Sobota, 30 października 2004.
Po 2.5 godz. lotu z Miami lądujemy w San Pedro Sula w Hondurasie, rejsem American Airlines nr 941. O godzinie 12:20 w południe wychodzimy już z lotniska, jest 28 C i parno. Świeci słońce, ale nad górami wiszą chmury. Wymieniamy walutę po aktualnym kursie1 USD = 18 miejscowych lempirów.
|
Tela i białe dachy naszego hotelu pozostają w tyle |
Z lotniska załatwiam mikrobus dla całej naszej ósemki za 70 USD do odległej o 60 km Tela, a dokładniej od renomowanego nadmorskiego resortu Villas Telamar. Jazda trwa nieco ponad godzinę.
Hotel Villas Telamar to zespół kilkudziesięciu rozległych bungalowów na palach (villas) ładnie położonych pośród tropikalnej roślinności nad piaszczystą plażą Morza Karaibskiego. Każdy z nich posiada pokoje z osobną łazienką, do tego kuchnia, weranda i pokój gościnny. W bawialni jest telefon i telewizja satelitarna, można oglądać bezpośrednie programy z USA. Taki domek kosztuje 185 USD plus podatek, czyli 200.
|
Statek jak motyl |
Po zakwaterowaniu, o 16 ruszamy na piechotę wzdłuż głównej uliczki zwanej 9 Calle.
W niecałe 10-15 minut dochodzimy do miasteczka, do firmy GARIFUNA TOURS, która urządza trzy różne, ponoć ciekawe wycieczki: Punta Sal (park narodowy im. Jeanette Kawas), park narodowy Punta Izopo (z kajakami) oraz laguna Los Micos z autentyczna wioska karaibskich murzynów Garifuna.
|
Ukryty Port Puerto Escondido |
Na jutro wykupujemy sobie turę do Punta Sal za 23 USD od twarzy. Mamy stawić się o 8:15 rano w recepcji, aby powrócić do hotelu dopiero o 15.
Na poniedziałek natomiast zamawiamy Punta Izopo, na 8:30 rano, z prośbą o podrzucenie nas do hotelu na 14 (bo doba hotelowa kończy się o 13 i nie chcemy mieć zbyt dużych kłopotów).
|
Ścieżka w dżungli |
Miasto Tela jest skromne, dość barwne. Plaza obok naszego hotelu nie posiada tej słynnej karaibskiej bieli, ale jest OK; szeroka, pusta, woda jest ciepła, wspaniała. Po kąpieli podążamy na kolacje do najsłynniejszej lokalnej knajpy Cesar Mariscos. Maja tu duży wybór dań, zwłaszcza z ryb i owoców morza, w cenie poniżej 10 USD za obfita porcje. Zamawiam konche (wielki, morski ślimak) z rusztu. Do tego zupę z krewetek (4.5 USD) , która okazała się tak pyszna, a porcja tak obfita, że śmiało mogła wystarczyć za osobne danie.
O 17:30 zapada zmrok. Za 70 centów US od osoby, (2 USD za taxi) wracamy do hotelu. Na terenie hotelu, obok basenu jest sauna, są korty tenisowe i restauracja, gdzie od 7 rano serwują niezłe (płatne osobno) śniadania.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|