Andrzej Kulka » Kolosy » VI OSP: Dzień Wody
VI OSP: Dzień Wody

Janusz Czerwiński


Mokre opowieści... za nami. Wbrew obawom - mimo dnia powszedniego niemal od początku sala Teatru Miejskiego wypełniona była prawie po brzegi.


Zaczęło się od... butów.
W uznaniu zasług władz Gdyni we wspieraniu środowiska podróżniczego - a corocznych Ogólnopolskich Spotkań i finałów Kolosów w szczególności - Michał Witkiewicz, wiceprezes Polskiego Klubu Przygody wręczył prezydentowi Wojciechowi Szczurkowi parę turystycznego obuwia. Zadowolony prezydent zapewnił, że fakt ten, prócz ugruntowania sympatii dla globtroterów - zachęci go także do bardziej intensywnego praktykowania wędrówek osobiście. A potem - ruszyli. Czterodniowy maraton rozpoczęli przedstawiciele wodnych "konkurencji". Spotkania prowadzi Bogdan Kwiatek

Szorstka ręka natury.
Najpierw Marcin Gienieczko, z Kętrzyna rodem, wspominał swój samotny spływ rzeką Jukon. Przez dwa i pół miesiąca przemierzał pontonem północne rejony Kanady i Alaskę, pokonując trasę 3100 kilometrów.

- Wiele przygód, spotkań z żyjącymi wśród surowej przyrody ludźmi, wiele oczarowań, niebezpieczeństw i zwątpień - tak podsumował swą wędrówkę młody podróżnik. W końcu zaś - była radość i satysfakcja ze szczęśliwego końca próby zmierzenia się z "szorstką ręką" tamtejszej natury.

Bo świat jest piękny.
Potem opowieść swą snuł Maciej Krzeptowski, który przez cztery lata, częściowo wespół z Ludomirem Mączką, prowadził wokół świata jacht "Maria". Piękna podróż, i piękna opowieść o niej - odkrywająca przed przed słuchaczami uroki zakątków Ziemi, z których każdy zasługiwałby na osobny wykład. Po drodze żeglarze zgromadzili bogate etnograficzne zbiory i przeprowadzali naukowe badania biologiczne.

Nie tylko adrenalina.
Jeszcze widownia nie otrząsnęła się spod leniwego czaru egzotycznych wysp - kiedy idyllę tę zakłociły ostre rytmy. W takt tej muzyki, wśród spienionej wody śmigały kolorowe kajaki grupy Himalayak. To przedstawiciele coraz liczniejszych w Polsce kajakarzy górskich rzucili wyzwanie rzece Duth Kosi - "bezlitosnej rzece Everestu". I w samej rzeczy - wiele trzeba odwagi by rzucic się w skotłowane odmęty potężnej górskiej rzeki, niosącej wody spływające z samej Góry Gór. Mrożące krew w żyłach sceny, błyskotliwa kajakarska technika... Nie wszystkim się udało wyjść z tego bez szwanku. Mieliśmy więc na filmie poturbowanego o kamienie śmiałka, patrzyliśmy w ściętą jeszcze grozą twarz człowieka tuż po uratowaniu cudem z łapczywych objęć wodny. Lecz, kiedy poziom adrenaliny wzrastał niebezpiecznie bohaterowie zmieniali się w wędrowców, smakujących himalajskie klimaty i życie tamtejszych mieszkańców.

Młodzi na "Starym"
I znów płynęlismy morzem, wraz z młodymi ludżmi, wśród których jedynym "Starym" był ich jacht. Młokosi ci, wbrew dobrym radom starszych, puscili się w wielką podróz, w trakcie której opłyneli Przylądek Horn, dotarli na Antarktydę do polskich polarników, a po drodze, w egzotycznych portach, zaznali wiele dobrej zabawy - i do tego szczęsliwie wrócili do domu. Ich wyprawa, to dowód, że czasem wystarczy mocno wierzyc w siebie aby zrealizować mało - z pozoru - realne marzenia.

- Najwiekszy zaś nasz sukces - skwitował jeden z dziewięciu bodaj młodzieńców - to fakt, że po roku wspólnego bytowania na małym, ciasnym jachcie - powróciliśmy do domu jako przyjaciele.

I tu, zapewne mamy klucz do sukcesu: jak widać - młodość nie musi znaczyć - niedojrzałość.

Henryk Twardy
Co jeszcze? Była rzecz o płetwonurkach, penetrujących dawny poligon atomowy w atolu Bikini. Była opowieść z Syberii rodem - z odkrywania krain Buriatów i Tuwińców. Był sukces polskiej załogi w regatach małych jachtów. Ale wieczorne prezentacje zdominował długo wyczekiwany Henryk Wolski. Po perypetiach w podróży, spóżniony mocno żeglarz dotarł do Gdyni po zmroku - po czym dał świetną, pełnej naturalnej swady i humoru relację z jedenastoletniego dzieła opłyniecia pod żaglami Bieguna Północnego. Dokonał tego jako pierwszy Polak i szósty żeglarz na świecie. To była bardzo piękna epopeja pełna wytrwałej walki z lodem i przeciwnościami losu - a także tymi stwarzanymi przez człowieka. Co rusz też teraźniejszość przeplatała się z przeszłością - bo przecież przedzierając się przez słynne przejścia Północno - Wschodnie i Zachodnie - Henryk Wolski i jego wielonarodowi towarzysze brnęli śladami pionierskich wypraw Nansena i Amundsena. Wielu z tych śladów zresztą czas nie zatarł - widzieliśmy je więc na własne oczy. Pisząc, po paru godzinach, te słowa - wciąż jestem pod wrażeniem urody tej prostej opowieści twardego żeglarza. Doprawdy - czapki z głów!

Źródło: Polski Klub Przygody

Polski Klub Przygody Materiały powstały
przy współpracy z
Polskim Klubem Przygody

 warto kliknąć

1
Kolosy
WARTO ZOBACZYĆ

Wielkie Zimbabwe
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl