22 lipca: Nalczik
Wyjazd ciężarówką do Nalczika. Tym razem jedziemy nie 4, a 8 godzin, bo kierowca ma po drodze wielu znajomych i krewnych do odwiedzenia, a niektórzy nie są tak całkiem po drodze. Do najbliższej wsi zawozimy "przesyłkę specjalną" - świeżo ucięty, jeszcze krwawiący krowi łeb.
W Nalcziku przesiadamy się do mikrobusu, którym jedziemy asfaltową drogą do Przyelbrusia (20 USD od osoby). Nocujemy w Ośrodku Uniwersytetu Kabardyjsko-Bałkarskiego "Junost'" (5 USD od osoby).
23 lipca: Terskoł - Elbrus
Rano zostawiamy część rzeczy w domu poznanego Bałkarca, we wsi Elbrus. Za 5 USD jedziemy do dolnej stacji kolejki na stoku Elbrusu w miejscowości Terskoł.
Za 11 USD (to cena przejazdu kolejką oraz jednego noclegu w "Priucie 11") wjeżdżamy do stacji Mir na wysokość 3500 m n.p.m. Od górnej stacji kolejki dochodzimy do "Priuta 11". Jest to schron na stoku Elbrusu na wysokości 4200 m n.p.m. Droga daje w kość, jest zimno i wieje mocno zmrożonym śniegiem, do tego mgła, tak że chwilami nie widać nic na wyciągnięcie ręki. Noclegi w cenie 5, 10 i 15 USD (w zależności od zajmowanego piętra i narodowości). Jest możliwość wjechania ratrakiem, ale to "nie honorowo". Jeżeli chce się dojść na szczyt, dobrze mieć przewodnika (naszą grupę kosztowało to 200 USD).
23-26 lipca: Skały Pastuchowa
Pobyt w "Priucie 11".
Pierwszy dzień wykorzystujemy na aklimatyzację, czyli na wycieczkę do Skał Pastuchowa (4800 m n.p.m.). Następnej nocy (wychodzi się na szczyt w nocy, gdyż wtedy śnieg jest dobrze zmrożony) grupka, która wyruszyła, wróciła z niczym, gdyż złapała ich burza śnieżna.
Kolejnej nocy wypogodziło się i trzy osoby z naszej grupy zdobyły szczyt (5642 m n.p.m.).
Na wysokości 3800 m n.p.m., przy drodze stacja Mir-"Priut 11" jest jeszcze jeden schron, tzw. "beczki", w których nocleg kosztuje tyle, co w "Priucie". "Beczki" są ogrzewane (!). Nie można tego powiedzieć o "Priucie", w którym było raczej zimno. O myciu można tylko pomarzyć, do picia trzeba topić śnieg. Szczególnie atrakcyjna jest toaleta - na tej wysokości jest to tunel aerodynamiczny. Wszystko to jednak nic, przy widokach i świadomości, że jest się na stokach Elbrusa, na 4200. Dla mnie było to wrażenie nie do opisania, gdyż jestem turystą raczej nizinnym.
28 lipca: pogranicze Gruzji
Wyruszamy dalej, do końca doliny. Spotkanym po drodze pogranicznikom, na pytanie o pozwolenie, którego na ten rejon nie mamy (niedaleko granica z Gruzją) po kolei odpowiadamy, że za nami idzie przewodnik i " da, u niewo jest' ". Rozbijamy namioty na zielonej polanie na wysokości około 2820 m n.p.m. W perspektywie widać lodowce - cudo!!!
Źródło: TravelBit