Ekspedycja III Sey Kraków – Pekin zakończyła się sukcesem! Pomimo wielu przeciwności losu z jakimi przyszło się borykać kolejna wyprawa ekspedycji jest już faktem... Dwoje śmiałków – Agata i Witek, wyruszyło 18 listopada o godz. 11:32 w niezwykłą i długą podróż z Krakowa do Pekinu. Autostopem. Dotarli, powrócili i podzielą się z nami wrażeniami na łamach portalu. Zapraszamy do lektury pierwszej części.
<br>
Przed wyprawą zapowiadali swoją podróż tak:
EXPEDYCJA III Sey Kraków – Pekin 2008 to przede wszystkim PRZYGODA, której organizatorem jest serwis www.zaile.pl. Wyprawa ta dla naszych uczestników zapewne okaże się podróżą życia, wyjazdem pełnym zapierających dech w piersiach wspomnień i niezliczonych opowieści o świecie zupełnie obcym dla szarego mieszkańca współczesnego betonowego świata.
Dwoje śmiałków: Agata i Witek, 4 odległe kraje, ponad 12 tys. km do pokonania autostopem a wszystko to z potrzeby poszukiwania dialogu pomiędzy kulturami wielu narodów oraz głodnej przygód niespokojnej duszy człowieka i chęci odkrycia czegoś skrywanego ciągle w tajemnicy przez ten odległy, pierwotny jeszcze świat...
Miejscem rozpoczynającym i kończącym naszą EXPEDYCJĘ jest Kraków, nasi odkrywcy mają do przebycia Ukrainę, Rosję, Mongolię i Chiny – z celem wyprawy Pekin.
|
A tak się zaczęło:
<b> 18 listopada 2008 /01 dzień EXPEDYCJI/</b>
21:32 730 przejscie graniczne Hrebenno ! jestesmy we Lwowie, wsiadamy do pociagu do Kijowa! Tam jestesmy rano! Jutro PLAN-Harkow! Jeszcze jest cieplo. Pozdrawiamy jest dobrze!pa
<b> SMS, 19 listopada 2008 /02 dzień EXPEDYCJI/ </b>
16:25 Dzis krotki rekonesans po Kijowie 16:48 wyjazd do Woroneza pociagiem. 3 dni to malo na przejazd stopem wiec ukraine odpuscilismy. Zaftra rosja! Dzis pierwszy snieg. Jest dobrze! Hej
<b> Mail, 21.11.2008 /04 dzień EXPEDYCJI/</b>
Piątek
Pobudka 7 00 szybka poranna herbata, uściski wdzięczności i ruszamy `marszrutką` na trasę na obrzeża Woroneza. Silny wiatr i przenikliwe daje się nam we znaki od samego rana. Nadjechała łada - rozpoczęliśmy wyprawę niejako od nowa. Wysadzono nas za budka DPS-u gdzie dwóch zapracowanych milicjantów nawet się nami nie zainteresowało. Chwilę później jedziemy angielską wersją toyoty Vitis z rosyjskim mundurowym. W Tambowie chwila zwątpienia. Wszechobecne błoto i chmury piasku uderzają w nas po każdym minięciu Tira. Znów jedziemy ładą do Kirsanowa. Na rozdrożu stały dwa motele wiec skorzystaliśmy z możliwości wypicia kawy. Robi się późno już 14 30 - dzień krótki. Z każdą chwilą szanse maleją. Nagle zajeżdża nowy Opel Astra i kierowcaq wręcz zaprasza nas do środka. Ruszamy do Penzy.
Odebrał nas na ulicy Komunistów Sergiej przyjaciel Leny. Zaoferował nocleg w pokoju z jego 84 letnim `diaduszką`. W przedpokoju przywitała nas rzadka kocia kupa... Siedząc w kuchni przy półsurowej rybie, tradycyjnym rosyjskim chlebie i piwie `Don` dyskutujemy nad strategiami autostopowymi. Kolega złapał wenę estety i oddał się przemeblowaniu w pokoju. Przyszedł czas na zupe- to chyba tradycja gotowania na noc. Dziś kartofelki na płucnym wywarze, z płuckami oczywiście - popijane sfermentowana herbata `czainy-grib`. Przed snem odurzyły nas dwa zapachy: jeden z toalety - gdzie kolega aktor palił rosyjskie slimy o figlarnej nazwie Kiss - Fresh Apple, a z drugiej strony lampka przypalająca rolki kolegi aktora pod łóżkiem na którym właśnie zasypialiśmy. Deszcz uśpił nas wkrótce.
<b> Mail, 22.11.2008 /05 dzień EXPEDYCJI/</b>
Sobota
Za szybą głębokie jary - bagna i niekończące się pola za wąska linią brzóz. Entuzjastom rodeo polecamy jazdę ciężarówka po rosyjskich drogach. Wladimir sympatycznie spogląda na nas spod swych okularów przeciwsłonecznych. Zauważył że robię zdjęcia - przemył mi szybę wycieraczkami, ale pająki i tak deformowały obraz. Na obiad zaprosił nas na `pielmieni` ze śmietaną i majonezem, a na deser były `bliny` ze skondensowanym mlekiem. Przestrzeń.
Ranek rozpoczął się tak - Sergiej zaparzył nam herbaty zielonej z miętą do termosu, do butelki nalał sfermentowanej herbaty z kulturami grzybowymi - tradycyjny napój oczyszczający przekazywany miedzy Rosjanami od 100 lat. Zaprowadził nas po śniadaniu na `marszrutkę` udzielając niezbędnych informacji. Na obrzeżach miasta jesteśmy ok 10 - późnawo. Czarne Audi zażądało `diengow` wiec podziękowaliśmy, a zaraz potem niezawodna łada - ale tylko 10 km. Półtora godziny i nic. Dookoła tylko błoto a w ustach pył. Plecaki ciążą, chłód się wzmaga. Może miejsce nie to?? Trzeba coś zmienić, przemieścić się. Odwróciłem się zdecydowanie a na horyzoncie ktoś macha na poboczu, a obok TIR z włączonym silnikiem. Wsiadajcie, wy te Polaki w Kitaj?? Tak! do Czelabińska Was wezmę siadajcie i obierzcie sobie granata. Przez noc staramy się czuwać w czasie jazdy, ale potworne wyboje meczą na nieresorowanym siedzeniu. Idziemy spać. Co chwila oświetlone rafinerie lub składy paliwa w olbrzymich silosach.
<b> Mail, 23.11.2008 /06 dzień EXPEDYCJI/</b>
Niedziela
Pierwszym charakterystycznym znakiem po przebudzeniu był drogowskaz - Ufa 150 km. Powoli wjeżdżamy w Ural - ukształtowanie terenu diametralnie się zmienia. Drogi wciąż asfaltowe a benzyna 95 za jedyne 23 ruble. Zatrzymaliśmy się na śniadanie - makaron z żylastym gulaszem a do tego "czaj". Chwilę potem zaczerpnęliśmy wody z przydrożnego źródła - znakomita. Jest chłodniej ale pogoda jak na tę porę roku zadziwia nawet Rosjan - brak śniegu, względnie ciepło około 0 stopni, choć na bagnach przy drodze są już lodowe placki. Krajobraz nieustannie brunatno - szary. Kolorów dodają tylko chwilowe prześwity słońca i CPN-y wraz z neonami "Cafe Bar" dla tirowców. Na jednym z większych podjazdów coś się zepsuło, okazało się że to wał w reduktorze. Sprawa poważna. Przyjechała Milicja ale szybko pojechali. Już ciemno. Wladimir na nachyleniu 10% wlazł pod maszynę podreperować nieco, żebyśmy się dotoczyli do najbliższego postoju - jakieś 500m. Ja szedłem za Tirem z żelazną blokadą, kiedy możliwe było już pokonanie tej odległości - żeby w razie przystanku nie zjechał niespodziewanie. Musiałem trzy razy wetknąć blokadę pod 30 tonowego olbrzyma. Udało się, jesteśmy na szczycie wzgórza na postoju. "Sibirskaja Korona", suszone sardynki i kolejny nocleg - nazajutrz naprawimy. W barze poznaliśmy dwóch Kazachów - kierowców również zepsutych ciężarówek i Laurę - młodą kucharkę zafacynowaną obcokrajowcami. Zasypiamy z nadzieją na lepsze jutro.
Źródło: Ekspedycja III Sey
|