Andrzej Kulka » Himalayak 2003 » HK 14; P³ywanie cd - Bhote Kosi 2
HK 14; P³ywanie cd - Bhote Kosi 2

Ekipa Himalayak


Tej nocy uda³o nam siê znale¼æ jedyne chyba p³askie miejsce w okolicy, tu¿ przy czym¶, co przypomina³o kapliczkê. Rano obudzi³y nas dzieci. S±dz±c z ich reakcji, po raz pierwszy widzia³y bia³ych, którzy nocowali w warunkach gorszych, ni¿ one same. Kilometr dalej by³, co prawda camping, ale kosztowa³ 20$ za osobê, wiec dali¶my spokój.

Szybko pozbierali¶my siê, ugotowali¶my chiñskie zupki i herbatê, po czym ruszyli¶my w górê rzeki. Zatrzymali¶my siê na ma³e siku i gdy w najlepsze, oddawalismy siê tej przyjemnej niew±tpliwie czynno¶ci, na twarzy Arbiego, dok³adnie miedzy oczami usiad³ postrach miejscowej ludno¶ci - Barul I Okrutny. Skrzy¿owanie osy i szerszenia.

Zobacz  powiêkszenie!
Fido
Przez u³amek sekundy Arbi zastanawia³ siê, w którym miejscu bardziej potrzebne s± jego rêce, ale ¿±d³o, które zanurzy³o siê u nasady nosa nieszczê¶nika przy¶pieszy³o t± decyzjê. Arbi zawy³ potwornie, po czym zacz±³ szarpaæ siê z potworem. Dooko³a natychmiast ustawili siê koledzy i jak w czasie bójki na szkolnym boisku zaczêli dopingowaæ Arbuza.

Po nieca³ej minucie zachrypniêty od ci±g³ego krzyku Arbi pokona³ skrzydlatego potwora. Pewno¶ci o ¶mierci przeciwnika nabra³ dopiero po 100-krotnym wdeptaniu napastnika w ziemie. Nast±pi³y tyle¿ nerwowe, co i dramatyczne próby udzieleni naszemu druhowi pierwszej pomocy. Niestety nie mo¿na powiedzieæ, ¿e powy¿szy incydent nie odbi³ siê na urodzie Micha³a.

Rozgrzani tym wydarzeniem dojechali¶my do miejsca, gdzie mieli¶my zej¶æ na rzekê. W czasie przebierania siê w kajakowe ciuchy, ponownie nadlecia³a eskadra (o tym, jaka to by³a formacja, wiemy od Kikiego, którego tato by³ w jednostce lotniczej kapralem w randze majora, odpowiedzialnym za cale skrzyd³o) barulowych m¶cicieli. Jeden niestety przedar³ siê przez ¶wietnie teraz funkcjonuj±c± obronê przeciwlotnicza w postaci wiruj±cych z niezwyk³± szybko¶ci± r±k Arbiego I po¶wiêcaj±c w³asne ¿ycie zada³ naszemu drogiemu koledze kolejny podstêpny cios, tym razem w ucho. Piêciominutowy s³owotok poszkodowanego, nie bardzo nadaje siê do odtworzenia, ze wzglêdu na helsiñsk± konwencje o ochronie praw cz³owieka, w tym przypadku czytaj±cego to czytelnika.

Historia ta przyspieszy³a nasz± decyzje o zej¶ciu na wodê. Zdecydowa³ siê na to i Arbi zwany teraz przez przyjació³ Qasimodo. Tomanek postanowi³ nie schodziæ tego dnia na rzekê, aby wykurowaæ siê z pot³uczeñ, których nabawi³ siê podczas kabiny. Rzeka mia³a byæ naprawdê trudna, ciag³e WW +4, z kilkoma miejscami WW 5 i szóstkowym syfonem.

Mimo silnego bólu w ramieniu, zdecydowa³em siê p³ynaæ. Rzeka by³a piêkna, p³yne³a g³ebokim canyonem, który w³a¶ciwie uniemo¿liwia³ ewentualne wyjscie. Ju¿ pierwsze chwile na rzece pokaza³y, ¿e powinienem by³ odpocz±æ z Tomankiem. Ustalilismy szyk: Sikor otwiera, Fido niszczyciel zamyka. Pierwsze kilkaset metrów, po ustalonym szyku zostaje tylko wspomnienie. Zbieramy siê w ma³ej cofce, spojrzenia mówi± wszystko: to bêdzie naprawdê szybka jazda bez trzymanki.

Angole, którzy p³ynêli to przed nami, mówili, ¿e jest strasznie. Nie mylili siê. W spojrzeniach nie by³o widaæ strachu – jeszcze… Udaje nam siê dop³yn±æ do pierwszej powa¿nej przeszkody – szóstkowego syfonu.

Jest przera¿aj±cy, prawa strona jest do¶æ ³atw± drog± p³yniêcia, ale ewentualny b³±d mo¿e byæ tragiczny w skutkach i mimo dobrej asekuracji nie wierzê, ¿eby¶my byli w stanie komu¶ tam pomóc. Decyzja, kto p³ynie: Fido zwleka, ja odpuszczam. Przed nami jeszcze tyle fajnego p³ywania, szkoda by by³o zrobiæ sobie krzywdê ju¿ teraz. Zastanawiam siê w duchu, sk±d u mnie taka decyzja? Staro¶æ? Rozsadek? A mo¿e to, ¿e w Polsce czekaj± Ci, którzy s± dla mnie wa¿niejsi, ni¿ ta krótka chwila chwa³y.

Wszyscy bez wahania decyduj± siê obnie¶æ. Fido p³ynie, ale wygl±da tak, jakby decyzja o p³yniêciu mu siê wyrwa³a i teraz troszkê ¿a³uje. Rozstawiamy asekuracje, Fido leci. Nawet nie pochlapa³ twarzy. Przep³yn±³ to jak profesor. Wszyscy jeste¶my pod wra¿eniem. Ma go¶æ dzieñ.

Nastêpne miejsce nietrudny WW +4 rapid. Du¿o wody, kupê piany, parê sporych dziur i na koñcu silny odwój, który mo¿na omin±æ tylko z lewej strony, tu¿ przy skale. Rozstawiamy asekuracje i £ukasza z kamera.

Sikor, Arbi, Fido wszyscy szybko i sprawnie. Kolej na mnie, no w³a¶nie oni zrobili to szybko. Mnie bark nie pozwala siê rozpêdziæ, p³ynê jak ciapa. £apie mnie druga dziura i natychmiast przewraca. Przekonany, ¿e jest g³êboko sk³adam siê do eskimoski od tylu, jest szybka, a ja mam ma³o czasu. Przede mn± silny odwój o g³êbokiej cyrkulacji. Ju¿ raz topi³em siê w podobnym na Korsyce. Silne uderzenie g³ow± o kamieñ, ju¿ wiem, ¿e siê pomyli³em, jest bardzo p³ytko. Zahaczam wios³em o dno, szarpniêcie w ramieniu, ¿e a¿ w piêtach poczu³em. Sk³adam siê powtórnie, kolejne dwa silne uderzenia g³ow± o kamienie. Jak to dobrze, ¿e wzi±³em solidny kask z garda! Kolejny raz zahaczam wios³em, rêka nie wytrzymuje. Ledwo siê kabinujê.

Nabieram powietrza i niemal natychmiast wpadam do odwoju. Wydaje mi siê wszystko trwa wieczno¶æ, ¶wiate³ko w tunelu, przewijaj±cy siê przed oczami film, wszystko jak w lekturze ¿ycie po ¿yciu. Zaczynam piæ wodê, jak to zawsze mówili¶my? ¯yæ szybko, umrzeæ m³odo, zostawiæ po sobie przystojnego trupa...

Odwój ci±gle trzyma, jakie¶ my¶li, ¿eby ¶ci±gn±æ kamizelkê, wtedy woda wt³oczy mnie g³êbiej, a przy dnie odwój nie ma ju¿ takiej si³y. Jest jak w pralce, nie wiem gdzie i w jakiej pozycji jestem. Nagle, chyba bez mojego udzia³u wypluwa mnie. Widzê ch³opaków. ......CO ZA WIDOK, UWIELBIAM ICH!!!
Zwijaj± rzutki, znaczy, ¿e parê rzutów nie wysz³o. Wreszcie mam!!!

Tyle razy na obozach mówi³o siê kursantom, ¿eby nigdy nie owijali rzutki wokó³ rêki, pierwsze, co robiê, to dok³adnie j± owijam. Mogê po³amaæ palce, ale nie mogê jej pu¶ciæ, drugi raz jej nie z³apiê, nie mam si³y. Wreszcie jestem przy brzegu, ale uczucie!

Ju¿ wiedzia³em, ¿e z p³ywaniem mogê siê po¿egnaæ. Rêka bola³a bardzo, nie by³em w stanie j± poruszyæ. Dowiaduje siê, ¿e ch³opcy nie z³apali wios³a, có¿ 800 z³otych w plecy. Mówiê, ¿e wszystko ok. ¯eby p³ynêli, ja wyjdê jako¶ na górê. Ka¿± mi zostawiæ kajak, chyba naprawdê siê o mnie martwi±. £ukasz na odchodnym rzuca, ze film wyszed³ ¶wietnie i pani z telewizji bêdzie zachwycona. Cieszê siê rado¶ci± kolegi i pani z TV.

Jeszcze tylko przepromowanie mnie na druga stronê rzeki, bo tylko tam jest iluzoryczna, ale jednak szansa wyj¶cia na szosê. Przeci±gaj± mnie na rzutce, nie mogê kontrolowaæ swojej pozycji przy pomocy r±k, obraca mnie twarz± do wody i znowu pije. Zastanawiam siê czy Sikor mnie utrzyma, wa¿y przecie¿ nieca³e 60 kg, ja 90, do tego jeszcze silny nurt. Przeci±gnê³o go po ska³ach, ale rzutki nie pu¶ci³, mi³o z jego strony.

Wkurzony do granic mo¿liwo¶ci postanawiam wyj¶æ na górê z kajakiem. Droga jest koszmarna i zajmuje mi prawie 2 godziny. U¿ywam po drodze wszystkich znanych mi s³ów powszechnie uznawanych za niecenzuralne. Wymy¶lam te¿ kilkaset nowych. I nie z powodu bólu, czy ciê¿kiej drogi, ale dlatego, ¿e ¿y³em my¶l± o tym wyje¼dzie ca³y rok, wyda³em po to by moc p³ywaæ po tych rzekach kilka ¶rednich krajowych pensji, a teraz bêdê przygl±da³ siê z brzegu, jak ch³opcy robi± to beze mnie. Docieram na górê, daje znak Tomankowi, ¿e wszystko ok. Ch³opcy dop³ywaj± do koñca, ale dostaj± mocno w ty³ek. Kilka razy wychodzili, ¿eby obejrzeæ trudno¶ci, parê razy obnie¶li rzeczy niemo¿liwe do sp³yniêcia. Ja postanowi³em utopiæ wszystkie ¿ale w miejscowym piwie... udaje siê to bez problemu.

Nastêpnego dnia dowiaduje siê, ¿e moja kabina dramaturgi± przypomina³a przygodê go¶cia, który wszed³ do cukierni i dowiedzia³ siê, ¿e nie ma jego ulubionych p±czków z ró¿±. Jednym s³owem nuda, kicha i w³a¶ciwie nie wiadomo, po co ten ca³y tekst.

Dariusz Szewczyk "Ryba" i Tomasz M³ot "Kiki"

¬ród³o: informacja w³asna
1
Himalayak 2003
WARTO ZOBACZYÆ

Indie: ¦wiête miasta
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ¦wiatPodró¿y.pl