|
Tasmania: W poszukiwaniu diabła | |
fot. Mariusz Krzyżelewski
| |
Nawet dla tych, co wiedzą, że Tasmania jest częścią Australii, trudno im ją utożsamiać z całą resztą kontynentu. Maleńki wyspiarski punkt, gdzieś na południe od australijskich wybrzeży, przykuwający uwagę na mapie w kierunku Antarktydy raczej, niźli subtropikalnej większej części tego państwa. I słusznie, albowiem lądując na wyspie po kilkunastogodzinnym rejsie na pokładzie Spirit of Tasmania, wszystko co cię otacza zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, jak za dotknięciem różdżki czarnoksiężnika: pustynne głębie z nieprzepastnymi płaskimi przestrzeniami, jedynie czasami rozcinane niskimi, długimi skalnymi łańcuchami, suchymi jak pieprz rzecznymi korytami, oraz wielkie solne i suche jeziora przez większość roku, zamieniają się w regularne górskie pasma szczelnie wypełnione lasami, futrzanym mchem, śmigającą wodą wijących się rzek, krzewami nie do przebrnięcia. Cudowność perfekcyjnej czystości nieba, dającej wolną rękę słońcu, zamieniającą się po kilku godzinach marszu ze sprzętem na plecach w wyrafinowanego mordercę, tutaj zwykle jest szaro - burym dniem nadymającym się jak przekwitły balon, by w końcu wybuchnąć ciągłymi strugami deszczu.
Ale po deszczu jest słońce. Zawsze. Zawsze kiedyś. To tylko kwestia cierpliwości. Góry rodzą się w cierpliwości milionów, milionów lat wypiętrzania budulca ziemi - i są wyłącznie dla cierpliwych!
Gdy pogoda się w końcu zmienia na przyjazną człowiekowi, spanie jest dozwolone jedynie do wschodu słońca, a nawet parę minut po - jest grzechem śmiertelnym! To kraina porannych, gigantycznych mgieł, sunących dolinami i nad powierzchniami wielu ciemnych jak atrament jeziorek, wybornie skrytych pośród granitowych urwisk, klifów, a przed mniej dociekliwymi oczętami.
Wczesne słońce przebijając się przez opary mgły ukazuje inną rzeczywistość, niż ta, zaledwie dzień, co tam, parę godzin wcześniej: skały robią się powoli i powoli czerwonawe i "płoną", a gęste, wielkie bukiety trawy button grass przybierają tak intensywnego kolorytu, iż doprawdy ciężko uwierzyć, że to, co uwiecznione nie jest poddane czarodziejskim elektronicznym zabiegom.
|
|
|
|
|
Wystawy - Świat |
|
|
Warning: mysql_result() [function.mysql-result]: Unable to jump to row 0 on MySQL result index 16 in /usr/local/apache/www/htdocs/swiatpodrozy.fr.pl/andrzejkulka/prawe.php on line 442
|
|
Tasmania: W poszukiwaniu diabła |
|
|
|
|