|
Aster syberyjski |
Sobota 12 lipca 2003. Ponowny wjazd do parku narodowego Denali, którego celem jest tym razem dokonanie porównania z wrażeniami sprzed miesiąca. 13 czerwca zachwycałem się już alaskańską florą, a kilka dni później przejechałem taką samą jak dzisiaj trasa.
Parkowe autobusy na najciekawszej trasie - czyli do Eielson Visitor Center - kursują co pół godziny od 5 rano do 2 po południu. Kierowca kursu o 10:30 rano (moja ulubiona pora, bo mogę się wyspać) jest znowu Paul Schenk, cena biletu na tej 100 km trasie wynosi nadal 22.50 USD, plus 5 USD za wjazd do Parku.
|
Pięciornik Potentilla fruiticosa, czyli róża tundry |
Dzień zapowiada się pięknie, trochę słońca, trochę chmur, około 20 stopni Celsjusza... Tym razem, mając już poza sobą fantastyczne widoki najwyższej góry kontynentu (włącznie z niedawnym lądowaniem na lodowcu Ruth u podnóża Góry) oraz bliskie spotkania z niedźwiedziami grizzly, nastawiam się na relaks i kontakt z tworami Natury równie pięknymi, ale znacznie mniejszymi.... polnymi kwiatkami. Od ostatniego wjazdu do Parku, nieco skonfundowany brakiem znawstwa tematu, zaopatrzyłem się w lokalny klucz do rozpoznawania flory oraz w rodzimą książkę pt. "Rośliny alpejskie" wydaną przez Muzę w 1995 roku.
|
Tojad (Aconitum delphinipholium) z tundry w Eielson |
Tuż po pierwszym postoju w Teklanika, kiedy autobus wjechał na pokrytą tundrą przełęcz Sable Pass otwarły mi się oczy na cuda nie dostrzegane nigdy uprzednio, a przecież w Denali jestem po raz bodajże pięćdziesiąty!
Wzdłuż pobocza żwirowej drogi ciągną się całe łany fioletowych wiechci wierzbówki, siekiernicy i ciemnoniebieskich ostróżek. Miedzy nimi jaśnieją żółte kwiaty róż tundry, czyli po prostu pięciornika, a pod nielicznymi już świerkami bieleją powszechne tutaj derenie kanadyjskie.
Chmury zasłaniające najwyższe partie pasma Alaska pomagają na odciągnięcie uwagi od górskich krajobrazów i koncentracje na barwnym detalu. Na kolejnym postoju na przełęczy Polychrome Pass rzucam się z książką w ręku miedzy piargi wychwytując nieznane mi wcześniej bogactwo kształtów i kolorów. Oto wiosenna alaskańska piękność, czyli Claytonia, tuz obok bladoniebieskie niezapominajki i niskie wierzbówki o jaskrawych barwach jakże charakterystycznych dla obszarów o częstym zachmurzeniu. Ta jaskrawość kolorów to przecież wspaniały sposób na zwabienie owadów do fenomenu zapylenia!
Obok wierzbówek dostrzegam zawilce, a nieco dalej, schowane pośród karłowatych wierzb widnieją dziewięciorniki. Na skalnym załomie wyrosły kępki zieleni z białymi kwiatami, które natychmiast rozpoznaje jako mokrzyce. Sąsiadują z różowo- niebieskimi ostrołódkami. W pobliżu wznosi się charakterystyczny kwiatostan rdestu, otulony trawą z licznymi bliźniaczymi kwiatuszkami Linnaea borealis.
|
Dereń kanadyjski |
Na końcowym przystanku w Eielson Visitor Center czeka nas jeszcze inna "szata graficzna", wśród tundry dominują arniki, mertensje rozpierzchłe (takie niebieskie dzwoneczki w kilku odmianach), jasnofioletowe syberyjskie astry i piękne, ale zabójcze tojady, znane tutaj jako "mnisie kapturki", ze względu na charakterystyczny hełmowaty kształt kwiatu. Zaraz, zaraz, czy to właśnie nie jego korzeniem otruł się Romeo? Jakże dziwne myśli przychodzą w tej dalekiej, subarktycznej krainie?
Są tutaj jadalne i smaczne rośliny - jak dziki seler i groszkowata siekiernica, czyli eskimoski ziemniak - dzięki którym można przeżyć w tundrze tygodniami, są tez korzenie i kwiaty, po których zerwaniu lepiej dokładnie umyć ręce! Alaskańska flora jawi mi się teraz w nowej postaci jako niezgłębiona encyklopedia przyrodniczej wiedzy.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|