RPA: Kruger NP
| Bohdan Witwicki
|
|
Zapraszamy na podróż po Parku Krugera! W trzy dni, z perspektywy czterech kół i w towarzystwie afrykańskiej "wielkiej piątki": słonia, bawoła, lwa, nosorożca i lamparta. Oraz na celowniku fotoradarów zapobiegliwych strażników parkowych. Wrażenia z tego zakątka Afryki spisał Bohdan Witwicki. Miejsce przeznaczone pod koniec XIX wieku na do polowań odwiedził z aparatem fotograficznym i przywiózł bogate "łupy" z tego fotosafari. Część z nich prezentujemy poniżej.
<br>
<b>Park Krugera – na spotkanie z przyrodą</b>
Bogactwem fauny Park Narodowy Krugera przewyższa wszystkie inne parki w Afryce. Choć znajduje się dla wielu z nas na "drugim krańcu świata", wart jest odwiedzin. Nigdzie indziej nie można równie łatwo i tanio zetknąć się z afrykańskim buszem.
|
Największy z `wielkiej piątki` |
<b>Szczypta historii</b>
Obszar parku znalazł się pod ochroną w 1898 roku, kiedy to prezydent Transwalu Paul Kruger założył rezerwat Sabie, obejmujący tereny pomiędzy rzekami Sabie i Crocodile. Miał to być teren myśliwski, który kontrolowany był przez władze państwowe. Pierwszym dyrektorem rezerwatu został J. M. Hamilton. Dzięki niemu powstał plan obszaru chronionego. W 1926 roku połączono Sabie z sąsiednim rezerwatem Shingwedzi i licznymi prywatnymi farmami. Tak powstał Park Narodowy Krugera. Od 1927 roku został udostępniony turystom. Od 2002 roku wraz z parkami narodowymi Gonarezhou w Zimbabwe i Limpopo w Mozambiku stał się częścią ogromnego Great Limopo Transfontier Park, którego powierzchnia wyniesie łącznie ponad 35 tyś. km2.
<b>Park Narodowy dzisiaj</b>
Będąc w Republice Południowej Afryce trudno nie wykorzystać okazji, by odwiedzić Park Narodowy Krugera. Tak było i w moim przypadku. Do Parku dotarłem z Johanesburga wypożyczonym samochodem, bo jest to najpopularniejsza, ale i najtańsza forma zwiedzania Parku. Z lotniska w Johanesburgu wyjechałem w południe. Wcześniejsze, duże obawy jak sobie poradzę z ruchem lewostronnym okazały się płonne, a to m.in. dzięki autostradzie na którą wjechałem od razu spod lotniska. Pierwsze 150 km przejechane autostradą sprawiło, że szybko przyzwyczaiłem się do jazdy lewą stroną. Po zjeździe z autostrady droga w kierunku Parku Krugera wiedzie częścią tzw. Trasy Panoramicznej. Zatrzymując się kilkukrotnie by podziwiać wspaniałe widoki, późnym popołudniem zatrzymuję się w miejscowości White River na nocleg. Stąd już 30 km do bram Parku.
Dzień 1
|
Jedna z bram do Parku |
Wczesna pobudka, śniadanie. Pamiętając, że „wkraczam” na obszar wysoko zagrożony malarią smaruję się porządnym środkiem odstraszającym komary i jadę do Parku. Dlaczego samochodem? Park Krugera ma średnio 60-70 km szerokości, a jego długość to ponad 350 km, licząc oczywiście odległości w linii prostej. To naprawdę bardzo duży obszar. Znakomicie przygotowany na przyjęcie turystów Park Narodowy, to ok. 700 km dróg asfaltowych i 1200 km szutrowych. Do Parku Krugera prowadzi 9 bram wejściowych. Są to Malelane Gate, Crocodile Bridge Gate, Numbi, Phabeni, Paul Kruger Gate, Orpen Gate, Punda Maria Gate, Pafuri Gate i Phalaborwa. Na terenie Parku Krugera znajduje się 12 ośrodków noclegowych (rest camps) i kilka mniejszych i skromniejszych tzw. bushveld camps. Ośrodki noclegowe, to tak naprawdę małe "osady". Znajdują się tu przede wszystkim bungalowy ale też jest pole namiotowe, bar i restauracja. Jest również sklep bogato wyposażony nie tylko w pamiątki, ale i w żywność. Z uwagi na duże odległości pomiędzy ośrodkami, są w nich stacje benzynowe. Zarówno bramy Parku Narodowego jak i ośrodków noclegowych są otwarte od godz. 5.00 do 18.00 (godziny zmieniają się trochę w zależności od pory roku). Turyści muszą pamiętać, by dotrzeć do zarezerwowanego wcześniej ośrodka przed zamknięciem bram, gdyż spóźnienie jest wykroczeniem karanym grzywną.
Wjeżdżam do Parku Krugera bramą Numbi. Przy wjeździe muszę podać gdzie będę się zatrzymywał na nocleg, sprawdzane są moje rezerwacje. Dobrze, że wcześniej miałem wszystko zorganizowane. Po załatwieniu formalności jadę. Wyraźne znaki informują, że na terenie Parku można się poruszać z maksymalną prędkością 50 km/h jadąc drogami asfaltowymi i 40km/h poruszając się drogą szutrową. Jadę powoli rozglądając się za zwierzętami. Pierwsze co zobaczyłem, to ukrytych na poboczu strażników Parku z fotoradarem. Cóż, taki to już znak czasów. Bo choć z uwagi na wspaniałą florę i faunę trudno jechać szybciej by nie przeoczyć czegoś ciekawego, to jednak szeroka, równa, asfaltowa droga pozwala się niektórym „zapomnieć”. Ruch w Parku Narodowym jest niewielki. Co kilkanaście kilometrów spotykam jadący z naprzeciwka samochód. Czasami zatrzymuje się środku drogi kilka samochodów, ale to z powodu obserwacji zwierząt które są "na wyciągnięcie ręki". Będąc w Parku Krugera nie wolno opuszczać samochodu. By wyprostować nogi wyznaczono kilka miejsc (najczęściej są to szczyty niewielkich wzniesień z widokiem na okolicę). Po przejechaniu już pierwszych kilku kilometrów zatrzymuję się i wyłączam silnik samochodu, bo po obu stronach drogi wzrok przyciąga nie tylko wspaniały krajobraz ale i liczne zwierzęta. Na terenie Parku Krugera można zobaczyć ok. 336 gatunków drzew, 49 gatunków ryb, 35 gatunków płazów, 115 gatunków gadów, 507 gatunków ptaków i 140 ssaków. Wśród nich jest obecnie ok. 8500 słoni i 600 białych nosorożców. Inne zwierzęta trudno zliczyć. Niemal w każdym zakątku żyją impale, bawoły, żyrafy, zebry, gnu, kudu, pawiany, koczkodany, gepardy, lamparty. Wiele osób przyjeżdża tu, by zobaczyć tzw. "wielką piątkę" czyli lwy, lamparty, słonie, bawoły i nosorożce.
|
Pojazd nie zawsze ma tu pierwszeństwo |
Po odpoczynku w ośrodku Skukuza jadę dalej, podziwiając oczywiście liczne zwierzęta. Są naprawdę blisko, często przechodzą przez drogę. Liczne postoje, by sięgnąć po aparat fotograficzny i wolna jazda sprawiają, że do obozowiska Satara docieram po południu. Otrzymuję klucze od domku, szybki prysznic, lekka przekąska i o 17.00 wyjeżdżam samochodem terenowym na 3-godzinne safari ze strażnikiem parku. Spotykamy kolejne zwierzęta, a ponieważ zapada zmrok możemy obserwować (niestety w ograniczonym zakresie) kilka zwierząt aktywnych zwłaszcza nocą. Cichy za dnia, nocą busz ożywa licznymi odgłosami zwierząt. Ciemność wyostrza zmysły, pojawia się prawdziwy dreszczyk emocji. Bezpiecznie wracamy przy świetle gwiazd, zadowoleni z kolejnych wrażeń (zorganizowane wycieczki po zmroku są możliwe tylko pod opieką strażników parku i trzeba je rezerwować z wyprzedzeniem). Po powrocie doznaję uroków prawdziwego obozowiska. Bo choć chatki są zelektryfikowane, wyposażone w wentylator, najczęściej klimatyzację i lodówkę, teren ośrodka oświetla tylko kilka słabo świecących lamp. Po ciemku udaje mi się jednak trafić do swojego domku. Zmęczony i pełen wrażeń szybko zasypiam.
Źródło: informacja własna
|