HAWAJE
14:54
CHICAGO
18:54
SANTIAGO
21:54
DUBLIN
00:54
KRAKÓW
01:54
BANGKOK
07:54
MELBOURNE
11:54
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ¦wiatPodróży.pl » Himalayak 2003 » HK 19; W dół Dudh Kosi 4
HK 19; W dół Dudh Kosi 4

Ekipa Himalayak


09.12.2003

Rano wstałem cały obolały. Podczas płynięcia widocznie przywaliłem o kamień prawym kolanem i biodrem. Na wodzie byli¶my po 9 rano. Niedługo po starcie byli¶my ¶wiadkami hinduskiej ceremonii pogrzebowej. Tuż nad brzegiem rzeki przygotowany był stos drewna gotowy do podpalenia. Nasze przybycie skupiło uwagę uczestników ceremonii na nas, dlatego po zrobieniu kilku zdjęć szybko odpłynęli¶my.


Chwilę póĽniej dopłynęli¶my do czego¶ więcej niż cztery. Podczas ostrzejszego poci±gnięcia poczułem ostry ból w prawym boku. Nie mogłem dalej płyn±ć. Każde silniejsze obci±żenie ten ból potęgowało. Zażyłem 4 aspiryny i polopirynę, któr± dostałem od Łukiego, wysmarowałem bok Ben-Galem i owin±łem foli± z płachty NRC. Ale o radzeniu sobie na czym¶ więcej niż spokojna trójka mogłem zapomnieć.


Od tego momentu w zasadzie chłopcy dalej skutecznie i z powodzeniem zdobywali rzekę, a ja kontynuowałem swoje zwiedzanie brzegów Dudh Kosi. Dobrze, że po jaki¶ 3-4 kilometrach rzeka zmieniła swój charakter. Zrobiło się spokojniej. Jeszcze od czasu do czasu miedzy odcinkami trójkowymi trafiały się czwórki, ale już inne. Spadek był ten sam, czyli duży, ale o wiele bardziej równomierny, bardziej na tych miejscach rozci±gnięty. Mniej uskoków, więcej długich bystrzy z dużymi falami. A i odwoje stały się jakby łagodniejsze i bardziej od siebie oddalone. Dzięki temu mogłem płyn±ć razem z nimi nie opóĽniaj±c za bardzo posuwania się do przodu. Na sam koniec dnia wpłynęli¶my w przepiękny w±wóz, w którym już całkiem spokojna rzeka majestatycznie meandrowała.

Ok. 14 dopłynęli¶my do mostu strzeżonego przez kilku żołnierzy. Nasz± cał± uwagę skupił na sobie mały sklepik, w którym od razu zakupili¶my furę ciastek, Pepsi-Cole do picia. Po kilku dniach jedzenia ciagle tego samego czuli¶my się w raju. Na dużej łasze piasku przy mo¶cie rozbili¶my nasze skromne obozowisko. Na dzisiaj koniec. Dla mnie ulga. Do przepłynięcia pozostało nam tylko 32 kilometry rzeki ocenianej jako max. WW trzy. W zasadzie Dudh Kosi została przez nas zdobyta. Te ostatnie kilometry jak dla naszej ekipy to tylko formalno¶ć.

Oceniaj±c nasze poczynania muszę przyznać sam przed sob±, że stanowiłem najsłabsze ogniwo grupy. Arbuz pokonywał trudno¶ci perfekcyjnie i ze swobod±, Sikor i Łuki wiele mu nie ustępowali, Fido mimo kilku problemów radził sobie wy¶mienicie. Ja mogę się cieszyć, że dotarłem cały do tego miejsca i że zbyt wielu problemów kolegom nie przysporzyłem. Cóż. Przed młodymi przyszło¶ć.

Tomasz Jakubiec "Tomanek"

¬ródło: informacja własna

1


w Foto
Himalayak 2003
WARTO ZOBACZYĆ

Indie: ¦więte miasta
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

ANNO 1; Wenezuela: Caracas - Ciudad Bolivar - Canaima
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ¦wiatPodróży.pl