Grodno przegląda się w Niemnie
| Miranda Ekiert
|
|
Grodno znajduje się tuż przy polskiej granicy, miasto kiedyś polsko-litewskie, dziś białoruskie. Niegdyś jedno z trzech najważniejszych kresowych miast Rzeczpospolitej, obok Lwowa i Wilna, dziś ze śladami dawnej świetności czeka na lepsze czasy. Miasto nad Niemnem, które w ciągu ponad 800 lat swego istnienia było miejscem spotkań Wschodu i Zachodu oraz świadkiem kluczowych wydarzeń dla polskiej historii i kultury.
Grodno. Dziwne miasto, które prawdę mówiąc zawiodło trochę moje oczekiwania. Może dlatego, że przedwiośnie nie jest najpiękniejszą porą roku, a może dlatego, że przygotowując się do wyjazdu czytałam różne przewodniki, przeglądałam strony internetowe, gdzie Grodno przedstawiano jako najbardziej malownicze miasto Białorusi... Nie wiem, rzeczywistość okazała się trochę inna, a może faktycznie jest najpiękniejszym miastem tego kraju.
Przywitał mnie dworzec kolejowy „pachnący” jakimiś dziwnymi detergentami pomieszanymi z zapachem starych kożuchów. Pod lekko zakurzonymi, pseudo-kryształowymi żyrandolami, można było posiedzieć na pseudo-skórzanych fotelach (za niewielką - jak dla nas - opłatą), poza tym dwie ławki i ogromny hol. Przy kasach prawie pusto, tylko kilku pasażerów chce kupić bilety, poza tym czynne jest tylko jedno okienko, w pozostałych są „tiechnologicieskije” przerwy lub przerwy śniadaniowe. Tłum tylko przy kantorze, gdzie widnieje napis: „Valuty Niet”.
Czas zwiedzić miasto. I właśnie tu dopadło mnie rozczarowanie. Grodno jest zaniedbane wręcz zdewastowane, wszystko co kiedyś było piękne zostało zniszczone lub dostosowane do socrealizmu. Nad głównym placem wciąż króluje W.I. Lenin w rozwianym płaszczu. Przechodzimy dalej, mijamy uniwersytet – stary budynek w całości zarośnięty bluszczem. Po drugiej stronie ulicy znajduje się błękitny domek - dom Elizy Orzeszkowej – prawdopodobnie będzie tam kiedyś muzeum pisarki. Dalej prawosławny sobór. Idziemy ulicą Vulitsa Savetskaja, która stanowi rodzaj deptaku handlowego Grodna. Jednak tak naprawdę jest to niewielka uliczka, otoczona dwupiętrowymi kamieniczkami. Dochodzimy do barokowego Kościoła Farnego, gdzie warto zobaczyć przepiękny ołtarz. Czas na grodzieński zamek – Stary i Nowy. Cóż ze Starego Zamku, który wzniesiono w XIV wieku, zostało jedynie kilka fragmentów murów; a Nowy, osiemnastowieczny jest „dostosowany” do potrzeb muzeum wojska.
Jest jednak w Grodnie miejsce, które naprawdę posiada urok i klimat średniowiecza – jest to cerkiew pod wezwaniem Świętych Borysa i Gleba. Ta kamienna budowla z XII wieku, usytuowana jest na skarpie, tuż nad Niemnem, niestety w wyniku pożaru duża jej część uległa zniszczeniu, a uszkodzenia naprawiono drewnem. Nie można wejść do wnętrza cerkwi, szkoda. Wracam, po drodze mijam ogromną synagogę – prawie zupełnie zniszczoną.
Trzeba coś jeszcze kupić do jedzenia... Polecam wszystkim zakupy w białoruskim sklepie, nie tylko ze względu na ceny, ale przede wszystkim na procedurę: najpierw należy przyglądnąć się dostępnym towarom, zastanowić się nad zakupem; następnie podejść do kasy na środku sklepu; zapłacić; w końcu można iść do lady i odebrać zakupy. Prosta sprawa :)
Źródło: informacja własna
|