IND 2; Delhi
| Monika i Kuba
|
|
Delhi przywitało nas ok. 3 rano bardzo parnym i wilgotnym powietrzem, jakbyśmy weszliśmy do sauny. Hala przylotów na lotnisku zrobiła na mnie kiepskie wrażenie. Pasowała bardziej do lotniska na jakiejś prowincji niż do stolicy kraju. Podłogi z białego marmuru tandetnie kontrastowały z kontuarami wyłożonymi tapetą samoprzylepną w kolorowe kwiatki, za którymi siedzieli urzędnicy. Indie wprost zalane są tandetą tak bardzo nie pasująca do wizerunku Indii wykreowanego w naszych głowach.
Po odprawie, jeszcze na lotnisku wymieniliśmy symboliczne 20 dolarów (bo ta waluta jest chyba najlepsza w przypadku Indii), by mieć papier na wymianę waluty na rupie. Jest on potrzebny, gdy pod koniec podróży zostają nam rupie i chcemy je wymienić na dolary.
Jeszcze przed podróżą zarezerwowaliśmy hotel w Delhi w dzielnicy Pahar Ganj, znanej z dużej ilości hoteli o przystępnych cenach oraz taksówkę, która nas zawiezie do hotelu za 450 rupii, czyli ok.40 zł (cena za przyjazd na lotnisko i do hotelu). Warto o tym pomyśleć, bo lotnisko oddalone jest od centrum miasta ok. 25 km, a tarabanić się z plecakami w nocy jest kiepskim pomysłem. Oczywiście przed lotniskiem czekają tłumy chętnych rikszarzy i taksówkarzy, którzy chętnie cię podwiozą, ale dla osób niezorientowanych w cenach i obyczajach konieczność targowania się od razu po przylocie może stanowić niezbyt miłe przeżycie. Nasz kierowca czekał na nas trzymając w garści kartkę z nazwiskiem Kuby. Już wyjazd z parkingu stanowił dla nas pokaz świetnych umiejętności indyjskich kierowców, ale to było preludium do tego, co zobaczyliśmy jadąc do hotelu.
 |
Krowa na drodze, Delhi |
Droga szybkiego ruchu: sporo samochodów osobowych i ciężarowych, sporo riksz rowerowych i motorowych a do tego święte krowy, które nic sobie nie robiły z pędzących bolidów przechodząc przez jezdnię tuż przed maską rozpędzonego samochodu. Hindusi jeżdżą szybko i ryzykownie, ale pewnie i zachowują stoicki spokój i wobec innych użytkowników drogi i wobec krów używając jedynie w nadmiernej ilości klaksonu. Żadnych wyzwisk, grożenia sobie itp. zachowań, które często obserwujemy na polskich drogach. I chyba nie mają wyjścia, bo przy tej ilości ludzi i zwierząt w Indiach ciężko jest przestrzegać zasady ruchu drogowego, nawet lewostronny ruch na ulicach nie jest przestrzegany, bo czasami wygodniej jechać prawą stroną.
 |
Wyścig riksz po ulicach New Delhi |
Klucząc brudnymi uliczkami Delhi dojechaliśmy do hotelu Star Paradise. Już w trakcie trwania naszego wyjazdu mogliśmy się przekonać, że w gruncie rzeczy przypadkowy wybór tego hotelu okazał się bardzo trafny. Jego właściciel Raj Kumar jest bardzo pomocny przy załatwianiu różnych spraw: od zakupu butelki wody począwszy do przebukowania biletów lotniczych na inny termin włącznie (nawet, gdy Ty jesteś na drugim końcu Indii). Przy tym jest skłonny do negocjacji i uczciwy. Nasz pokój był skromny, ale czysty, z łazienką z ciepłą wodą ze ściany i z telewizorem, co było dość istotne dla Kuby (szczególnie w dalszych tygodniach trwania podróży), ale bez klimatyzacji, by się nie przeziębić już na początku (cena 400 rupii, z a/c 600 rupii, czyli ok. 35 i 55 złotych).
Źródło: informacja własna
|