Grecja: W adidasach na Olimp
| Wojciech Popławski
|
|
|
Tak wygląda Masyw Olimpu |
Plan wejścia na Olimp rozważyliśmy starannie, uwzględniając następujące czynniki: po pierwsze - czas i pora dnia. Wejście na Mitikas wymaga 4-6 godzin podejścia, ale na szczyt trzeba dojść przed 10 rano, gdyż później Zeus otacza się chmurami; po drugie: wyposażenie, żywność, ubranie; po trzecie: wybór drogi. Od wschodu, tj. od Litochoronu na Olimp można dojść kilkoma trasami: doliną Enipeas, gdzie można podjechać kilka kilometrów samochodem asfaltową drogą, można zejść z drogi w Gortsii i przejść granią przez Łąkę Muz, można wybrać spokojną i mniej uczęszczaną trasę bezpośrednio z Litochoro od południowej strony doliny przez chatę Livadaki. My wybraliśmy drogę doliną Enipeas, licząc na cieniste lasy, jakie mają towarzyszyć drodze aż do podszczytowego schroniska "A", tj. do wysokości 2100 m.
|
Główne wierzchołki widziane z podejścia pod schronisko Spilios Agapitos |
Grupę górską Olimpu budują dwa mniej więcej równoległe pasma górskie o ogólnej rozciągłości południowy zachód - północny wschód, oddzielone głęboką doliną potoku Enipeas. Pod względem geologicznym jest to zespół przekształconych skał mezozoicznych, przeważnie wapieni z wkładkami łupków.
W północnym paśmie o długości15 km, mieści się grupa najwyższych szczytów o wysokości 2700 - 2900 m. Pasmo południowe - Livadaki, długości około 10 km, jest niższe (najwyższy szczyt Kalogeros, czyli Mnich ma 2701 m. Są to więc góry o wysokościach bezwzględnych nieco wyższych od Tatr. Olimp leży tuż nad morzem. Litochoron od plaż Morza Egejskiego dzieli odległość około 5 km, a od Mitikas do morza jest zaledwie 17 km. Podejście z Litochoronu, znajdującego się na wysokości 300 m n.p.m., na Mitikas (2917 m) to pokonanie przeszło 2600 m, a więc wysokości 2,5-krotnie większej niż podejście np. z Kuźnic na Kasprowy Wierch!
Zachodnie zakończenie głównej, północnej grani łukowato skręca ku południowi, otaczając górne partie doliny Enipeas. Tu właśnie leży ciąg głównych szczytów w prawie południkowo biegnącej grani. Idąc od północy są to: Profitis Ilias (Prorok Eliasz) 2786 m, Stefani (Tron Zeusa) 2909 m, główny szczyt Mitikas (Nos, Pantheon) 2917 m oraz Skala (Schody) 2866 m. Główna, ostra i wyrazista grań zatraca się w okolicach Skali i dalej łukowato skręca na południowy zachód, południe i ostatecznie na południowy wschód, z większymi odosobnionymi szczytami Skolio (Krzywy) 2911 m i Ajos Antonios (św. Antoni) 2815 m. Stefani, Mitikas i Skolio nazywane są także Ta tria adelfia (Trzej Bracia), Ta tria vrachi (Trzy Skały) lub Three Pipes (trzy Fajki).
|
Autor w prionii |
Wielka, rozczłonkowana bocznymi dolinkami kotlina źródłowa Enipeas jest więc otoczona masywnymi wałami górskimi, z których sterczą skaliste grzbiety, tu i ówdzie przecięte ostrymi szczerbami przełęczy.
Roślinność jest rozmieszczona kolejno w czterech strefach. Nie ma między nimi określonych granic, które ulegają stopniowemu zatarciu. Jest to spowodowane ukształtowaniem terenu oraz mikroklimatem. Występują tu 23 gatunki roślin, które rosną tylko na górze Olimp, w tym rzadkość sięgająca korzeniami w kenozoik Jankea Heldreichii uprawiana koło klasztoru Agion Dionizios. Lasy sięgają wysoko. Pas pierwszy obejmuje najniższe wysokości, tj. od 300 m do 500 m i jest pełen liściastych drzew (dębów, kasztanów) oraz krzewów. Drugie pasmo, które rozciąga się do 1800 m to lasy mieszane sosnowo - bukowe, poszyte mirtami, jałowcem, żarnowcem; w niższych partiach spotyka się paprocie, a nawet poziomki. Wyżej, ok. 1800 m, panuje wyłącznie las sosnowy z dominującą tu sosną Heldreicha (Pinus heldreichi). Pnie drzew, dochodzące do 2-metrowej średnicy opierają się na gęstej sieci korzeni, często wychodzących na powierzchnię, oplatających skały i kamienie. Na wysokości 2100 - 2200 m sosny karłowacieją, rzedną i na koniec powierzchnia pokryta jest kępkami kłującej trawy. Wyżej już tylko dzwoniące pod butami piargi, drobne płytki skalne pochodzące z rozkruszonych łupków, na których ślizgają się podeszwy. Dalej w górę zaczyna się pas skalistych turni, pozbawiony gleby, i wreszcie granie, szczyty i leżące między nimi kotlinki.
Wody tu nie ma. Żlebami i jarami nie toczą się strumienie, brak tego cichego, łagodnego szmeru, który pieszczotliwie wpada nam w uszy w każdej nieomal dolince tatrzańskiej. Duże płaty wiecznych śniegów, zachowane gdzieniegdzie w kotlinkach, nie kończą się u dołu wyciekami. Śnieg w sierpniowym słońcu, co najwyżej sublimuje, otaczając się łagodną mgiełką.
|
Wyruszamy, oby Zeus był łaskawy |
Tak więc rankiem 14 lipca 2004 roku jeszcze w ciemnościach nocy, gdy całe San Panteleimonas jeszcze smacznie spało we troje ruszyliśmy na zdobycie tronu bogów: autor i Paweł z Danusią z Chorzowa. Umówiony Mercedes załadowany trzema osobami z lekkimi plecakami żwawo wiózł nas z hotelu autostradą przez Litochoro w górę stromą i krętą asfaltową drogą, wiodącą aż do źródła Prioni (ostatnie 400-500 m to tłuczeń).
Droga, początkowo biegnąca połogim stokiem góry przez gęsty las, koło niewielkiego schroniska "D" (miejsca przywozu tabunów turystów, którzy potem dumnie obwieszczają, że byli na Olimpie) pod wierchem Stavros (Krzyż) na wysokości ok. 960 m n.p.m. weszła w wysoko położone, górne partie zboczy Enipeasu i trzymając się górnej krawędzi doliny wiła się w niezliczonych zakrętach. Z prawej strome ściany skalne, z lewej od czasu do czasu między drzewami pojawiały się kilkusetmetrowe przepaście, nie zabezpieczone żadnymi poręczami czy słupkami.
|
Widok na schronisko Spilios Agapitos |
Na trzynastym kilometrze, licząc od litochorońskiego ryneczku, minęliśmy rozwidlenie dróg turystycznych; stąd ścieżka piesza prowadzi w górę, ku schronisku "C". Nasza szosa biegnie jeszcze 5 km, aż do Prioni. Właściwy szlak turystyczny zaczyna się koło wodospadziku i źródła Prioni, nieco powyżej podłej budy z desek noszącej dumny szyld "Snack Bar Zeus" (ciepława coca - cola, orzeszki, obwarzanki). Od razu przyplątał się do nas jakiś wychudzony szczeniak, który będzie nam towarzyszył aż pod Skalę. Dalej - to już prawdziwa turystyka, podejście ścieżyną słabo znakowaną strzałkami lub paskami wyblakłego czerwonego lakieru. Wiedzie ona początkowo dnem suchego jaru Enipeasu, a dalej stromymi zboczami przez rzedniejący las, w górę ku schronisku "A", czyli "Spilios Agapitos. Słońce dochodzące do zenitu wyciska z nas ostatnie krople potu, wiemy, że na całej drodze aż do schroniska nie ma ani kropli wody w żlebach: "ostatnia woda - to źródło Prioni!" - ostrzegają lokalne foldery i przewodniki.
Las rzednie, coraz więcej pni osmolonych z ręki gromowładnego Zeusa przez wzniecone piorunami pożary, i wreszcie wysoko nad nami, ulokowane na skraju obszernej półki skalnej ukazuje się oczekiwane schronisko. Jest już 9, szliśmy od Prioni trzy godziny. Wejdziemy więc na Olimp już w chmurach. Schronisko "Katafugion A" to po prostu solidny, szeroko rozłożony płaski dom
z zabudowaniami gospodarskimi, przystosowany do przyjmowania 60 osób w sezonie letnim.
|
Na szczycie Mitikasa |
Widok ze szczytu jest ponoć rozległy, wspaniały. Ku wschodowi błyszczy ołowianym lustrem Zatoka Termajska, za nią widoczne zarysy brzegów i wzgórz Półwyspu Chalcydyckiego. Ku zachodowi - pogórze Greveny, a za nim grzbiety Pindosu. Od południa horyzont zasłonięty pobliskim grzbietem Livadaki, ku północy - mur skalny przesłania nadwardarskie równiny Macedonii. Blisko, na wyciągnięcie ręki, biegnie tu dalsza część grani ze szczytem Stefani, zwanym też Tronem Zeusa, pod nami, od zachodu, kocioł Kazania. Jednak uroki panoramy mogliśmy podziwiać tylko podczas nielicznych chwil przejaśnień, kiedy łaskawy Zeus zechciał dmuchnąć i rozpraszał mglistą zasłonę chmurek. Na postumencie w blaszanym pudle znajdujemy "księgę szczytową". To dar austriackiego Alpenvereinu. Przerzucaliśmy pośpiesznie strony odnajdując polskie wpisy członków grupy spotkanej rankiem w Prionii. Miło było wpisać tam także swoje nazwiska...
|
Powrót ze szczytu |
Pora wracać. Schodzimy ostrożnie skalisto - łupkowatą ścianą w dół, do wietrznej i zimnej przełęczy, potem granią ku Skali. Na nasze powitanie wyszedł wychudzony czworonożny towarzysz nasze wędrówki, który czekał cierpliwie na ostatnich turystów. Coraz niżej, wyraźną ścieżka, po płytach i piargach w stronę "Katafugion A". Przywitał nas tutaj, a jakże, brodaty właściciel z Gorbaczowem. Oczywiście czujnie patrząc nam na ręce. Każdy krok w dół to malejąca numeracja pomalowanych na zakrętach kamieni, napotkany Fin z sił ONZ w Macedonii pomykający w dół aby zdążyć na samolot z salonik do Skopie ("-Góry w Macedonii są niższe ale dziksze i trudniejsze!"), dwie sympatyczne Estonki zasuwające do schroniska "A".
Gdy późnym popołudniem dotarliśmy do Prionii, umówiony taksówkarz czekał na nas zgodnie z umową. Zmęczeni lecz dumni i szczęśliwi wracaliśmy na kolację do Panteleimonas, wdzięczni Zeusowi za okazaną łaskę i przychylność.
Źródło: informacja własna
|