Andrzej Kulka » Himalayak 2003 » HK 17; W dół Dudh Kosi 2
HK 17; W dół Dudh Kosi 2

Ekipa Himalayak


07.12.2003
Tym razem udało nam się rozpocząć o 9 rano. Na początek mieliśmy do przepłynięcia tylko 100 m do miejsca, gdzie po raz kolejny urywał się horyzont. Trzeba było zatrzymać się po prawej, gdzie brzeg wyglądał zdecydowanie ciekawiej do ewentualnej przenośki. Droga do bezpiecznej cofki prowadziła przez kilka nieregularnych uskoków z odwojami. Niestety jeden nich zwiózł za bardzo na środek Fida. Nie miał już czasu nic innego zrobić, jak próbować płynąć do przodu. Zniknął nam z oczu. Łuki, który widział go mówił, że wpadł w regularne WC.


Odwój przez całą szerokość z dodatkowym, potężnym syfonem po lewej, do którego trafiała część wody. Długo Fido walczył w tej pralce, ale ciągle wciągało go z powrotem i wywracało we wszystkie strony. Niestety był bez szans. Wyczerpany zrobił kabinę. Szczęśliwie odwój wypluł go nie wciągając do syfonu. Poszedł w pław, w potężne gruzowisko skalne miedzy, którym woda przedzierała się wąskim przejściem. Dobrze, że nie wciągnęło go pod któryś z tych głazów.

Dobrze również, że zaraz potem było krótkie wypłaszczenie, na którym miał możliwość załapać się do dużej cofki. Co prawda po pas w wodzie i przy wysokiej pionowej skalnej ścianie, ale z wiosłem w ręce i dużymi szansami na wspięcie się na tą ścianę i dojście do nas. Kajak poszedł w ślady właściciela i z wydatną pomocą Arbiego wylądował w cofce niedaleko Fida. Sytuacja była opanowana. Nas oczywiście czekała przenośka. Musieliśmy transportować kajaki na rzutce w górę i w dół. Może zdjęcia przynajmniej fajnie wyjdą.

Dwie ostatnie kabiny umocniły naszego kierownika w jego wcześniejszej decyzji. Płyniemy ostrożnie. Nad naszymi głowami wysoko pojawił się pierwszy most. Niedaleko upłynęliśmy. Poniżej kolejne WW 5 +. Dłuuugie. Chyba z 400 m. Obnośka po lewej. Głazy jak stodoła, stromo w dół. Od tego miejsca rzeka jak by nam odpuściła. Naszym wylanym potem zasłużyliśmy na nieoczekiwanie długi odcinek, na którym nie musieliśmy wysiadać z kajaków.

Po pewnym czasie dotarliśmy do zakrętu w lewo. Rozpoznanie wykazało, że coś jest, ale...da się... Faktycznie dało się. To cos było kolejnym, jakimś 2 metrowym spadkiem, zasłoniętym częściowo głazem jak Sukiennice z nieodłącznym odwojem, poniżej, ale skośnym, czyli w domyśle wypluwającym. Wszyscy przeszli i tę próbę pomyślnie. Nie obyło się przy okazji bez świeczek i eskimosek. Później zrobiło się wyraźnie łagodniej. W zasadzie do kolejnego mostu było jakieś WW 4. Przy moście postój w celu zorientowania się gdzie jesteśmy.

Dolina w tym miejscu rozszerzyła się, pojawiły się poletka, ludzie, zabudowania. Ruszyliśmy dalej. Rzeka jeszcze spokojniejsza. Przez kolejne 2 kilometry zrobiło się jak na Dunajcu. Płasko, szeroko rozlana rzeka, duże zakola z wysokimi skalnymi ścianami. Trwało tak aż do połączenia się z dużym dopływem wpadającym z lewej zaraz, za którym był już trzeci dzisiejszego dnia most.

Na wysokości połączenia klasyczne rumowisko skalne. Wyraźnie świeże. Widać, że w tym miejscu rzeka podczas każdej pory deszczowej zmienia się przez ciągle nanoszone nowe skały. Trudność niewielka. Może czwórka. Poniżej na wysokości mostu zatrzymujemy się. Na dzisiaj koniec pływania. Za nami jakieś 10 km.

Tomasz Jakubiec "Tomanek"

Źródło: informacja własna
1
Himalayak 2003
WARTO ZOBACZYĆ

Indie: Święte miasta
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl