RWJW 5; Mijam...
| Agnieszka Martinka
|
|
Codziennie mijam setki dzieci, które na mój widok krzyczą - Muzungu, - Muzungu. Kiedyś widziałam bawiące się dziecko, które podskakując do góry kręciło się równocześnie w kółko. Na mój widok zatrzymało się na sekundę w powietrzu, zupełnie oniemiałe. Codziennie macham do tych uśmiechniętych twarzyczek, czasem odrywam od kierownicy obie ręce i macham do tych po prawej stronie drogi i do tych po lewej stronie drogi równocześnie.
Codziennie mijam dziesiątki pięknych kobiet, Naomi Campbell w łachmanach i odświętnych strojach. W Kenii i Ugandzie nie spotykam kobiet na rowerze, w Tanzanii jest ich mnóstwo. Jeżdżą z gracją w tych swoich długich, kolorowych kangach zawiniętych wokół bioder. - Jak one to robią? - Nawet w długich spodniach nie potrafię jeździć na rowerze.
Nie zwróciłam uwagi wcześniej, że w Afryce jest tyle rowerów. Tysiące jednakowych indyjskich rowerów. Kiedyś bezwiednie spojrzałam na jeden z nich. Na czarnej ramie widniał biały napis "Theatre of dreams"...
Mijam parasolowate akacje, eukaliptusy, drzewa mangowe, w górach - sekwoje, dziesiątkami kilometrów ciągnące się plantacje herbaty, trzciny cukrowej, przecinam lasy deszczowe i dżungle bananowe, busz i step afrykański, mijam wioski i tereny bezludne, wspinam się mozolnie na wyżyny i krawędź Wielkiego Rowu, a potem zjeżdżam z nich z zawrotną prędkością czterdziestu pięciu kilometrów na godzinę.
Źródło: informacja własna
|