EMS 1: Nordkapp - dalej na północ się już nie da...
| Tomasz Widawski
|
|
Litwa
 |
Nordkapp |
Wita mnie słońcem, temperaturą do +30 °C. Pierwszy odcinek Via Baltiki do Kowna biegnie przez monotonne równiny, wielokilometrowe proste zdają się nie mieć końca, co działa nieco usypiająco. O szybsze bicie serca przyprawia mnie 4-krotny widok drogówki z "suszarką". Dziwi mnie jedno - ich białe radiowozy są świetnie widoczne z odległości ponad kilometra, zakrętów praktycznie zero, a gości "na salonach" u siebie mają...
W Kownie wjeżdżam na główny rynek, (to nietrudne, gdyż większość dróg jest jednokierunkowa), na którym akurat odbywa się zbiorowa ceremonia udzielania ślubów. Mnóstwo wystrojonych ludzi i jedyny w swoim rodzaju zjazd weselnych aut - wężowo długich Lincolnów, Hummerów, Chevy’ch, Maybach’ów – miód dla koneserów, amatorów lansu.
 |
Litwa - Kowno |
Mój "pseudorosyjski" pozwala mi zamówić smaczne kołduny, po litewsku, a jakże. Krótki objazd po starówce i ruszam dalej do Kiejdan. Siedzibę rodu Radziwiłłów z konieczności podziwiam tylko z zewnątrz - warto. Generalnie w podróży Litwa punktuje za: tanie paliwo, nawierzchnie na drogach, szybką odprawę na granicach. Nasze drogi przy ich są jak czołgowisko przy dywanie.
Łotwa
 |
Ryga |
Po szybkim przekroczeniu granicy docieram w promieniach południowego słońca do Rygi. Miasto to ma chłodny, północny, na poły skandynawski charakter. Jest surowe i dostojne, wzniesione z nie lada rozmachem. Przede wszystkim wrażenie robią wspaniałe mosty. W tym miejscu cofam się myślą do okresu, kiedy to mailowo ustaliłem nocleg z niejakim Andrusem w byłym muzeum Lenina. Dojeżdżam na miejsce i… zastaję jedynie zawarte na siedem spustów drzwi. Czym prędzej wprowadzam w życie plan B, polegający na odnalezieniu wcześniej już zamówionego hostelu w centrum starówki. Problem w tym, że wjazd na nią jest strzeżony szlabanami (to problem dla posiadaczy aut), jednak tuż obok są przejścia dla pieszych, w które juczny Transalp też się świetnie mieści. A co najważniejsze, działanie to nie wyzwala reakcji policji. O tym wtedy jeszcze nie wiedziałem i z duszą na ramieniu krążyłem po chodnikach, wzdłuż wąskich (niekiedy jak w Wenecji) uliczek, często wśród tłumu turystów.
 |
Hostel "Argonaut" okazuje się dobrym miejscem na nocleg. Trampek profilaktycznie spędza noc na "strzeżonym" – wszak to nie Skandynawia jeszcze…Ucinam miłą pa russki pogawędkę ze stróżem, który dobrze pamięta jeszcze czasy Cobetckoгo Coюза. Rano udaję się na zwiedzanie, które rozpoczynam od katedry z największymi organami w krajach nadbałtyckich. Zresztą cała starówka robi imponujące wrażenie. Po objeździe ruszam do Tallina.
Via Baltica ciągnie się prawie cały czas przez tereny zabudowane, co znacznie obniża średnią przelotową. Mijam Jelgavę, łotewski kurort nad zat. Ryską na miarę rosyjskiej Gagry, no i naszych Międzyzdrojów. Chwilami drogę od plaży dzieli tylko pas drzew szerokości 10 m. Klimat iście z półwyspu helskiego na wysokości Kuźnic. Na dystansie 70 km E67 jest w przebudowie, na 14. z kolei chyba odcinku z ruchem wahadłowym decyduję się przejść te kilka metrów do plaży, by zażyć orzeźwiającej kąpieli morskiej. Woda, o dziwo, jak w naszym Bałtyku. Wolę to, zamiast stać w korku...
Mniej więcej w takim "wahadle" opuszczam Łotwę.
Estonia
 |
Zatoka fińska |
Droga przebiega bez przeszkód. Daje się wyraźnie odczuć już wieloletnie wpływy szwedzkie, co odnajduję przede wszystkim w architekturze. W godzinach popołudniowych docieram do Tallina. Znalezienie terminali promowych nie nastręcza żadnych trudności, zaś miejsca na promie do Helsinek – to zupełnie inna sprawa. Takiego ruchu samochodowego w porcie jeszcze nie widziałem. Decyduję się zapytać o miejsce na AutoExpressie – promie, który dociera do Helsinek w 90 min, płynąc nieco ponad 65 km/godz. (zwykły prom płynie 4 godz.). Ta decyzja kosztuje mnie 90 €, zamiast planowanych 40. Cóż… boli. Za to nie sposób opisać słowami frajdy, jakiej dostarcza taka przejażdżka, gdy za rufą zamiast kilwateru widzisz coś na miarę skrzyżowania Niagary z erupcją Krakatau.
Wokół powracający Finowie objuczeni do granic kontenerami ze swojsko brzmiącymi napisami beer, vodka… większość już wesolutka.
Źródło: informacja własna
|