Festiwal Loi Kratong w Chiang Mai
| tekst Piotr Szuszkiewicz fot. Sławek Pliszka
|
|
Każdego roku w listopadzie odbywa się w całej Tajlandii romantyczny festiwal zwany Loi Kratong. W Chiang Mai przybiera on formę karnawału i jest najbardziej widowiskowym świętem na Północy Tajlandii. Choć w ciągu dnia ludzie chodzą do pracy, a dzieci i młodzież do szkół, to wieczorami gromadzą się na ulicach tak wielkie tłumy, że trudno o miejsce na chodniku.
Ludzie składają na wodzie pływające bukiety kwiatów ze świecami i monetami. Kratong oznacza bukiet liści, a loi jest czasownikiem dającym się przetłumaczyć jako "pływający, unoszący się na wodzie".
Według legend, święto to pochodzi z Sukothai, z Centralnej Tajlandii, gdzie było już obchodzone 800 lat temu.
Festiwal rozpoczyna się zawsze w środku listopada podczas pełni srebrnego globu, dwunastego księżycowego miesiąca roku. Jak wszystkie święta w Azji, jego data wiąże się z cyklem prac polowych. W tym czasie kończy się kilku tygodniowa praca przygotowywania nowych poletek ryżu. W dzień poprzedzający złożenia pływającego wieńca na wodzie, wielu Tajów modli się w świątyniach przy posągu Buddy o pomyślny Nowy Rok. Ludzie, których dotknął pech są przekonani, że nieszczęście odpłynie wraz z wieńcem. Na swoich małych wieńcach kwiatowych obok zapalonych świec, wkładają kadzidełka.
|
W całej Tajlandii, na rzekach i jeziorach, dryfują miliony świeczek. W Chiang Mai rzeka Ping jest oświetlona światłami przez trzy kolejne noce. Ten barwny spektakl odbywa się nie tylko na wodzie. W barwnych paradach ulicznych biorą udział tysiące młodych ludzi. Niebo rozświetlają setki latarń. Balony te zwane "kom fai" mają około metr wysokości i dzięki palnikowi z parafiny umieszczonemu w środku, podgrzane powietrze wynosi świecącą latarnie wysoko do góry. Trzeba pewnego doświadczenia, aby balon kom fai wykonany z przeźroczystego, szorstkiego papieru nie spłonął tuż nad ziemią. Na pułapie kilkuset metrów latarnie "wiszą" na niebie i wyglądają jak wielkie gwiazdy.
Świecące podniebne latarnie i wodne wieńce błyszczą otoczone aurą tajemniczości. Ciepłe wieczorne powietrze Północnej Tajlandii otula spacerowiczów i uczestników parad. Romantyzm spektaklu zagłusza jednak huk rac i rakiet. Hordy młodych ludzi rzucają pod nogi kapiszony i "korki". Światło, dym i huk są większe niż w sylwestrową noc. Dla przybyszów z Europy obchody loi kratong robią wielkie wrażenie. Na Starym Kontynencie nie ma odpowiednika festiwalu "pływających wieńców".
Źródło: informacja własna
|