu. Można złapać dolmu jadący do Akçakale, wysiąść na trasie przy skrzyżowaniu do Harranu i łapać okazję na ostatnie 10 km. Można również wynająć taksówkę za 22 USD lub udać się na jedną z organizowanych przez biura wycieczek. Sprawdziłem jedno z biur - koszt wyprawy na jedną osobę: 6,3 USD. Taksówkarze natomiast zaproponowali mi cenę 100 USD za kurs.

Po trzecie, odradzono nam przejście przez granicę w Akçakale do Syrii. Urzędnicy po stronie syryjskiej zjawiają się na przejściu, kiedy chcą, np. przychodzą do pracy o 11:00, wychodzą o 12:00, a do tego z granicy nie ma publicznego transportu do żadnego syryjskiego miasta. Jest to więc przejście, którego używają samochody transportowe. Zdecydowanie polecano nam skorzystać z przejścia w Kilis. Jednak kilka tygodni później poznaliśmy w Syrii kilkoro ludzi, którzy bezproblemowo dostali się tam przejściem w Akçakale.

Wieczorem w parku Gölbaşí poznaliśmy przypadkiem inżyniera z Azerbejdżanu i kurdyjskiego brygadzistę, którzy pracowali tu na budowie wielkiej elektrowni wodnej. Obydwaj mieli koło 50-tki i doskonale dogadywali się między sobą po turecku. Zaprosili nas na popijawę nad tamą: było piwo, rakija, śpiewy, tańce i rozmowy o polityce. Około północy panowie odstawili nas schlanych jak dzikie świnie (w Polsce alkohol pijemy kilka razy w roku, nigdy w takich ilościach) do hotelu. Jeden z naszych chłopaków stwierdził jednak, że musi jeszcze pospacerować, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Z okrzykiem "PKK Internazionale Solidarity" udał się na rekonesans po mieście. Kilkakrotnie zatrzymywała go policja, ale na szczęście nie narobił sobie problemów. Wrócił do hotelu, kiedy my ululani spaliśmy na wyrkach. Tak świętowaliśmy "połowinki" naszej wyprawy.

Dzisiejszy kurs dolara do lira w prywatnych kantorach: 1 USD = 159100 lirów.



2 sierpnia, Şanlí Urfa

Ponieważ po wczorajszym pijaństwie jedna trzecia naszej wyprawy obudziła się z silnym kacem i jedyne, czego pragnęła, to umrzeć w spokoju, zdecydowaliśmy się wykupić wycieczkę do Harranu za 6,2 USD od osoby (cena spadła od wczoraj o kilka centów w związku ze spadkiem wartości liry do dolara). Wybraliśmy firmę o enigmatycznej nazwie "Harran - Nemrut Tours" (czyżby oznaczało to, że organizują wycieczki do Harranu?), której biuro znajduje się obok Ipek Palas Hotel (2,5 USD za nocleg). Biuro prowadzi pan Özcan Aslan, który jest na co dzień nauczycielem nauczania początkowego w podstawówce i świetnie mówi po angielsku.

Wybraliśmy wycieczkę, która zaczynała się o 16:00. Pod wieczór bowiem robi się chłodniej i światło zachodzącego słońca jest lepsze do fotografii. Dostaliśmy bardzo wesołego kierowcę, który przez całą drogę śpiewał nam tureckie songi ludowe. Cała wycieczka była naprawdę super, a biuro "Harran - Nemrut Tours" z pewnością polecimy przyjaciołom.

Dzień zakończyliśmy z naszym znajomym Kurdem, który wczoraj upił nas rakiją. Opowiedział nam, że wkrótce przechodzi na emeryturę i chciałby zainwestować mądrze zaoszczędzone pieniądze. Marzy o otworzeniu kurdyjskiej restauracji gdzieś w Europie, jeśli dostanie paszport i pozwolenie na wyjazd. Nic go w Turcji nie trzyma. Brata zabili Turcy kilka lat temu, gdy próbował walczyć o niepodległe państwo, żona zmarła, dzieci mieszkają z dziadkami i nie mówią po kurdyjsku. On sam jeździ z budowy na budowę i nie posiada prywatnego życia. Jedyne co mu pozostało to marzenia i wiara w Allaha, który go nigdy nie opuści.

Dzisiejszy kurs dolara do liry: 1 USD = 162000 lirów.

3 sierpnia, Şanlí Urfa - Aleppo

Autobus do Gaziantepu (1,5 USD) odjeżdżał o 13:00. O 12:00 busik serwisowy zabrał nas z biura firmy Urfa Intimat, znajdującego się dokładnie naprzeciwko Tourist Information, na dworzec autobusowy.

W Gaziantep nie znaleźliśmy autobusu bezpośredniego do Aleppo. Zresztą byłby pewnie drogi. Postanowiliśmy więc dostać się minibusem do Kilis. Jeden z kierowców koniecznie chciał wsadzić nas do swojego mikrobusa twierdząc, że jedzie do Kilis. Na szybie napisane miał jednak Hatay i niewiele brakowało, żebyśmy się tak oszukali. Hatay bowiem to inna nazwa dla Antakyi i choć z Antakyi również można przedostać się do Syrii, to jednak nie takie mieliśmy na dzisiaj plany. Kierowca jednak był bardzo natrętny i próbował wmówić nam, że jedzie do Kilis. Nota bene, piątka naszych przyjaciół, która miała dojechać do nas za dwa tygodnie, dała się oszukać kierowcy i pojechała do Hatay (Antakyi) zamiast do Kilis, do którego chciała dotrzeć. Natomiast mikrobusy do Kilis odchodzą z dworca w Gaziantepie, wbrew temu co mówią nieuczciwi naciągacze, gdy tylko zbierze się komplet pasażerów. Dojechaliśmy do samej granicy za podwójną stawkę (z Gaziantepu do Kilis przejazd kosztuje 1,5 USD, a za drugie tyle od twarzy dojechaliśmy do samego przejścia granicznego). Przeszliśmy turecką kontrolę, a wtedy okazało się, że do placówki syryjskiej jest około 1 km. Można ten odcinek swobodnie przejść pieszo. My jednak, nieświadomi warunków, wynajęliśmy taksówkę za 3 USD.

Odprawa syryjska okazała się również bezproblemowa. Problem wynikł wtedy, gdy okazało się, że z granicy nie odchodzą autobusy do Aleppo, jak się spodziewaliśmy. Byliśmy bez złamanego funta syryjskiego (mogliśmy zakupić nieco waluty w kantorach w anl Urfie, ale nie przyszło nam to wcześniej do głowy). Klitka banku na granicy była nieczynna. Byliśmy więc zmuszeni wyczarterować taksówkę za 13 USD (stargowaną z 50 USD) do centrum Aleppo - ok. 60 km.

Zatrzymaliśmy się w hotelu Kawkab al-Salam (3 USD od osoby) i na przywitanie spaliliśmy instalację elektryczną hotelu naszą grzałką. Zachciało się dzieciom herbatki.

Kurs w państwowym punkcie wymiany walut wynosił 1 USD = 45 funtów. Wstrzymujemy się więc z wymianą większej ilości gotówki, odkładając to do chwili kontaktu z czarnym rynkiem. Kurs funta syryjskiego (SYP) w Şanlí Urfa był dużo intratniejszy (1 USD = 55 SYP).

4 sierpnia, Aleppo

Wejście do Cytadeli z ISIC kosztowało nas po 25 SYP (0,2 USD), przy cenie 200 SYP (4 USD) dla turystów. To wielki sukces, że w Syrii zaczęli honorować ISIC.

Długo chodziliśmy dziś po targowisku licząc, że zaczepi nas jakiś cinkciarz. Niestety, nikt nas nie zaczepił oprócz grupy skautów, która chciała zrobić sobie z nami zdjęcie. Wróciliśmy więc zmartwieni do hotelu, a tu niespodzianka: dziadek hotelowy zaproponował nam pomoc w wymianie dolarów po kursie 1:50. Co prawda, kosztowało to nas po 50 funtów (1 USD) bakszyszu, ale i tak dużo na tym skorzystaliśmy - 9 USD przy wymianie 100 dolarów. Znaleźliśmy poza tym łącznika z czarnym rynkiem.

Dodatkowo zmusiliśmy dziadka wczorajszym gotowaniem wody do zakupu nowego prostownika napięcia.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 dalej >>


w Foto
Przewodniki - Przez Świat III
WARTO ZOBACZYĆ

Tajlandia i Laos
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

BOL 7: Na dachu Boliwii - Sajama 6542 m n.p.m. zdobyta
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl