Kartki z podróży do Włoch...
| Stanisław Błaszczyna
|
|
Florencja
|
Florencja |
Około południa wyruszyłem do Florencji, oddalonej o rzut kamieniem od Greve. Udało mi się jakoś zaparkować samochód na Piazzale Michelangelo, skąd roztacza się najładniejszy chyba widok na całe miasto - z jego mostami na rzece Arno, słynnymi budowlami - wieżycami pałaców, kopułami świątyń i czerwonymi dachami kamienic. Miałem u swoich stóp kolebkę Renesansu. To tutaj żyli i tworzyli Leonardo da Vinci, Michal Anioł i Rafael; to tutaj budowali nowy kanon języka Dante, Boccacio, Petrarka; to tutaj Macchiaveli radził Medyceuszom jak rządzić; to tutaj wreszcie spłonął na stosie nieprzejednany mnich Savonarola, jeden z pierwszych rewolucjonistów na świecie...
|
Florencja - sunset |
Florencja to chyba trzecia po Rzymie i Wenecji najpopularniejsza destynacja turystyczna Włoch. Spędzić więc tu można cały tydzień, ja ograniczyłem się jednak do spaceru po starym mieście. Przypomniałem sobie zakątki, jakie widziałem dwa lata wcześniej: most Ponte Vecchio, Piazza della Signoria z siedzibą Medyceuszy i pełna rzeźb loggia, kompleks Duomo, fasadę Uffizi... Większość popołudnia spędziłem w pałacu Pittich wśród obrazów Gallerii Palatina, która szczyci się pokaźnym zbiorem płócien, zwłaszcza Rafaela i Tycjana... Byłem rozczarowany. Większość dzieł była nudna, podobna do siebie w swej monotonnej tematyce religijnej (niekończące się zwiastowania, pokłony Trzech Króli, madonny z dzieciątkami, ukrzyżowania, zdjęcia z krzyża, opłakiwania i złożenia do grobu... etc.) Z bliska widać było niedoskonałości warsztatu, nawet dzieła znanych malarzy wydawały się drugiego sortu... Irytował mnie fakt umieszczania za szkłem najbardziej cennych olejów. Nie znoszę tego, gdyż przypomina mi to lizanie cukierka owiniętego w celofan. Szkło rozprasza światło, barwy i kontury, nie czuję wówczas faktury płótna ani tych fluidów, które czasem zdają się emanować z obrazu, dając złudzenie przeniesienia w czasie do epoki twórcy - odczucie jego ducha i napięć tworzenia. Kilka zaledwie obrazów dostarczyło mi autentycznej przyjemności obcowania z arcydziełem. Urzekła mnie jedna ze słynnych Madonn Rafaela, cudownie stonowana "Madonna Wielkiego Księcia".
Wieczorem wróciliśmy do Greve.
San Gimignano
|
San Gimignano |
Nazajutrz była zaś radość o poranku - wspaniale rozświetlona słońcem aura. Za moim oknem ukazała się Toskania w wersji bajecznej, wręcz idyllicznej... Doskonała pogoda na peregrynacje okolicy i spacer wśród winnic (nie obyło się bez kosztowania winogron). Tego dnia chciałem zobaczyć kolejne znane miejsce - stare San Gimignano.
|
Dachy San Gimignano |
Dotarłem tam wkrótce drogą krętą aczkolwiek ciekawą i już z daleka przywitały mnie charakterystyczne sangimignańskie wieże. Powiało średniowieczem ale hordy współczesnych turystów sprowadziły mnie do właściwej epoki.
|
Wystawa: San Gimignano |
Niezapomniany wszak był widok z Torre Grossa - jeden z najpiękniejszych we Włoszech, jak mówią bywalcy (i autorzy przewodników). Dość łatwo przyszło mi się z nimi zgodzić. Wieżyc ongiś było w mieście 52. Każdy pan i władca chciał mieć wyższą od sąsiada - im większa wieża tym większy prestiż. Coś jakby darwinowska walka o przywództwo w stadzie - swoisty konkurs na najlepsze geny. No i ostał się dla naszych oczu strzelający w niebo, nieśmiertelny symbol falliczny.
Siena
|
Siena - freski Duomo |
Następnego dnia zawitałem do odwiecznej rywalki Florencji, Sieny. Solidne miasto, którego potęgę złamała kiedyś czarna zaraza. Lecz solidność przetrwała do naszych czasów, podobnie jak jeden z najciekawszych europejskich rynków - Piazza del Campo z górującą nad nim wieżą Palazzo Pubblico, skąd doskonale widać rozchodzącą się promieniście, przypominającą nieco muszlę, mozaikę rynkowego bruku. W Palazzo Pubblico znajduje się kilka słynnych fresków, znanych mi wcześniej choćby z opisów Łysiaka, który w swoim "Malarstwie Białego Człowieka" poświęcił im sporo miejsca. Chodzi zwłaszcza o "Kondotiera", którego autorem jest najprawdopodobniej Simone Martini - pierwsze malowidło świeckie, pierwszy portret konny i pierwszy panoramiczny pejzaż w malarstwie Zachodu. Na przeciwległej ścianie czekała zaś na mnie niespodzianka - olbrzymi religijny fresk Martiniego o niezwykłej urodzie, o którego istnieniu nie miałem dotychczas pojęcia. Nie do wiary, jaką subtelność byli już w stanie uchwycić malarze Quatrocenta, które przecież dopiero, co wychodziło z mroków średniowiecza!
Jednym z najbardziej niezwykłych miejsc, nie tylko w Sienie, ale i w całej Toskanii, jest sieneńskie Duomo - gotycka katedra pełna dzieł artystów włoskich z najwyższej półki oraz niewiarygodnie oryginalnej, niespotykanej nigdzie indziej na świecie posadzki, będącej wielką marmurową mozaiką, przedstawiającą dziesiątki obrazów i scen rozgrywających się pod naszymi stopami.
Kortona
Z Sieny udałem się wprost do Kortony. Pamiętam, że miasteczko to polecił mi pewien profesor florenckiego uniwersytetu, którego poznałem parę lat wcześniej w pociągu jadącym z Rzymu do Florencji. Byłem mu wdzięczny. Czułem się niby żywcem przeniesiony do średniowiecza. Kortonę zobaczyłem już z daleka - majaczyła w promieniach zachodzącego słońca, rozłożona na górskim stoku. Jeszcze przed zachodem słońca zdołałem się wdrapać na górę pod mury starego miasta, skąd widać było rozległą panoramę Doliny Chiana, rozświetloną czerwonym niebem. Wjechałem przez starożytną bramę do miasta na stromą i wąską uliczkę i doprawdy czułem się dziwnie jadąc po XIV- wiecznym trakcie XXI - wiecznym wehikułem. Wkrótce znalazłem się pod hotelem San Michele, który swoją siedzibę obrał w starej XV - wiecznej kamienicy. Przypadł mi pokój pod samym dachem z zamaszystym widokiem na całą dolinę i kortońskie dachy.
|
Cortona |
Kortona wieczorem okazała się miejscem magicznym. Tłumy turystów zniknęły, spacer uliczkami miasta był więc rozkoszą par excelance. Powłóczyłem się po Kortonie, a późnym wieczorem czekała mnie kolacja w restauracji "La Grotta", która okazała się bezpretensjonalnym, serwującym doskonałe dania i wino lokalem. Po wyjściu zaś trafiłem na Piazza Republica opanowany akurat przez flecistę, który wciągnął do zabawy grupę włoskiej młodzieży.
Następnego dnia Kortona znalazła się w chmurach. Mżyło i padało na przemian - czyli aura w sam raz na odwiedzenie muzeum sztuki etruskiej. Kultura etruska to temat obszerny i na inna okazję, dość wspomnieć, że to właśnie od nazwy tego ludu pochodzi słowo Toskania, na której to ziemi prawie trzy tysiące lat wcześniej osiedlili się Etruskowie, rozwijając tu jedną z najbardziej kompleksowych i bogatych starożytnych kultur europejskich. Po zobaczeniu zbiorów Akademii Etruskiej przyszła kolej na kolekcję diecezjańską, która się szczyci najcenniejszym chyba dziełem malarskim jakie posiada Kortona - "Zwiastowaniem" pędzla Fra Angelico. A jest to złoto - czerwony ołtarzyk malowany bardzo misternie, ślicznie dekoracyjny, słodki i delikatny. To właśnie o Bracie Angelico Łysiak napisał kiedyś, że "w mistycyzmie nurzał się on z taką samą rozkoszą, z jaką lubieżnicy nurzają się w erotyzmie." Hmm... czyżby Rubens był lubieżnikiem? Tak się teraz zastanawiam - który z tych malarzy do mnie bardziej przemawia? No cóż... Nie miałbym żadnych wątpliwości gdyby Rubens malował szczuplejsze kobiety...
Asyż
|
Asyż |
Z mglistej Kortony droga zawiodła mnie do Asyżu. Wjechałem do Umbrii. Raczej nikłe były szanse na to, że w mieście Św. Franciszka z hedonizmu nawrócę się na ascetyzm - po wszystkich tych kulinarno-winnych toskańskich rozkoszach - niemniej jednak miejsce to swoją niezwykłością oddziałało na mnie silnie. Asyż, podobnie jak Kortona, osadzony jest na zboczu wielkiej góry i zachował swój średniowieczny charakter. Oczywiście w Katedrze, gdzie znajdują się relikwie świętego, zastałem tłumy pielgrzymów, ale mimo to panował tam zaskakujący porządek i każdy indywidualnie mógł zagłębić się w swoim wnętrzu, odczuć sakralność świątyni, zmierzyć się z legendą tego niezwykłego człowieka, jakim był Św. Franciszek.
|
Wystawa: Asyż |
Zatrzymałem się w hotelu Subasio (jak można było wyczytać w przewodniku, gościli tu m.in. Charlie Chaplin i Greta Garbo). Sąsiadował on z placem katedralnym a z jego tarasu rozlegał się imponujący widok na spory kawał Umbrii. O zachodzie słońca znów byłem świadkiem wielkiego spektaklu na niebie.
|
Katedra Św. Franciszka |
O samej Katedrze Św. Franciszka można by pisać długo. Znajdują się tam choćby freski, które zrewolucjonizowały europejskie malarstwo, głównie za sprawą Giotta. Są to właściwie dwa kościoły - górny (gotycki) i dolny (romański) - a każdy przenika inną atmosferą. Dolny przypomina wielką rozbudowaną kaplicę, w której odczuć można metafizyczny dreszcz dzięki bliskości grobu Św. Franciszka; górny to olbrzymia, przestronna, kolorowa galeria fresków, które swoją epickością zdolne są pochłonąć widza.
|
Pole pod Asyżem |
Po niedzielnej mszy wdrapałem się na Rocca Maggiore - średniowieczną twierdzę - by rzucić z góry okiem na cały Asyż i rozłożoną pod nim dolinę. Był jeszcze spacer wąskimi, niezwykle malowniczymi uliczkami miasta, ale wczesnym popołudniem znów trzeba było uderzyć w drogę - czekała mnie długa jazda przez całe północne Włochy do Bergamo, gdzie kończyła się cała moja eskapada.
Źródło: informacja własna
|