Mistrzostwa Świata w Rodeo Kajakowym - Graz 2003
| Tomasz Kukuła
|
|
Zmagania z TERMINATOREM
Przy dźwiękach głośnej muzyki startowali reprezentanci takich egzotycznych krajów jak Republika Południowej Afryki, Japonia, Zimbabwe, Kostaryka, Nepal. Atmosfera była fantastyczna, pogoda świetna, a my ciągle nie mogliśmy wymyślić jak zapanować nad Terminatorem. Przed właściwym startem mieliśmy możliwość potrenowania w odwoju przez ok. godzinę. Ależ to był SMOK. Podczas pierwszych wejść do Terminatora walczyliśmy raczej o utrzymanie się na powierzchni wody i zaczerpnięcie oddechu, a nie myśleliśmy o wykonywaniu figur. Kolejne próby zapanowania nad tym smokiem przynosiły coraz lepsze efekty, ale sił coraz bardziej ubywało.
|
W końcu przyszła kolej na nas. Jako pierwszy na swoim kajaku Ego czeskiej firmy Zelezny wystartował Sikor. Zważywszy, że był zaraz po ciężkiej podróży, zmęczony dodatkowo wcześniejszą przeprawą z odwojem dorobek 11pkt. można uznać za przyzwoity. Zwłaszcza że były to pierwsze punkty zdobyte przez polskiego zawodnika w historii Mistrzostw Świata w Rodeo kajakowym. Dla nas ważne było, że braliśmy udział w czymś wielkim.
W czwartek rano swoją szansę miał Szumek. Jak na niekwestionowanego Mistrza Polski przystało jego poczynania w terminatorze przyniosły lepsze efekty. Udało mu się wykonać parę podstawowych figur i z dorobkiem 49,66pkt uplasował się na 88 miejscu (na 130 startujących).
Kolejny krok w przygotowaniach do Himalayaka
Po naszych startach postanowiliśmy pożegnać Graz. O wynikach finałowej rozgrywki mieliśmy się dowiedzieć już tylko z internetu. Trochę nam było żal wspaniałej atmosfery, ale zdecydowaliśmy wykorzystać nadarzającą się okazję do popływania po bardzo trudnej rzece Enns. Był to nasz kolejny krok w przygotowaniach do wyprawy w Himalaje
Umówiliśmy się z chłopakami w pobliżu rzeki. Nad ranem w piątek przyjechali Finezja, Arbuz, Leszek, Valdi, Ryba i Słodki.
Dolny odcinek Ensu
Na sam początek zdecydowaliśmy się popłynąć łatwiejszy kawałek rzeki, tuż poniżej bardzo trudnego odcinka zwanego Kummerbrueckestrecke. Dolina w intensywnym przedpołudniowym słońcu wyglądała przepięknie. Odcinek, który pokonywaliśmy, nie był długi. Kilka kilometrów o trudności WW III- IV spodobało się wszystkim. Rzeka płynęła w niezbyt głębokim korycie. Przy średnim poziomie wody liczne, porozrzucane chaotycznie, duże głazy i częste niezbyt wysokie uskoki koryta dawały wszystkim dużo satysfakcji. Ale to nie miał być gwóźdź programu.
Tuż przed końcem tego odcinka, mieliśmy do pokonania "moment" WW 5-. Taki spory uskok z olbrzymim, przylewanym przez wodę głazem pośrodku, na którym tworzyła się wywracająca fala. Nurt płynący lewą strona wpadał pod blok skalny. Po prawej nie było podmytej skały, ale za to problem stanowił kolejny trochę skośny, spory uskok z dosyć głębokim odwojem.
Całej ekipie udało się przepłynąć to trudne miejsce i bez większych problemów dopłynąć do końca. Po wyjściu z wody, przygotowaliśmy obiad. Podczas wypoczynku podjęliśmy decyzje o płynięciu Kummerbrueckestrecke. Ten bardzo niebezpieczny i wymagający odcinek o trudności WW V-,V+ na długości ok. 1 km miał być podsumowaniem całego wyjazdu.
Kummerbrueckestrecke czyli regularne WW 5
Pływanie rozpoczęliśmy późnym popołudniem. Na płynięcie zdecydowali się Szumek, Valdi, Leszek, Ryba i Arbuz. Już po pierwszych 100m okazało się że siła rzeki jest niesamowita. Na pierwszej katarakcie wykabinował się Ryba. Nie miał problemów z dostaniem się na brzeg ale jego kajak płynący w dół rzeki momentalnie straciliśmy z oczu. Zdecydowaliśmy się go nie gonić, rzeka była zbyt trudna by płynąć bez wcześniejszego rozpoznania z brzegu i asekuracji konkretnego odcinka.
Postanowiliśmy że Ryba będzie nam towarzyszył do końca najtrudniejszego odcinka i pomagał w zabezpieczaniu niebezpiecznych miejsc.
Mozolnie posuwaliśmy się do przodu. Każde kolejne 100 m rzeki dawało nam satysfakcje pracy w grupie. Oglądanie, dyskusja i planowanie płynięcia, taktyczne rozstawienie asekuracji, sprawiało nam dużą frajdę. Przy okazji byliśmy wdzięcznym tematem do zdjęć i filmu, które z brzegu pstrykał Sikor i kręcił Tomanek.
5 minut Valdiego
W połowie Kummerbrueckestrecke napotkaliśmy kataraktę składającą się z sekwencji dwóch dużych odwojów o głębokiej cyrkulacji. Było to chyba najtrudniejsze miejsce na rzece. W pierwszym odwoju Valdi miał swoje "5 minut". Złapał go pierwszy z odwojów i nie chciał puścić. Obracało go w nim jak w pralc. Walcząc o utrzymanie się na powierzchni, bezwiadnie robił obroty, świeczki, kartwile. Później śmieliśmy się że wykręcił by całkiem niezły wynik na zawodach rodeo, ale w momencie jak walczył w odwoju nie było nam do śmiechu.
|
Cała akcja nie zakończyła się na szczęście kabiną. Od tego najtrudniejszego miejsca, przed nami pozostawał już tylko około 500m odcinek Kumerbrueckestrecke z pięknym nagłym uskokiem rzeki który mogliśmy pokonać trudną dosyć techniką zwaną boofem. Niespodziankę sprawił nam Leszek, który mimo iż pływa od niedawna dawał sobie fantastycznie radę. Po spłynięciu najtrudniejszego odcinka, popłynęliśmy jeszcze raz poranny odcinek w poszukiwaniu kajaka Ryby. Na nasze szczęście Finezja widząc jak Ryba wywraca się wskoczył w samochód, dojechał do pierwszego mostu i tam z drobnymi problemami wyłowił go z wody.
Rzeka Enns dała nam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Dalej pojechaliśmy pływać łatwiejszą rzekę Steyr a potem ruszyliśmy w stronę Polski.
W międzyczasie dowiedzieliśmy się że mistrzem świata rodeo został reprezentant USA Jay Kincaid.
Źródło: informacja własna
|