HAWAJE
15:05
CHICAGO
19:05
SANTIAGO
22:05
DUBLIN
01:05
KRAKÓW
02:05
BANGKOK
08:05
MELBOURNE
12:05
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Kinga w Afryce » KwA 7: 01`06; Parę dni z malijskiego pamiętnika...
KwA 7: 01`06; Parę dni z malijskiego pamiętnika...

Kinga Choszcz


Zagadujemy jednego z czarnych chłopaków, który właśnie się spod niej wyczołguje usmarowany czarnym smarem.
- Jedziecie do Bamako?
- Tak, ale ciężarówka jest bardzo, bardzo powolna.
- Nie szkodzi, i tak nie ma innych opcji. Zabierzecie nas?
- Ile płacicie?
- Nic. Jedziemy stopem.
- Ile was jest? Trzy dziewczyny?
- Nie zajmujemy dużo miejsca...
- Dobra. Dajcie plecaki, wrzucimy na pakę.



Bo okazuje się, że ich jest już w kabinie czterech. Ale siedem osób też się spokojnie mieści. Usadawiamy się więc na łóżku w kabinie i przygotowujemy na długą noc... Droga do tej pory była gładka, ale teraz zaczynają się wyboje. Mohamed (tak, kolejny Mohamed, ale tylko jeden z tych czterech) miał rację - ciężarówka wlecze się bardzo powoli. Ale i tak szybsze to niż przespanie się na zakurzonym placyku. Przytulamy się skulone z Kati usiłując trochę się zdrzemnąć. Jest ciepło, miękko, nie ma przestrzeni na wyciągnięcie nóg, ale nie ma co narzekać.

20 styczeń

Zobacz  powiększenie!
Rzeczywiście, musiałam przespać parę godzin, przebudzając się tylko sporadycznie z niewygody, bo kiedy zatrzymujemy się, jest już podobno piąta rano, choć wygląda ciągle na środek nocy. W miejscu gdzie się zatrzymujemy, stoi ciąg ciężarówek, busików i aut. Okazuje się, że to jakieś miejsce ze szlabanem na drodze, który otwiera się o siódmej rano. Dziękujemy chłopakom za podwiezienie, zabieramy plecaki i pod budką strażników znajdujemy zadaszenie z pustym, obszernym łóżkiem, jakby czekającym na nas. Rozkładamy się tam i przesypiamy do rana.

Około siódmej nie jesteśmy bynajmniej wyspane, ale wstajemy słysząc hałas odjeżdżających pojazdów. Tym razem uliczne stoisko oferuje wyłącznie kawę z mlekiem oraz bagietki z majonezem. Posila się tylko Kati, ja jakoś nie jestem głodna. Przy stoisku zagadujemy mężczyznę w eleganckich afrykańskich szatach, który zaparkował nieopodal auto wraz z żoną i córeczką. Owszem, jedzie do Bamako. Waha się przez chwilę, ale w końcu zaprasza do auta. Wrzucamy plecaki do zakurzonego bagażnika i usadawiamy się na tylnim siedzeniu.

Zobacz  powiększenie!
Okazuje się, że szlaban oddzielał nie najlepszą drogę od prawdziwych bezdroży. Tu prowadzą jedynie wyjeżdżone ścieżki. Chyba za wcześnie pochwaliłam wczoraj malijskie drogi. Ale auto, choć nie ma napędu na cztery koła, nieźle sobie radzi, sunąc i wzbijając tumany pomarańczowego pyłu. Nie jest to długi dystans, ale przy takich drogach wydaje się nieskończenie dłużyć. Na szczęście nie musimy martwic się już o kolejnego stopa. Po drodze mężczyzna opowiada nam po francusku trochę miejscowych historii i nie omieszka zaznaczyć, że pochodzi z królewskiego rodu, a jego dziadek założył Kayes. Dziadek, który miał jedenaście żon i siedemdziesięcioro dzieci.

Droga jest długa i męcząca, więc kierowca zarządza przerwę w jakiejś wiosce pod drzewem ze stertą arbuzów. Przerwę arbuzową właśnie. A po arbuzie on oraz żona z wytatuowanym podbródkiem i rytualnymi bliznami na ramionach kładą się na macie przy stoisku na drzemkę, a kilkuletnia, nieuśmiechająca się córeczka wczołguje się pod chustę mamy i też zasypia.W końcu, z paroma jeszcze przystankami, docieramy do Bamako, legendarnej stolicy Mali.

Zobacz  powiększenie!
Kierowca mówi, że odstawi nas gdzie tylko chcemy, ale najpierw zawiezie nas na chwilę do swojego domu na obrzeżach miasta. Tam, na podwórku z ogromnym drzewem mangowym wita ich radośnie liczna rodzina. Synowie na polecenie ojca wydobywają z bagażnika nasze plecaki pokryte grubą warstwą pyłu. Kładą je pośrodku podwórka i miotełką, a potem mokrą szmatką zaczynają je energicznie czyścić. Zostajemy zaproszone do usiąścia na krzesłach w cieniu drzewa. Obserwujemy w podziwie jak gromadka dzieci krząta się, przynosząc resztę bagaży. Starsi chłopcy zaczynają myć auto, a młodszy czyścić ojcu buty. Niemrawa podczas drogi dziewczynka, teraz naprawdę się ożywia, głównie na widok półnagiego, młodszego od siebie chłopczyka, być może kuzyna, z którym zaczynają zabawę w toczenie po podwórku i bieganie za zieloną pomarańczą. Kierowca bierze prysznic, przebiera szaty i mówi, że możemy ruszyć. Ogromnie dziękujemy i prosimy o wysadzenie nas przed „Maison de June”, czyli schroniskiem młodzieżowym.

Źródło: KingaFreeSpirit.pl

KingaFreeSpirit.pl Relacje zaczerpnięte z
afrykańskiego zeszytu
pamiętnika Kingi

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 4 5 dalej >>


w Foto
Kinga w Afryce
WARTO ZOBACZYĆ

Tanzania: Nad Jez. Malawi
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Północna Islandia – Interior
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl