Położenie geograficzne i klimat
Ten region Dakoty leży w całości w zasięgu strefy klimatu kontynentalnego, umiarkowanego ciepłego.
Najcieplejszym miesiącem jest lipiec, ze średnią maksymalną temperaturą 28C (83F), minimalną 12C (53F). Najchłodniejszy jest styczeń, ze średnią maksymalną -4C (24F) i średnią minimalną -18C (4F). Rekordowo wysoką i rekordowo niską temperaturę zanotowano w tym samym, 1936 roku. Wynosiły one odpowiednio 46C (114F) oraz -44C (-47F).
Najwięcej opadów przypada na czerwiec – 90,7 mm (3,57 cala), najmniej na styczeń – 8,9 mm (0,35 cala).
Najlepsza pora na zwiedzanie
Najbardziej korzystny okres na podróż do Parku Teodora Roosevelta to lato, co jasno wynika z charakterystyki klimatu. Mamy wtedy do dyspozycji długi dzień, jest ciepło, zwierzęta zobaczymy zawsze, gdyż z braku lasów nie bardzo mogą się ukryć przed okiem przyjezdnych.
Wiosna i jesień również dostarczają wielu emocji. Zima - pomimo uciążliwych warunków pogodowych - posiada swoje niezaprzeczalne walory. Służby odśnieżające działają sprawnie, a krajobrazy pokrytych białym puchem dolin, z bizonami i dzikimi mustangami, przy znikomej ilości turystów, nie posiadają sobie równych.
Zarys geologiczny
Z początkiem Paleocenu morze wycofało się na dobre z obszaru dzisiejszej Dakoty, pozostawiając po sobie rozległą, szeroką również porośniętą iglastymi lasami. Obecnie możemy oglądać dobrze zachowane w skałach odciski pni, liści, a także skorupy wodnych małży, ślimaków, ryb, jaszczurek, żółwi i... krokodyli! Znaleziska świadczą o panowaniu wilgotnego, zwrotnikowego klimatu.
Daleko na Zachodzie (gdzie nadal, począwszy od Kredy, trwała górotwórcza faza laramijska) wypiętrzały się Góry Skaliste. Rozkruszony materiał powstały z erozji tego pasma docierał pomiędzy 60 a 55 milionami lat temu na obie strony Kordyliery, osadzając poprzez niezliczone ilości rzek i strumieni naprzemianległe warstwy piaskowców, mułowców oraz iłowców. Wulkaniczne eksplozje pokrywały czasami ogromne obszary osadami popiołów, które z biegiem czasu przeobraziły się w niebieskawe, gliniaste skały zwane bentonitami. Upadłe drzewa dały początek osadom węglopodobnych lignitów, a niektóre z nich - przesiąknięte roztworami krzemionki - doczekały się mumifikacji jako skamieniałe pnie. Tak właśnie - w wielkim skrócie - powstały skały, jakie obecnie podziwiamy na terenie parku Roosevelta. Są to osady znane w naukowym świecie jako górnopaleoceńska formacja Sentinel Butte.
Skały tej formacji łatwo podlegają erozji, będąc zmywane przez rzadkie, lecz gwałtowne deszcze, tworzące w zboczach wzgórz liczne, malownicze żleby. Poza opadami, dużą rolę w kształtowaniu powierzchni terenu odegrały i nadal odgrywają: wiatr, zamróz oraz grawitacja.
Powszechnie uważa się, że kształtowanie morfologii dzisiejszego badlands zaczęło odbywać się dopiero 2 miliony - 600 tysięcy lat temu, gdy bieg rzeki Little Missouri został zablokowany przez postępujący od północy lodowiec. Rzeka, uchodząca pierwotnie do Zatoki Hudsona, zmuszona była do zmiany kierunku biegu na wschód, łatwo rozcinając miękkie skały, stając się dopływem potężnej Missouri, wcinając poniżej poziomu prerii blisko na 200 metrów.
Zarys historyczny
Najstarsze ślady człowieka w zachodniej części Dakoty Północnej pochodzą sprzed 11 tysięcy lat, kiedy pierwotne indiańskie plemiona polowały pośród bezkresnej prerii na grubego zwierza; mamuty i mastodonty. Archeologiczne znaleziska z owych lat można śmiało określić jako… co najmniej fragmentaryczne. Klimatyczne zmiany datujące się na 8 – 5,5 tysięcy lat wstecz doprowadziły do bezpowrotnego wyginięcia wielu gatunków zwierząt typowych dla epok lodowcowych. W rezultacie, myśliwi zmuszeni byli zmienić styl życia, polując na mniejszą zwierzynę, zbierając jagody i jadalne korzenie roślin. Notabene dzisiaj powszechnie spożywamy ziemniaki, czyli nic innego jak... jadalne korzenie roślin!
Archeologicznie dobrze udokumentowana “cywilizacja zbieraczy / myśliwych” uległa naporowi znających rolnictwo, napływajacych od wschodu plemion (też indiańskich) około... 2500 lat temu!
Przez prerie Północnej Dakoty z biegiem lat przewinęły się indiańskie plemiona; Mandan, Crow, Cheyenne, Arikara, Gros Ventre, Assinibojn, Hidatsa i Siuksowie. Ich XVIII i XIX - wieczna dominacja została jasno uwarunkowana dwoma podstawowymi, wprowadzonymi przez Europejczyków czynnikami - posiadaniem koni i broni palnej.
Terytorialne poczynania nowożytnych Indian okazały się jednak błahostką w zawierusze światowych dziejów. Francja z wielkim bólem utraciła na rzecz Anglików swoje kanadyjskie kolonie w 1763 roku, ale zdążyła (“tymczasowo”) scedować zamorskie posiadłości Hiszpanom.
Hiszpanie, nie umiejąc poradzić sobie z nowo nabytymi ziemiami, a zwłaszcza z Indianami nawykłymi do tradycyjnego handlu z Francuzami, oddali powrotnie Francji nowo nabyte ziemie w 1800 roku, po to tylko, aby Francuzi dokonali wiekopomnej transakcji sprzedaży ziemi (Louisiana Purchase) na rzecz USA, dzięki której Stany Zjednoczone dwukrotnie powiększyły swoją powierzchnię!
Zanim do Dakoty dotarł pierwszy Biały Człowiek, trawiaste prerie utrzymywały nieprawdopodobnie wielką ilość dzikich zwierząt, perfekcyjnie dostosowanych do gwałtownych zmian klimatycznych; śnieżnych burz i długotrwałej suszy. Pod tym względem prerie przypominały dzisiejszy kenijski park Masai Mara czy tanzański Serengeti, z milionami antylop. Uczeni oceniają, że jeszcze w połowie XVIII wieku na prerii dzisiejszych Stanów Zjednoczonych żyło aż 60 milionów bizonów. Pod koniec XIX stulecia zostało... niecałe tysiąc sztuk! Indianie polowali co prawda na bizony przez cale stulecia, ale zabijali tylko tyle zwierząt, ile potrzebowali na bieżąco. Ich wpływ na destrukcję bizonów był znikomy, praktycznie żaden. Jednakże ekspansja osadników na Zachód i masowe zabijanie zwierząt celem pośredniego unicestwienia Indian nieomal doprowadziły do zagłady całego gatunku.
Siuksowie nazywali te tereny „Mako sica”, czyli zła ziemia. Podobnego określenia używali kanadyjscy Francuzi: „Les mauvaises terres a traverser”, w dosłownym tłumaczeniu “zła ziemia do przekroczenia”. A jednak... ten odstraszający osadników krajobraz przyciągał pewien specyficzny rodzaj ludzi, dla których przyroda stała się synonimem piękna w każdym swoim przejawie, nieskończoną skarbnicą wiedzy o Ziemi. Jednym z takich dziwacznych na owe czasy osobników był młody prawnik z Nowego Jorku, imieniem Teodor Roosevelt, który od 1883 roku zajmował się hodowlą bydła nad rzeką Little Missouri. Teddy Roosevelt polował z zamiłowaniem, ale podczas kilkunastu lat stał się mimowolnym świadkiem zniknięcia na zawsze z prerii całego gatunku pięknych koziorożców gruborogich - Audobon bighorn. Zniszczenie roślinożerców doprowadziło ich naturalnych drapieżców do ”zajęcia się” stadami krów doprowadzając hodowców bydła do ostateczności. Za bytności T. Roosevelta, na Dzikim Zachodzie zniknęły z prerii niedźwiedzie grizli, pumy, wilki, jelenie wapiti i całe stada bizonów. Szok dla myśliwego, jeszcze większy szok dla miłośnika przyrody!
Kiedy w 1901 roku Teodor Roosevelt został prezydentem Stanów Zjednoczonych, jego doświadczenia z życia na prerii i obserwacja przemian jakim uległ Dziki Zachód doprowadziły do zdeterminowanej walki w Kongresie USA o ochronę przyrody, przynosząc w efekcie utworzenie 5 parków narodowych, 18 pomników przyrody a także 51 rezerwatów dla dzikich zwierząt. Wielkie osiągnięcie jednego prezydenta!
Od 1919 roku datują się próby ochrony przyrody w tej części Dakoty, jednak dopiero w 1947 r. powstał Park Pamięci T. Roosevelta. Bizony zniknęły już wtedy z terenów Północnej Dakoty, lecz w 1956 roku sprowadzono z Nebraski 29 sztuk do południowej części Parku, w 1962 kilkadziesiąt sztuk przewieziono do Części Północnej. Sukces odnowy przyrody w dakotańskim badlands wpłynął ostatecznie na utworzenie w 1978 roku Parku Narodowego Teodora Roosevelta.
Źródło: Exotica Travel