Sz 3: Zakończenie wyprawy
| Dominik Piesik
|
|
Sobota
Przed nami zapowiadał się spory odcinek do pokonania więc pobudka nastąpiła o 6:30. Szybko ruszyliśmy w kierunku Byxelkroku. Po drodze obejrzeliśmy starą osadę z zamierzchłych czasów. Dalej jechaliśmy wzdłuż wschodniego wybrzeża, odbijając co jakiś czas kilka km w bok, w celu obejrzenia bardziej interesujących obiektów.
Zobaczyliśmy stary kościół w Kalli, jak również ruiny starej kaplicy i latarnie na Kappelundzie. Właśnie tam dorwała nas straszna wichura - dotychczas widziałem takie na Discovery. Widoczność nagle spadła do kilkunastu metrów i potężnie lało. Schowaliśmy się za małym domkiem i za kilkanaście minut wykorzystaliśmy lżejszy deszcze w celu powrotu do pobliskiej wioski. Schroniliśmy się w przystanku, zjedliśmy gorące zupki, przebraliśmy ciuchy i pomimo padającego deszczu ruszyliśmy na południe - do Kalmaru.
Autobus odwiózł nas z wyspy na „suchy ląd”. Kemping znaleźliśmy bez problemów. Chcieliśmy skorzystać z dostępnej suszarki automatycznej, lecz jej sprawność była nikła. Ubrania staraliśmy się wysuszyć więc za pomocą suszarek ręcznych w toalecie, lecz trwało to wieki.
Niedziela
Ten dzień postanowiliśmy zrobić wolnym od jazdy. Całą noc padało i nad ranem pogoda też nas nie rozpieszczała. Pojechaliśmy na 11:00 na msze do centrum. Gdy weszliśmy do kościoła stara babcia, ”pierwsza katoliczka w Kalmarze”, zaprosiła nas na zaplecze, gdzie ucięliśmy sobie z nią i tutejszym księdzem pochodzącym z Indii pogawędkę. Po mszy zostaliśmy zaproszeni na poczęstunek. Poznaliśmy Łukasza, który już 3 lata mieszka w Szwecji i robi doktorka na tutejszym uniwersytecie. Później zrobiliśmy zakupy na 2 dni i porządek w przeciekającym namiocie. Popołudniu już przestało padać, co dobrze rokowało na jutrzejszy dzień. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że Pawła chwyciła grypa po wczorajszej jeździe w deszczu.
Poniedziałek
Jako, że prognoza pogody na najbliższe dni była niekorzystna (deszcz) postanowiliśmy zrezygnować z południowej Olandii i zacząć powoli wracać do Karlskrony. Jechaliśmy wolnym tempem od 8:00 do 14:00 leśnymi ścieżkami w nadziei na spotkanie łosia. Zamiast niego zobaczyliśmy 2 sokołopodobne ptaki - za to bardzo blisko. Zrobiwszy niecałe 80 km zatrzymaliśmy się na nocleg nad pięknym jeziorkiem (obok były nawet ławeczki, stół i kibelek z papierem życia). Podczas dzisiejszej drogi pytaliśmy się o kierunek kilka osób - ale co jedna to bardziej dziwna.
Wtorek
Jako, że jesteśmy niedaleko Karlskrony i mamy jeszcze jeden dzień wolnego (na środę mamy już zarezerwowane bilety). Postanowiliśmy dokładniej obejrzeć południowe tereny Szwecji. Wolnym tempem ruszyliśmy nad wybrzeżem i robiąc 80 km rundkę wróciliśmy na to samo miejsce co dzień wcześniej. Po drodze nie ominął nas oczywiście deszcz, który jednak przeczekaliśmy pod drzewkami. Możemy mówić o szczęściu, bo zaraz po dojechaniu na miejsce noclegu i rozstawieniu namiotu zaczęło znowu mocno padać. W nadziei na lepsza pogodę poszliśmy spać.
Środa
Korzystając z ładnej, porannej pogody udaliśmy się do Karlskrony. Pojeździliśmy trochę po mieście, pochodziliśmy po sklepach, kupiliśmy drobne pamiątki, i odpoczywaliśmy na okolicznych ławeczkach. Popołudniu ruszyliśmy na prom, który wypłynął punktualnie o 21:00. Nazajutrz byliśmy już w Gdyni. I tym miłym akcentem zakończyliśmy tegoroczna wyprawę.
Źródło: informacja własna
|