AWC 1: Marrakeszu czarr
| Beata Jakuszewska
|
|
Skończone studia, obroniona praca magisterska. Spontanicznie, pod wpływem chwili, kupiony bilet do Maroka. Spakowany plecak, zabrany laptop, by pracować w drodze dla moich polskich firm. Tak ta historia się zaczyna - mówi Beata Jakuszewska. Na łamach portalu SwiatPodrozy.pl opowie historię swojej podróży po Czarnym L±dzie do końca. Zapraszamy na pierwszy odcinek!
 |
Jeden z tysięcy ulicznych sprzedawców w Marrakeszu. Ma do zaoferowania mandarynki. |
15 listopada 2007 roku wyl±dowałam w Marrakeszu. I od tego momentu zakochałam się na dobre. W magii Maroka. Pierwsze noce spędziłam w marokańskiej medinie, w hoteliku-riadzie, czyli dawnym kilkupiętrowym domu mieszkalnym, budowanym dla wielopokoleniowych rodzin. Marokańskie miasta zazwyczaj dziel± się na mediny i nowe miasto. Medina to inaczej stare miasto, pozostało¶ci dawnych budowli, jednak od starych miast w Polsce różni się tym, że w ogóle nie jest restaurowana - pozostawiona sama sobie powoli niszczeje. Otaczaj± j± mury z bramami. Jest to tak jakby odgrodzony kawałek miasta, autonomiczny, schowany przed ¶wiatem. Tutaj toczy się całkiem inne życie. Mieszaj± tu głównie najbiedniejsi ludzie, bo ci bogatsi maj± domy w nowym mie¶cie. To wła¶nie w medinach mieszcz± się souki (czytaj: suki; stragany, uliczni sprzedawcy, bazary, ¶piewy), miejsca do robienia zakupów dla najbiedniejszych ludzi w mie¶cie. Bazarki ulokowane s± tematycznie, ze względu na to, jaki towar na nich się znajduje: pocz±wszy od wyrobów ze skóry, biżuterii, ubrań, po naturalne produkty kosmetyczne, jedzenie, lampiony i instrumenty muzyczne. Ludzie od rana do nocy chodz± po soukach, odwiedzaj± bazary, gawędz± przy straganach. Uwielbiam zatapiać się w w±skich uliczkach mediny, bł±dzić, gubić się i odnajdować w jej zakamarkach - labiryncie dróg.
 |
Daktyle na ulicznym bazarze |
Kiedy tu po raz pierwszy zobaczyłam plac Dżama el Fna wieczorem, pomy¶lałam: "Woodstock!!" Kto kocha Woodstock, na pewno pokocha marokańsk± medinę. Tu jest identycznie jak na tym festiwalu, który tak uwielbiam! Kolory, przeróżni ludzie, mieszaj±ce się okrzyki, ¶piewy i wszechobecna, różnorodna muzyka.
Kiedy nawołuj±cy mnie do swojego baru z jedzeniem (normalna praktyka) człowiek usłyszał ode mnie hasło "Polska", skomentował: "Wałęsa - good! Kaczyński... (i tu gest opuszczonego w dół kciuka i deptanie czego¶ nog±)"...
Marrakesz to miasto niesamowitych kontrastów. Nigdy wcze¶niej nie widziałam takiego miejsca, gdzie miesza i styka się ze sob± wszystko: języki, kolory skóry, bieda i bogactwo, na ulicach furmanki obok eleganckich samochodów, piękne, nowoczesne domy obok ruin mediny, eleganckie restauracje przy jadłodajniach dla najbiedniejszych, brud na ulicach (tak, w Maroko nie ma naprawdę koszy na ¶mieci i ludzie rzucaj± ¶mieci tam, gdzie akurat stoj±) i wypielęgnowane ogrody, ludzie w pięknych, modnych ubraniach obok żebrz±cych w łachmanach.
Po Marrakeszu przyszedł czas na kolejne wrażenia...
¬ródło: informacja własna
|