HK 8; Duth Kosi
| Ekipa Himalayak
|
|
20.11.2003 (8 dzień)
W nocy było zimno - 5 stopni. Nad ranem zanim doszło do nas słońce niewiele więcej. Przygotowywanie kajaków i sprzętu trwało prawie do 11:00. W międzyczasie zrobiło się cieplej. W słońcu mogło być nawet 20 stopni.
Start nastąpił poniżej mostu nad Jorsale. Początkowe metry rzeki nie wyglądały na trudne. Razem z Rybą i dwoma szerpami zeszliśmy jakąś godzinę poniżej miejsca startu do mostu w miejscowości Chuoma. Zanim przypłynęli minęły przeszło 2 godziny. Ten odcinek rzeki oceniliśmy na długie sekwencje WW 5 a pomiędzy 4 +.
Dwa, bardzo niebezpieczne miejsca musieli obnieść. Na jednym z miejsc WW 5 Fido miał bardzo niebezpieczna przygodę. Podczas napłynięcia, wydawałoby się łatwego, złapał go boczny, skośny odwój, który wciągnął go do syfonu. Stało się to tak szybko i niespodziewane, że stojący na asekuracji przez chwilę nie wiedzieli, co się z nim stało. Kilka chwil minęło zanim zorientowali się, gdzie on jest i wyciągnęli go z stamtąd.
Na tym nie koniec. Fido zawziął się i spróbował jeszcze raz prawidłowo pokonać to miejsce. Niestety historia powtórzyła się. Jeszcze raz wylądował w syfonie tym razem zdecydowanie głębiej. Resztkami sił trzymał się skały, żeby nie wciągnęło go pod olbrzymi głaz, pod którym znikała woda. Bogu dzięki. Tym razem, choć nie bez problemów asekuracja kolegów pomogła mu wydostać się szczęśliwie z opresji..
Ok. 14 ruszyli dalej. Zaraz za mostem widzieliśmy, jak przygotowują się do asekuracji kolejnego trudnego miejsca. Chcąc zrobić im kilka zdjęć z brzegu po przejściu kilku kilometrów zatrzymaliśmy się w dogodnym miejscu. Czekaliśmy na nich bardzo długo coraz bardziej się niecierpliwiąc. W końcu nie wytrzymałem. Zacząłem iść w gore rzeki wypatrując, jakie to trudne miejsce tak długo zatrzymuje chłopaków. Po długim i uciążliwym marszu doszedłem do miejsca, skąd widziałem most w Chuoma, a kajaków ani śladu.
Wydostałem się znowu na szlak. Tam od przechodzących szerpów dowiedziałem się, że widzieli czterech kajakarzy w dole rzeki. Biegiem wróciłem do Ryby i ile sił w nogach ruszyliśmy na dół. Nie za bardzo chciało nam się wierzyć, że już przepłynęli. Przecież poprzedni odcinek pokonywali tak długo, a ten do łatwiejszych nie należał.
Po godzinie biegu wszystko się wyjaśniło. Z dala na przeciwnym brzegu rzeki na wysokości mostu w Pankhdon leżały kajaki. Po chwili byliśmy już przy przebierających się właśnie chłopakach. Szczęśliwie szerpowie z bagażami poszli od razu do mostu, a nie czekali na nas. Jak się okazało pierwszy odcinek od mostu w Chuoma okazał się na tyle łatwy, a może chłopcy byli już tak dobrze rozpływani, że przemknęli go nie zatrzymując się. Trudniejsze momenty mogli oceniać z wody bez wysiadania na brzeg, co zawsze pożera masę czasu. Tak że przemknęli przed nami, a my ich nawet nie zauważyliśmy.
Według ich oceny odcinek od Chuoma do Panhkdon to ciągle WW 4, 4+, kilka WW 5 wymagających asekuracji i jedna ewidentna obnośka. We znaki dawała im się bardzo zimna woda i brak słońca, które po południu szybko schowało się za wysoką grań.
Na jutro planujemy pokonanie ostatniego już odcinka górnej Dudh Kosi od Panhkdon do Ghat. Jak uda się skończyć w miarę wcześnie chcemy zostawić kajaki i ruszyć w górę szlaku tak, aby być jak najbliżej Namche Bazar.
Tomasz Jakubiec "Tomanek"
Źródło: informacja własna
|