Andrzej Kulka » Parki narodowe » Punta Izopo NP, Honduras
Punta Izopo NP, Honduras



Punta Izopo widziany z Trionfo de la Cruz
Poniedziałek, 1 listopada 2004

Obfite śniadanie (omlet z szynka i z serem, czyli omelete con queso i jamon) spożywamy w hotelu zakładając, że głodu nie zaspokoimy aż do zmierzchu.

O godzinie 8:15 przed recepcją hotelu Villas Telamar czeka na nas wczorajszy jeep wraz z wczorajszym przemiłym przewodnikiem Ricardo. Dzisiaj udajemy się do Punta Izopo, na kajaki!


Zobacz  powiększenie!
Nasz czarny przewodnik Ricardo
Jedziemy w kierunku wschodnim niecałe 30 minut do wioski Triunfo de la Cruz zamieszkałej przez Garifuna, czyli unikalną społeczność karaibskich murzynów...

W roku 1797 zostali oni sprowadzeni przez Anglików na należącą obecnie do Hondurasu wyspę Roatan z St.Vincent i Grenadynów na Antylach, a następnie przez Hiszpanów na honduraskie, północne wybrzeże wzdłuż zatoki Tela.


Zobacz  powiększenie!
Plaża w Trionfo de la Cruz
W Triunfo de la Cruz przystajemy na moment, aby złożyć zamówienie na dzisiejszy lunch. Wybór jest zadziwiająco duży, pod warunkiem, że preferujemy frutti di mare, owoce morza, seafood albo ryby z małżami. Dla koneserów, sama lektura menu wywołuje ślinotok. Zamawiamy homary, ślimaki, krewetki i ryby (o mało apetycznej nazwie robalo), po czym brniemy piaszczystą główną drogą oglądając skromne domki miejscowych ludzi i dzieciaki idące akurat do szkoły.

Zobacz  powiększenie!
Punto Izopo, przygotowania do rejsu
Niedaleko poza wschodnim krańcem wioski znajduje się rzeka Rio Platano, na brzegu której, na posiadłości jednej z murzyńskich rodzin, firma Garifuna Tours postawiła magazyn z kajakami. Kajaki są jedno- i dwuosobowe. Wraz z nami załapały się trzy młode poznane wczoraj na plaży w Punta Sal Holenderki (ostatniego wieczora nie chciały z nami iść na dyskotekę, tłumacząc, że są bardzo religijne). Dobieramy się parami, ja zostaje sam na sam z kajakiem-jedynką.

Zobacz  powiększenie!
Na rzece Rio Platano
Rzeka Rio Platano wraz z Rio Hicaque i Rio Leon znajdują ujście do Morza Karaibskiego w pobliżu skalnego półwyspu Punta Izopo, który nadał nazwę dla całego, liczącego około 112 km kwadratowych parku narodowego, obejmującego końcowe partie wspomnianych rzek. Ten rejon wschodniej części zatoki Tela porośnięty jest gęstym lasem namorzynowym (a dokładniej mangrowcami czerwonymi) dostępnym praktycznie tylko z wody, najdogodniej eksplorowanym na kajakach. Jest to praktycznie jedyny sposób na dogłębne poznanie flory i fauny parku.

Zobacz  powiększenie!
W namorzynowym gaszczu
Nad nami błękitne niebo, bez jednej chmurki. Robi się gorąco, ponad 30C. Po wczorajszym pobycie na plaży mamy spieczone ciała i dzisiejsza piękna pogoda nie wprawia nas w aż tak wielka euforię. Płyniemy w górę rzeki porośniętej z obu stron mroczna gęstwina mangrowców (namorzyn). Ta mroczność przynosi nam wielką ulgę, gdy co kilka minut skręcamy z głównego nurtu rzeki wbijając się w egzotyczny las.

Woda w rzece jest czarna, ale pośród drzew staje się mętna i brudnawa z powodu wielkiej ilości rozkładającego się w wodzie detrytusu roślinnego. Posiada też swoisty, niezbyt przyjemny zapaszek, do którego jednak z czasem zdołamy się przyzwyczaić. No cóż, dżungla to dżungla.

Zobacz  powiększenie!
Mangrowce czerwone
Rozkoszując się chłodniejszą temperaturą, unikając bezpośrednich promieni palącego słońca, podziwiamy przyrodę. Korzenie mangrowców malowniczo wystają nad powierzchnię wody, z konarów prosto do wody zwisają liany. Pośród gałęzi fruwają wielkie niebieskie motyle blue morfo, Jednak ta okolica zdaje się być rajem dla ornitologów, gdyż bogactwo ptaków jest oszałamiające. Przeważają czaple i kolorowe zimorodki, na niebie szybują też orły rybołowy. W wodzie jest sporo ryb, ale również.... aligatory. Jeden z nich z hałasem wskoczył do wody tuż za naszymi plecami.

Zobacz  powiększenie!
Egzotyczne owoce
Zadzieramy głowy, gdyż usłyszeliśmy właśnie charakterystyczne "ujadanie" stadka wyjców. Te małpy już po chwili ukazują się nam na pobliskim drzewie i dają się obserwować przez bite pół godziny.

W takiej scenerii czas biegnie bardzo szybko. W sumie przepłynęliśmy kilka kilometrów spędzając na wodzie około 3 godzin. Gdy dopływamy z powrotem do brzegu daje o sobie znać okrutny głód.


Zobacz  powiększenie!
Homar na kolację po ciężkim dniu
Wracamy do Triunfo de la Cruz, do knajpki, gdzie realizują już nasze wcześniejsze zamówienia. To murzyńskie miasteczko powstało dokładnie w miejscu, gdzie wylądował hiszpański konkwistador Cristobal de Olid, z rozkazem zdobycia Hondurasu, wydanym przez słynnego Hernana Corteza. Zapach palonego drewna i świeżych ryb na miejscu jeszcze bardziej wzmacnia nasze zmysły. Musimy jeszcze chwilę poczekać, na szczęście mamy wyłącznie dla siebie ładną plaże i wiaty kryte strzechą z liści palm kokosowych. Kąpiemy się, cieszymy słońcem, aby w końcu oddać się degustacji przysmaków sporządzonych na lokalna "garifuńska" modłę.

Kiedy słońce pochyliło się mocno ku zachodowi, ruszyliśmy z powrotem w kierunku Tela.

Źródło: Exotica Travel

Exotica Travel Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel

 warto kliknąć

1
Parki narodowe
WARTO ZOBACZYĆ

Kanada: Brytyjska Kolumbia
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl