|
Anna Milewska - odbiera KOLOSA za Anne Czerwińską |
- nagroda KOLOSA 2000 w kategorii Alpinizm
Zdobywając w maju ubiegłego roku Mt. Everest stała się pierwszą Polką i drugim po Leszku Cichym polskim himalaistą mającym w swoim dorobku Koronę Ziemi, czyli zdobycie najwyższych szczytów siedmiu kontynentów. Z wykształcenia jest doktorem farmacji, po górach wspina się od 32 lat.
Wejście przez Czerwińską na Everest to dowód ogromnej siły woli i niezwykłej wytrwałości. Polki nie zraziły jej trzy nieudane próby wejścia na szczyt w poprzednich latach. Czwarte podejście, od strony południowej, zakończyło się powodzeniem mimo wielu przeciwności. Pani Anna jest również najstarszą kobietą jaka kiedykolwiek stanęła na najwyższym punkcie Ziemi.
Najwłaściwszym określeniem ubiegłorocznego sukcesu Anny Czerwińskiej jest słowo "ukoronowanie". Korona Ziemi, której osiągnięcie, po zdobyciu Mt. Everestu stało się jej udziałem to najwyższe szczyty poszczególnych kontynentów. W Europie Mt. Blanc oraz Elbrus (należy zdobyć oba wierzchołki ponieważ istnieją wątpliwości, czy najwyższą górę Kaukazu należy traktować jako szczyt europejski), w Afryce Kilimandżaro, w Ameryce Północnej Mt. McKinley, w Ameryce Południowej Aconcagua, na Antarktydzie Mount Vision, w Australii i Oceanii Góra Kościuszki i Carstensz Pyramid (pierwsza leży na kontynencie australijskim, druga, ponad dwukrotnie wyższa, na Nowej Gwinei) oraz rzecz jasna Mt. Everest w Azji.
Za najtrudniejszy do zdobycia pod względem technicznym szczyt na tej liście Czerwińska uważa Carstensz Pyramid (4884 m n. p. m.). Na najwyższym wierzchołku "krainy deszczowców", jak nazywa Nową Gwineę, stanęła w 1999 r. podczas wyprawy, w której brał udział m. in. Leszek Cichy, dla którego zdobycie wówczas Carstensza oznaczało, że stał się pierwszym Polakiem z Koroną Ziemi w dorobku.
Jednakże górą, której zdobycie sprawiło Annie Czerwińskiej rzeczywiście najwięcej trudności jest właśnie osiągnięty w ubiegłym roku Mt. Everest. Trzy pierwsze wyprawy na najwyższy szczyt Ziemi, które w latach 1997, 1998 i 1999 podejmowała od strony północnej, uznawanej za bardziej atrakcyjną pod względem sportowym zakończyły się niepowodzeniem. Niewiele brakowało, by podobnie stało się z czwartą próbą, podjętą tym razem od strony nepalskiej. Ogromna determinacja i psychiczna wytrzymałość pozwoliły jednak Polce stanąć wreszcie na wysokości 8848 m n. p. m.
W maju 2000 r. Czerwińska wspięła się na Mt. Everest dokonując tego w systemie "independent climber" (tzn. bez pomocy komercyjnej agencji wspinaczkowej, która troszczy się o wszystkie sprawy związane z wyprawą). W wychodzeniu pomagać miał jej tylko jeden szerpa. Po dojściu do Przełęczy Południowej załamała się początkowo przepiękna pogoda. W oczekiwaniu na jej poprawę szerpa źle się poczuł i zużył większą część tlenu przygotowanego dla himalaistki. W końcu Anna Czerwińska zdecydowała się zaatakować wierzchołek. Udało się. Na szczycie przebywała przez dziesięć minut. Była sama. Nie mogła zdjąć z twarzy maski tlenowej, bo bała się, że przymarznięte tworzywo odejdzie razem ze skórą. Ze schodzenia z Mt. Everestu nie pamięta prawie nic. Brak tlenu spowodował, że mózg przestał prawidłowo funkcjonować. Na szczęście do żadnego wypadku nie doszło i Polka wróciła z wyprawy cała i zdrowa.
Podczas pobytu w Himalajach Czerwińska przeżyła także prywatną tragedię. Z kraju przyszła wiadomość o śmierci jej matki. Choć początkowo chciała ze wszystkiego zrezygnować i wracać do Polski ostatecznie zdecydowała, by się nie poddawać. Stanęła na najwyższym szczycie kuli ziemskiej pomimo tego, iż po raz kolejny wydawało się, że wszystko wręcz sprzysięgło się, by jej to uniemożliwić.
Po osiągnięciu Korony Ziemi Anna Czerwińska nie zamierza osiadać na laurach. Już teraz planuje wyprawy na kolejne ośmiotysięczniki. Jej marzeniem jest również piesza wyprawa na Biegun Południowy. O tym pomyśle mówi, że być może taki sposób zmagania z naturą dałby jej nawet większą satysfakcję niż górska wspinaczka.
Źródło: MART
Materiały opracowano wspólnie
z Organizatorem Konkursu KOLOSY
Małopolską Agencją Rozwoju Turystyki
warto kliknąć
|