- KOLOS za wyczyn roku 2000.
- założyciel i prezes "Centrum Sportów Górskich w Przestrzeni" zajmującego się szkoleniami i popularyzacją sportów ekstremalnych.
Jest autorem najgłębszego polskiego nurkowania w jaskini - Hranicka Propast (do głębokości 133 m). Jako pierwszy zszedł na dno Jeziora Hańcza - (105 m) Starnawski jest uczestnikiem najtrudniejszego na świecie rajdu multidyscyplinarnego ECO-CHALLANGE (Maroko `98, Argentyna-Patagonia `99).
Poprawił swój rekord Polski w nurkowaniu w jaskiniach o 50 m schodząc w Hranickiej Propasti na Morawach na głębokość 181 m. Na nurka działa tam ciśnienie pięciokrotnie wyższe niż wytworzone w oponie samochodu ciężarowego. Osiągnięty wynik lokuje Starnawskiego w ścisłej światowej czołówce nurków jaskiniowych.
32-letni Krzysztof Starnawski jest jednym z czołowych przedstawicieli sportów ekstremalnych w Polsce. Utrzymuje się z organizowania skoków na linach w Stańczykach oraz kanioningu we Francji. Jest również ratownikiem TOPR oraz instruktorem wielu nietypowych dyscyplin sportu.
Kolosa w pierwszej edycji konkursu otrzymał za ustanowienie rekordu Polski w głębokości nurkowania jaskiniowego. W 1999 r. opuścił się pod powierzchnię wody w systemie Hranicka Propasti do poziomu 133 m. W ubiegłym roku planował przekroczenie głębokości 200 m. Nie udało się, jednak wynik o 19 m słabszy i tak czyni go jednym z największych światowych specjalistów w tej dziedzinie. Absolutny rekord należy zaś nadal do Nuno Gomeza, który w grocie Bushmansgat w Republice Południowej Afryki osiągnął głębokość 283 m. Podobna sztuka udała się na Jukatanie w Meksyku Jimowi Boudenowi.
Podczas ubiegłorocznego wyjazdu Starnawskiego na Morawy niemal wszystko układało się nie tak jak powinno. Począwszy od pogody, a na kłopotach z działaniem komputera skończywszy. Dzięki silnej woli i pomocy towarzyszących nurkowi kolegów, udało się doprowadzić całe przedsięwzięcie do szczęśliwego zakończenia.
Starnawski rozpoczął przyzwyczajanie się do głębokości z jaką chciał się zmierzyć w czeskiej jaskini od zejścia na 85 m. Przed nim żaden Polak nie osiągnął w jaskini takiego poziomu. Przygotowując się stopniowo do decydującego ataku, już podczas czwartego nurkowania poprawił swój 133-metrowy rekord o 7 metrów. W dzień przed finałowym nurkowaniem cała siedmioosobowa ekipa zebrała się w komplecie. Zjedli wspólnie kolację i rozłożyli się na nocleg w skalnym syfonie. Rano, o piątej, Starnawski obudził towarzyszącego mu od samego początku Pawła Dybka i zaczął szykować się do zejścia pod powierzchnię wody. Podstawową sprawą, warunkiem przetrwania w naturalni saturowanej wodzie czterech i pół godziny, było założenie na siebie kombinezonu z elektrycznym systemem grzewczym. Dopiero na to szedł szczelny skafander nurkowy z cewnikiem do odprowadzania moczu.
W sumie cały sprzęt, jaki Starnawski musiał ze sobą zabrać, by móc się bezpiecznie zanurzyć na tak dużą głębokość ważył niemal 200 kg. Złożyło się na nie jedenaście butli i automatów oddechowych z różnymi mieszaninami gazów, pięć samodzielnie wykonanych reflektorów (120 W każdy) oraz zasilanie do nich, tabele dekompresyjne, przyrządy pomiarowe, kołowrotek z łączącą go ze światem "nicią Ariadny", trochę skondensowanego mleka i soku jabłkowego, a także parę kolorowych magazynów, które miały uczynić wynurzanie mniej uciążliwym. To wszystko zaczął nakładać na siebie rzecz jasna dopiero po wejściu do wody, gdzie nie czuł olbrzymiego ciężaru.
Schodząc pod wodę Starnawski miał dokładnie 21 minut, aby osiągnąć rekordową głębokość. Po tym czasie musiał rozpocząć stopniowe wynurzanie. W przypadku opóźnienia nie starczyłoby mu zapasów gazów, by wytrzymać niezbędne długie minuty "wiszenia na dekompresji", czyli przyzwyczajania się do zmiany ciśnienia. Polskiemu nurkowi udało się jednak bez większych problemów zejść na planowaną głębokość 175 m. Doświadczenie pozwoliło mu przezwyciężyć objawy głównej zmory nurków - HPNS, czyli Syndromu Neurologicznych Objawów Wysokich Ciśnień. Po wykonaniu planu minimum wykorzystał czasową rezerwę, jaka mu pozostała i opuścił się do poziomu 181 m. Ustanowienie imponującego rekordu stało się faktem. Była jednak najwyższa pora, by rozpocząć stopniowe i powolne wynurzanie. Oczekujących go nad taflą wody kolegów ujrzał dopiero po ponad czterech godzinach.
Ostatnią godzinę przed wynurzeniem spędził Starnawski zaledwie trzy metry pod powierzchnią. Choć był już tak blisko, nie wolno mu było niczego przyspieszać. Wszystko po to, by w jego organizmie zajść mogły odpowiednie reakcje przemiany gazowej. Gdy wreszcie wydobył się z wody, otrzymał zasłużone gratulacje od kolegów. W końcu nadeszła pora by zacząć świętować sukces. Jakby nie było, nie każdemu udaje się zanurkować na głębokość prawie dwa i pół razy większą niż wysokość wieży mariackiej. W dodatku w jaskini.
Źródło: MART
Materiały opracowano wspólnie
z Organizatorem Konkursu KOLOSY
Małopolską Agencją Rozwoju Turystyki
warto kliknąć
|