HAWAJE
05:20
CHICAGO
09:20
SANTIAGO
12:20
DUBLIN
15:20
KRAKÓW
16:20
BANGKOK
22:20
MELBOURNE
02:20
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Kinga w Afryce » KwA 10: 03`06; Niger - Moja pierwsza żyrafa
KwA 10: 03`06; Niger - Moja pierwsza żyrafa

Kinga Choszcz


5 marzec
Po super intensywnych dniach podróży z Tiką, spędzam teraz dla kontrastu relaksujące dni w Niamey - całkiem przyjemnym, jak na stolice kraju mieście, gdzie pomiędzy głównymi asfaltowymi ulicami znajdują się uliczki pełne pomarańczowego piasku, a nad rzeką Niger pas zieleni i żyzne ogródki.


Wszyscy się tu też długo i kurtuazyjnie pozdrawiają. Jeśli chcesz kogoś zapytać na przykład o drogę, wypada go najpierw pozdrowić, zapytać o zdrowie, rodzinę oraz jak mija dzień. Kiedy chcesz kupić pare tłustych placuszków z prosa od ulicznej sprzedawczyni, nie podchodzisz i nie mówisz od razu: "Poproszę placuszków za 50 franków". Musi być to poprzedzone zwyczajowym: "Dzień dobry, jak leci? W porządku?". Oraz co najmniej jeszcze jednym pytaniem.


Byłam już pytana przy różnych okazjach: "Jak praca?", "Jak biznes?", "Jak dzieci?" - na co potwierdzałam za każdym razem pogodnie, że biznes oraz dzieci mają się jak najlepiej, dziękuję. Gdy przechodzę z Djibo po okolicy i spotyka licznych znajomych, za każdym razem następuje podobna wymiana.

Po południu wybieram się na internet, ale okazuje się to frustrującym doświadczeniem, bo kilkukrotnie (podobno z powodu upału) następuje przerwa w dostawie prądu i traci się często napisany właśnie długi kawałek tekstu. Ale miejscowi przyjmują to z niezmąconym spokojem - widocznie to normalne.

6 marca

Zobacz  powiększenie!
Poniedziałek. Kupuję trochę paliwa do Djibo motocykla i jedziemy do ambasady Beninu w nadziei, że może tu dostanę tę wizę pięciu krajów, która zawiera Niger i Burkinę, więc będę tu legalnie i będę też mogła bez problemu wjechać z powrotem do Burkiny. Tu jednak odsyłają nas do biura spraw terytorialnych w centrum miasta. Po drodze motocykl łapie gumę, więc zostawiamy go do naprawy mocno sfatygowanej dętki i bierzemy taksówkę, która funkcjonuje tu trochę jak busik, zabierając i wysadzając innych pasażerów po drodze i kosztuje grosze.

W biurze pani urzędniczka oglądając mój paszport dziwi się, jak się tu znalazłam, bez wizy i pieczątek ani stąd, ani z graniczących krajów. Tłumaczę zgodnie z prawdą, że w miejscu, gdzie przekraczałam granice z wielbłądem nie było urzędników z pieczątkami. Dostaję do wypełnienia formularz, dołączam dwa zdjęcia, 25 tysięcy franków i o siedemnastej mogę przyjść po wizę. Rewelacja. Tak więc również Wybrzeże Kości Słoniowej, Benin oraz Togo stoją przede mną otworem.

Późnym wieczorem, siedząc przed chatką, pytam Djiba o rozlegające się zza muru nieopodal głośne odgłosy wykrzykiwanych recytacji. Djibo mówi, że możemy przejść się i sama zobaczę - małoletnich uczniów jednej z wielu koranicznych szkółek.

Zobacz  powiększenie!
Przy mdłym świetle lampy naftowej siedzą wprost na ziemi chłopcy w obszarpanych ubraniach, recytujac jednocześnie każdy inny kawałek Koranu wyryty na drewnianej tabliczce, pod nadzorem najstarszego, nastoletniego ucznia. To często pochodzący ze wsi chłopcy, w gorącym i suchym okresie bez plonów, wysyłani na nauki do miasta, oddawani pod opiekę jednemu z marabutów. Pierwszym etapem jest pamięciowe opanowanie fragmentu Koranu. Potem faktycznie poznanie arabskiego alfabetu i nauczenie się czytania danego fragmentu. Na końcu dopiero zrozumienie znaczenia. Chłopcy ci nie uczęszczają jednocześnie do zwykłych szkół, więc nie nauczą się pisać i czytać w żadnym funkcjonalnym tu języku, podtrzymując statystyki 85-cio procentowego analfabetyzmu w swoim kraju.

Wizyta tutaj pozwala mi spojrzeć inaczej na rzeszę żebrzących na ulicach nigeryjskich miast i wiosek dzieci z miseczkami. Otóż nie są to zwykli żebracy, a głównie uczniowie tych właśnie koranicznych szkółek, którzy jedynie w ten sposób mogą się wyżywić. Czyli coś jak buddyjscy mnisi czy nowicjusze w południowo - wschodniej Azji, przemierzający ulice z żebraczymi miseczkami - z tą różnicą, że ci nie mają pomarańczowych szat.

Źródło: KingaFreeSpirit.pl

KingaFreeSpirit.pl Relacje zaczerpnięte z
afrykańskiego zeszytu
pamiętnika Kingi

 warto kliknąć

1 2 3 dalej >>


w Foto
Kinga w Afryce
WARTO ZOBACZYĆ

RPA: Zulusi
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

ANNO 1; Wenezuela: Caracas - Ciudad Bolivar - Canaima
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl