Wycieczki turystyczne
W czasie wycieczki, turyści zwiedzają kolonie pingwinów i fok. Odwiedzają też parę stacji antarktycznych. Na te kilkugodzinne eskapady turyści są przewożeni ze statków na ląd w silnych, motorowych pontonach (potocznie nazywanych Zodiakami), a niekiedy śmigłowcami. Każdej grupie towarzyszy przewodnik. Uczestnicy standardowych wycieczek nie nocują, ani nie spożywają posiłków na lądzie. Wyprawy, których uczestnicy spędzają kilka nocy pod namiotami są istotnie droższe. Odpowiednio więcej zapłacić trzeba za dodatkowe atrakcje (nurkowanie, wycieczki kajakowe, wspinaczka). Udział w ekspedycji lodołamaczem kosztuje ponad 20.000 USD.
Polskie biura podróży w swojej ofercie nie dysponują propozycjami wycieczek turystycznych w rejon Antarktydy. Pod koniec roku 1997, zwróciłem się z prośbą o przygotowanie wycieczki na Antarktykę do kilkunastu krakowskich agencji turystycznych. Zlecenie to przyjęło tylko jedno biuro, które wykorzystując kontakty z wyspecjalizowanymi firmami, podjęło się zorganizować wyjazd turystyczny w rejon siódmego kontynentu. Koszt wycieczki został w tym biurze oszacowany na 5500-6000 USD. W cenie tej zawarty jest kompletny pakiet usług, czyli: przelot do Ushuaia i z powrotem, około dziesięciodniowy rejs statkiem po Antarktyce Zachodniej, wyżywienie, zakwaterowanie i inne świadczenia.
W roku 1995, w ofercie pewnej katowickiej agencji turystycznej, znalazła się propozycja dołączenia do wyczynowej wyprawy na Mount Vinson. Koszt udziału w ekspedycji oszacowany został na 20 000 USD. Wyprawa ta nie doszła do skutku.
Rezygnacja z usług wyspecjalizowanego biura turystycznego na korzyść indywidualnego przygotowania antarktycznej wycieczki powoduje poważne problemy organizacyjne. Pewną szansę na niezależne dotarcie w rejon Antarktyki stwarzają statki zaopatrujące stacje polarne. Jednostki te dysponują zazwyczaj dość skromną liczbą kabin pasażerskich, o stosunkowo niskim standardzie. Istotną trudność sprawia jednak zarówno rezerwacja miejsca, jak i ustalenie dokładnego harmonogramu rejsu. Trasa, którą pokonuje statek, nie zawsze prowadzi przez najciekawsze rejony, a możliwości zejścia na ląd są bardzo ograniczone.
Wyprawy extreme
Odrębny typ wyjazdów na Antarktydę stanowią wyprawy wyczynowe. Wyprawy te można umownie podzielić na polarne, których celem jest przejście określonej trasy na kontynencie oraz alpinistyczne - zmierzające na wybrany szczyt.
Uczestnicy obu typów wypraw wyczynowych trafiają na podobne trudności. Na pierwszym miejscu należy wymienić kolosalne problemy natury organizacyjno-finansowej. Już samo odosobnienie Antarktydy, jej oddalenie od najbliższych ?cywilizowanych? okolic powoduje, że dotarcie na siódmy kontynent jest tak kosztowne, iż dla wielu wypraw ten problem stanowić może barierę niemożliwą do pokonania. Kłopoty jednak nie kończą w momencie wylądowania na krawędzi Antarktydy. Natychmiast pojawiają się nowe trudności. Antarktyda stanowi bardzo rozległy (większy od Europy!) obszar w ponad 95% pokryty lodem. Pokonanie tych przestrzeni wraz z całym ekwipunkiem wyprawy może urosnąć do rangi poważnego problemu. Transport lądowy jest bardzo forsowny, powolny i ryzykowny ze względu na liczne szczeliny w powierzchni lodowca. Transport powietrzny z uwagi na wiejące tam wyjątkowo silne wiatry jest przez sporą część roku w ogóle niemożliwy. Na dodatek na Antarktydzie - w odróżnieniu od np. Himalajów - nie istnieje ?przemysł? nastawiony na obsługę wypraw, nie ma wiosek żyjących z usług świadczonych kolejnym ekspedycjom, nie spotka się tam ani jednego tragarza skłonnego za odpowiednią opłatą pomóc w transporcie sprzętu, wszak siódmego kontynentu nie zamieszkują tubylcy. Trudno też zbagatelizować wspomniane już cechy klimatu Antarktydy. Podobne warunki panują wprawdzie w szczytowych partiach Himalajów, lecz na Antarktydzie nie ma położonych niżej pogodnych dolin. Na kolejny problem natrafią wyprawy zimowe: noc polarna trwa nieprzerwanie przez blisko pół roku. Jednak ekspedycji zdecydowanej wyruszyć na antarktyczne szczyty, czy biegun południowy, Lodowy Kontynent oferuje także pewne ulgi. W przeciwieństwie do Himalajów nie sposób narzekać tam na brak tlenu, trudności wspinaczkowe są umiarkowane - chociaż silnie zerodowana skała bywa bardzo krucha, dzień polarny trwa niemal pół roku, a wreszcie - co bardzo istotne - nikt nie pobiera olbrzymich opłat za wydanie zezwolenia na poruszanie się po Antarktydzie (podczas gdy pozwolenie na atakowanie Everestu przez Przełęcz Południową kosztuje obecnie 70.000 USD od osoby).
Celem wypraw polarnych jest zazwyczaj pokonanie określonej trasy na powierzchni kontynentu. Dość często podejmowane są próby pieszego przejścia z krawędzi kontynentu do bieguna południowego. Swoich zwolenników mają także ekspedycje transkontynentalne.
Wyprawy alpinistyczne
Z kolei celem wypraw alpinistycznych jest najczęściej najwyższy szczyt Antarktydy - Mount Vinson (5140, a według innych źródeł 4897 m n.p.m.) w Górach Ellswortha. Pierwszy Polak (Mariola Popińska) stanął na jego wierzchołku dopiero 16 stycznia 1995 roku. Później szczyt Mount Vinson zdobyło jeszcze kilku Polaków: Leszek Cichy, Kuba Jakubczyk, Jacek Jezierski, Marek Kamiński, Janusz Majer (15.01.1998) oraz Anna Czerwińska (16.01.1998). Mount Vinson jest jednym z elementów tzw. ?Korony Ziemi?. Zdobycie ?Korony Ziemi? - czyli wejście na najwyższe szczyty wszystkich kontynentów - jest ostatnio dość modnym celem wśród alpinistów. Osiągnięcie wierzchołka Mount Vinson nie wymaga specjalnych umiejętności wspinaczkowych. W obliczu trudności, jakie pokonać muszą uczestnicy ekspedycji, można zatem sądzić, iż alpinistyczne wyprawy na ten szczyt są podejmowane głównie w rywalizacji o ?Koronę Ziemi?. Potwierdzeniem tego przypuszczenia jest fakt, iż pozostałe pasma górskie na Antarktydzie (np. Góry Królowej Maud, Góry Pensacola, Góry Theron, czy Góry Transantarktyczne) odwiedzane są przez alpinistów sporadycznie.
Antarktyda jest jedynym bezludnym kontynentem. Jej mieszkańcami są wyłącznie pracownicy stacji polarnych. Jednak prawie cała Antarktyda pokryta jest strefą roszczeń terytorialnych kilku państw5). Niekiedy strefy roszczeń pokrywają się ze sobą. Tak np. Półwysep Antarktyczny jest na mapach chilijskich przedstawiany jako fragment terytorium Chile, zaś na mapach argentyńskich stanowi część Argentyny. Dodatkowo, prawa do Półwyspu Antarktycznego zgłasza Wielka Brytania. W związku z roszczeniami, na niektórych stacjach umieszczane są całe rodziny. Na kilku stacjach urodziły się dzieci, które według interpretacji stron konfliktu są równocześnie obywatelami Antarktydy i kraju, z którego pochodzą rodzice. Zgodnie z międzynarodowymi porozumieniami Antarktyda powinna pozostać strefą zdemilitaryzowaną. Jednak duża część stacji naukowych pełni dyskretnie funkcje strategiczne. Eksploatacja obfitych bogactw naturalnych jest obecnie nieopłacalna i niezgodna z konwencjami. Prawo głosu w sprawach Antarktydy mają jednak obecnie tylko państwa należące do Układu Antarktycznego i one też będą decydować o przyszłości siódmego kontynentu. Jednym z warunków przyjęcia do Układu Antarktycznego jest posiadanie przynajmniej jednej stałej (tzn. czynnej cały rok) stacji antarktycznej, zlokalizowanej na południe od 60° szerokości geograficznej południowej.
Źródło: TravelBit