HAWAJE
05:40
CHICAGO
09:40
SANTIAGO
12:40
DUBLIN
15:40
KRAKÓW
16:40
BANGKOK
22:40
MELBOURNE
02:40
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ¦wiatPodróży.pl » Zakaukazie » ZAK 6: Japońska norma
ZAK 6: Japońska norma

Krzysztof Skok


W czym Polak bywa lepszy od Japończyka? Dlaczego lepiej nie ufać w obcym mie¶cie "bezinteresownym" wybawcom? Tego można dowiedzieć się w szóstym już odcinku zakaukaskich wspomnień Krzysztofa Skok. Autor zwiedził pogranicze Azji wiosn± zeszłego roku. W tej chwili, po ogłoszeniu niepodległo¶ci przez Kosowo, zakaukaskie samozwańcze republiki mog± stać się znów "gor±cym" obszarem. Już wkrótce w portalu SwiatPodrozy.pl obszerniejszy materiał o Abchazji i Osetii Południowej. Tymczasem zapraszamy na zakaukaski serial!




Niedziela, 03.06.2007

Zobacz  powiększenie!
Tbilisi - ¦wi±tynia Matki Bożej Metechskiej i pomnik króla Wachtanga Gorgasała
Obudziłem się gdy ¶witało. Wkrótce w jakim¶ miasteczku wysiadła z marszrutki większo¶ć pasażerów. Jaki¶ czas póĽniej nasz kierowca dogonił autobus, który jechał również do gruzińskiej granicy. Zatrzymał go i dogadał się z drugim kierowc±, że dalej pojedziemy z nim, a on skróci sobie drogę. Niestety nas to trochę więcej kosztowało. Przekroczenie granicy poszło nam sprawnie i w południe dotarli¶my do Tbilisi. Plan był prosty. Złapać transport do Armenii. Jednak wcze¶niej chciałem zgrać zdjęcia z aparatu i dotrzeć na lotnisko. W kilka minut znalazłem zakład fotograficzny z komputerem, gdzie bezpłatnie przerzucono mi zdjęcia. Na lotnisko jechali¶my marszrutk± niecał± godzinę. Najtańszy lot był do Doniecka za 172 USD, ale nie było już biletów na interesuj±cy mnie termin. Można było się jedynie wpisać na listę oczekuj±cych. Tak upadł pomysł skrócenia czasu drogi powrotnej.

PóĽnym popołudniem ruszyli¶my z Tbilisi do Armenii. Niestety na granicy była awaria i mieli¶my tam przymusowy postój. W końcu zdecydowali¶my się przekroczyć granicę pieszo. Tam czekało nas wykupienie wizy ormiańskiej. Poinformowano nas, że kosztuje ona 30 USD lub 30 EURO! Formalno¶ci zajęły nam chwilę czasu. Następnie poczekali¶my jeszcze kilka minut, zanim pojawił się pan pracuj±cy w kantorze. Wymienili¶my trochę pieniędzy i zaczęli¶my rozpytywanie ludzi kręc±cych się przy granicy, czy nie znaj± miejsc tanich noclegów, bo robiło się ciemno. Ale bez efektu. Wówczas nadjechała nasza marszrutka, więc postanowili¶my ruszyć dalej. Chcieli¶my nocować w okolicach monastyru Hagpat, ale kierowca stwierdził, że nie będziemy w nocy szli 5 km pod górę w lesie z wilkami i wysadził nas w miasteczku Odzun, położonym 7 km od Hagpat. W Odzun byli¶my ok. 23.00. Poszukiwania taniego noclegu nie przynosiło efektu. Postanowili¶my wówczas znaleĽć jak±¶ stróżówkę i tam przeczekać noc, tym bardziej że było po deszczu i zanosiło się na kolejny. Wówczas zatrzymał się samochód, którego kierowca zapytał się, czego szukamy. Zaproponował, że odwiezie swoich pasażerów i za chwilę przyjedzie po nas i "co¶" nam zorganizuje. Kilka minut póĽniej byli¶my już w stróżówce piekarni. Nasz wybawca jednak zażyczył sobie po 5 USD od osoby za pomoc. To mnie zdenerwowało i poinformowałem go, iż tyle to kosztuje kwatera. Nowy znajomy nie chciał przyj±ć zapłaty w banknotach po 1 USD, gdyż dla niego to nie s± pieni±dze! Ostatecznie zapłacili¶my mu 3 USD za dwie osoby. Na pożegnanie powiedział tylko, że pojawi się po 6-stej rano. Młody stróż okazał się bardzo go¶cinny. Przygotował kolację ze ¶wieżym pieczywem, wędlin±, warzywami i "domasznoj± wodk±". Posiedzieli¶my z nim ponad godzinę, a następnie wyjęli¶my ¶piwory i na stoj±cych ławach położyli¶my się spać.

Poniedziałek, 04.06.2007r.

Zobacz  powiększenie!
Armenia, Sewan - Jezioro Sewan
Budziki w komórkach obudziły nas o 5.30. Umyli¶my się przy kranie przed stróżówk± i musieli¶my się zbierać. Ja nawet chciałem szybciej, ponieważ nie miałem ochoty spotkać naszego wczorajszego "wybawcy". Czekało nas 7 km marszu z plecakami, z tego 5 km pod górę! A dzień wstawał nie za ciekawy, było po ulewie i mglisto. Do Hagpat dotarli¶my około 8, gdzie okazało się, że monastyr otwieraj± o 9-tej. Obok była mała restauracyjka, więc tam przy herbatce postanowiłem poczekać na otwarcie, tym bardziej, że miałem ładny widok na okolicę. Karol w tym czasie porobił kilka fotek. Ostatecznie otwarto bramę troszkę wcze¶niej. Pochodzili¶my klika minut, zrobili¶my parę zdjęć i ruszyli¶my z powrotem do Odzun. Stamt±d wjechali¶my kolejk± linow± na wzniesienie przyległe do miasta, a następnie mieli¶my kolejne 2 km pod górę. Tak dotarli¶my do mananstyru Sanahin, który był podobny do poprzedniego. Zrobili¶my kilka zdjęć, kupili¶my widokówki u straganiarzy i musieli¶my wracać.

Z Odzun udali¶my się marszrutk± do Dilidżan, gdzie postanowili¶my znaleĽć jak±¶ kwaterę na noc. Udało się j± nam znaleĽć u starszej pani, niedaleko głównego skrzyżowania miasteczka. Zostawili¶my plecaki, a sami ruszyli¶my na zwiedzanie monastyrów Goszawank i Hagarcin. Do tego pierwszego jechali¶my kilkana¶cie minut rozwalaj±cym autobusem, a następnie mieli¶my do pokonania kilka kilometrów pod górę. Na miejscu było krótkie zwiedzanie, zrobili¶my parę zdjęć i trzeba było wracać. Doszli¶my do przystanku autobusowego, ale ludzi nie było widać - nieomylny znak, że nic nie miało jechać. Udało się nam jednak złapać na stopa star± ładę, któr± jechała miła rodzinka. Gdy kierowca dowiedział się o naszym zwiedzaniu tego dnia, tylko stwierdził: "Nie obraĽcie się, ale robicie większ± normę niż Japończyki"! Wysadzili nas w miejscu, z którego czekało nas już tradycyjnie kilka kilometrów marszu pod górę. Było już po 20-stej, zacz±ł si±pić deszcz. W połowie drogi nadjechało busem czterech chłopaków. Jak nas poinformowali, zrobili sobie wieczorny wypad z Erewania. Razem zwiedzali¶my Hagarcin (postawili tam ¶wiece za pomy¶lno¶ć), zrobili¶my sobie wspólne zdjęcie i trzeba było wracać. W drodze powrotnej zatrzymali¶my się w miejscu, gdzie był parking z zadaszonymi stolikami. Tam nowi towarzysze zaprosili nas do wspólnej kolacji. A gdy już zjedli¶my, postanowili nas odwieĽć na kwaterę w Odzun. W podziękowaniu otrzymali od nas widokówki i "żubrówki". Byli zadowoleni.
Podczas wieczornych przygotowań planów podróży na dzień następny, zapadła ostateczna decyzja, że dalej jedziemy osobno. Karol miał trochę dłuższy urlop, więc chciał go jak najlepiej wykorzystać. A ja mogłem się sprawdzić, czy jestem sobie w stanie sam poradzić poza granicami kraju.

Wkrótce będziemy na łamach portalu SwiatPodrozy.pl relacjonować samotn±, rowerow± podróż Krzysztofa do Chin. Pierwsze informacje o przygotowaniach zamie¶cił on już na stronie internetowej

¬ródło: informacja własna

1


w Foto
Zakaukazie
WARTO ZOBACZYĆ

Ukraina: Na tropie Kresów
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

PE 7; Imperialne Cusco
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ¦wiatPodróży.pl