EMS 2: Nordkapp - Finlandia
| Tomasz Widawski
|
|
 |
Finlandia |
Helsinki to miasto wielokulturowe i może dlatego trochę brudne. Ale w porównaniu z naszą stolicą lśni czystością. Widać wpływy rosyjskie. Pomnik cara na placu senackim, położona tuż obok cerkiew, czy wreszcie przeogromna twierdza Soumenlinna znajdująca się na wyspach przy wejściu do portu.
Przedłużony wieczór (pojawiły się „białe noce”) spędzam w akademiku pełniącym w czasie wakacji rolę schroniska młodzieżowego. Warunki bardzo dobre, szkoda tylko, że internet płatny całe 0,5 Euro za minutę. Trochę drogo. No cóż, przyszedł czas poczuć skandynawskie ceny i zderzyć je z zarobkami początkującego lekarza z IV RP. Nie opuszcza mnie jednak przekonanie, że skandynawskie widoki w pełni zrekompensują mi te nader słone ceny (6 PLN za litr 95 Pb). Wtedy nie wiedziałem jeszcze jak bardzo przypuszczenie to się ziści.
 |
Helsinki |
Pierwsze 100 km, jadąc po szaroróżowym asfalcie, mija bardzo szybko. Z dość monotonnego, równinno - leśnego krajobrazu nagle, niczym ostrza kos, wystrzeliwują w niebo zarysy trzech słynnych skoczni narciarskich w Lahti. Nie sposób ich nie dostrzec z trasy, gdyż ich pojawienie się zaburza istotnie regularną linię horyzontu. Co najciekawsze, u podstawy największej z nich jest basen pływacki, co skutecznie utrudnia lądowanie skoczka latem. A może właśnie byłoby ono miękkie?? Zaś dwie pozostałe, pokryte igielitem, są wykorzystywane cały rok, czego jestem świadkiem.
Dalsza droga na północ przebiega spokojnie. Krwiożercze komary, których ponoć miliardy czają się na każdym parkingu, o dziwo nie dokuczają. Zatem moskitiera służyć zaczęła jako szmatka do celów wszelkich. Wczesnym popołudniem pogoda się załamuje i pierwszy raz jadę w dziennej burzy z obfitymi wyładowaniami, co jest ciekawym doświadczeniem. Ich obserwację ułatwia fakt, że „podłączyłem” się pod grupę motocyklową Finów i nie muszę aż tak uważać na drogę. Przyznaję, że jazda w grupie jest o wiele mniej męcząca niż „solówka”. Zaczynam powoli odczuwać niewygodę Transalpowej kanapy. Znalezienie wygodnej pozycji z kilometra na kilometr staje się coraz trudniejsze.
 |
Po minięciu Oulu, mając jakieś 80 km do Rovaniemi, zatrzymuję się, by rozprostować kości i dać nieco odpocząć gluteusom. Ku mojemu totalnemu zaskoczeniu zatrzymuje się przy mnie rowerzysta, wołając: „cześć olsztynianin!” Nie sposób opisać radości z takiego spotkania, tym bardziej, że krajanin okazał się mieszkańcem Nowego Miasta Lubawskiego położonego niedaleko Olsztyna. Okazało się, że Rafał jechał samotnie dookoła świata - szacunek! Po wspólnej fotce ruszam dalej, docieram wieczorem do Rovaniemi na kamping. Tu spotykam parę Włochów w średnim wieku, którzy odwiedzili Polskę w latach 70 - tych. Prawie całą noc, a raczej dość jasny wieczór, spędzamy przy kawie opowiadając o Polsce – oni o tej z lat 70 tych, ja o obecnej.
Źródło: informacja własna
|