Andrzej Kulka » Przewodniki - Przez Świat II » Kenia, Uganda, Tanzania
Kenia, Uganda, Tanzania

Leszek Zubek


9 sierpnia

Przed 7.00 przyjeżdża tutejszy kierowca "Land Cruiserem", pakujemy się do wozu i ruszamy w kierunku krateru Ngorongoro, jednego z najwspanialszych rezerwatów przyrody w Afryce. Koło 11.00 dojeżdżamy do krawędzi krateru (prawie 2300 m n.p.m.), by 600 m niżej ujrzeć jego dno. Bajka. Widok zapierający dech w płucach. Zjeżdżamy w dół. Długo jeździmy po tym raju dla zwierząt - naturalne nawodnienie i słońce stwarzają im tu rajski ogród. Spędzamy tutaj cały dzień. Pora wracać. Około 19.00 dojeżdżamy do wioski Mto wa Mbu, na kemping Holiday Fig Resort Camp. Ładnie położony (jest basen, ale brak wody), pola namiotowe, sanitariaty, bar, restauracja. Masa tu turystów.

10 sierpnia

Przed ósmą opuszczamy kemping i jedziemy odwiedzić jezioro Manyara, które wraz z przyległościami tworzy nieduży Park Narodowy. Podziwiamy tu ogromne stada flamingów i pelikanów. Wracamy do Arushy, a dalej przez Moshi jedziemy w kierunku Kilimandżaro. Z uwagi na niski pułap chmur nad górą, której praktycznie nie widać (trzeba mieć szczęście), po kilkunastu kilometrach decydujemy się na powrót do Arushy, gdzie zjadamy doskonały obiad - wybieramy z karty najbardziej wyszukane i najdroższe potrawy - jako że płaci organizator. O 14.00, po przepychankach, zajmujemy miejsca w autobusie, który kursuje wahadłowo między Nairobi i Arushą, i ruszamy w drogę powrotną. O 20.00 autobus podwozi nas pod "nasz" hotel Sabaki Villa. Miło witają nas właściciele hotelu. W ten sposób zakończyliśmy I etap podróży - safari po Parkach Narodowych Kenii i Tanzanii, tych, które trzeba zaliczyć. Udana, wspaniała, pełna wrażeń podróż.

11 sierpnia

O 19.00 ruszamy autobusem do Kampali. Autobus pełny i tylko pięciu białych, to my. Jedziemy przez Nakuru (jest już ciemno), Eldoret, Webuye, Bungomo. Do Malby, na granicy z Ugandą, dojeżdżamy koło piątej rano, a to już dzień następny.

12 sierpnia

Przejazd przez granicę (dla nas) jest formalnością. Jesteśmy w Ugandzie. Mijamy miejscowości Tororo, Bugemba, Jinja - autobus nigdzie się nie zatrzymuje. Wreszcie przed 10.00 dojeżdżamy do stolicy kraju, Kampali. Przejechaliśmy 670 km. Z przewodnika Lonely Planet wybieram hotel Rena Hotel (Namirembe Rd, tel. 273504). Wynajmujemy pokoje 2-osobowe z łazienką. Czysto. Po 23.000 Ush, tj. po 24 USD pokój, czyli po 12 USD na osobę (w tym śniadanie). Kurs waluty: 1 USD = 960 szylingów ugandyjskich (USh). Wynajmujemy taksówkę i jedziemy do Port Bello nad jeziorem Wiktoria (kilkanaście kilometrów od centrum), by zarezerwować bilety na statek do Tanzanii. Statki odpływają stąd do Mwanzy dwa razy w tygodniu - w poniedziałki i czwartki. Kasa jest nieczynna, więc docieram do szefa portu i proszę o rezerwację biletów na czwartek - odbierzemy w dniu odjazdu, bo dopiero wtedy wrócimy z interioru. O'key. Tą samą taksówką zwiedzamy miasto, rozciągnięte na siedmiu wzgórzach. Zwiedzamy m.in. katedry katolicką i anglikańską, jeden z największych w kraju meczetów na wzgórzu Kibuli, świątynię hinduistyczną, świątynię Baha'i (jedna z sześciu w świecie), targ owocowy (owoce za bezcen). Późnym popołudniem wracamy do hotelu. Płacę za całą eskapadę 30 USD, tj. po 6 USD od osoby! Cenę oczywiście uzgodniłem wcześniej. Przez taksówkarza poznaję człowieka, z którym umawiam się na pięciodniową eskapadę po Ugandzie. Proponuję mu swoją trasę i umawiam się z nim na 125 USD za dzień (po 25 USD od osoby), bez limitu kilometrów i czasu. Moja trasa, o której dalej, w biurach podróży kosztowałaby, co sprawdziłem, około 100 USD dziennie na osobę! Trzeba pamiętać, że Uganda jest droższa od Kenii i Tanzanii.

13 sierpnia

Tuż po 7.00 ruszamy w drogę, w nieznane, "Land Roverem". O 14.00 dojeżdżamy do miejscowości Fort Portal, po pokonaniu 325 km. Zatrzymujemy się w Woden Hotel (wcześniej obejrzałem kilka innych). Pokoje duże, czyste. Jest łazienka, ale nie ma wody - to problem całego miasta. Wodę na żądanie donosi obsługa hotelu (same kobiety, bo te tylko parają się tu cięższą pracą) - ciepłą i zimną w kanistrach. Za pokoje płacimy po 13.500 USh za dwójkę, co daje 7 USD/os. Jedynka kosztuje 8.500 USh (ok. 9 USD). Hotel posiada własny bar i restaurację. Zamawiamy omlet z wołowiną za 1100 USh (niewiele ponad dolara) oraz kawę (600 USh tj. 60 c). Kawę - podają filiżanki, wrzątek oraz kawę w puszce (typ "nesca") - można zrobić sobie dowolnej mocy, w tej samej cenie. Litrowa butelka wody kosztuje tu 1000 USh.

14 sierpnia

Rzeczy zostawiamy w hotelu, bo dziś robimy całodzienną eskapadę do Doliny Semliki. Ruszamy o 7.00. Część drogi prowadzi zboczami legendarnych Gór Ruwenzori, odkrytych w 1888 roku przez sir Henry Stanleya. Po dwóch godzinach jazdy, głęboko w dole ukazuje się porośnięta tropikalnym lasem lian Dolina Semliki, a dalej, za rzeką Semliki, Zair. Jest rześko i chłodno. Po zjechaniu do doliny czujemy, że jesteśmy w tropikach. Gorąco i wilgotno. Odwiedzamy dymiące, gorące źródła Hot Springs, a także ukrytą w dżungli wioskę Pigmejów, jeden z celów naszej wyprawy. Znajduje się ona kilka kilometrów przed Sempaya. Jest to jedyne plemię Pigmejów w Ugandzie, liczące 69 osób (przybyli tu z Zairu). Uzgadniam z wodzem, że za zgodę na filmowanie, fotografowanie i mały pokaz folkloru zapłacimy po 3000 USh (ok. 3 USD). Kupuję też od nich kilka drobiazgów. Spotkanie z tymi ludźmi to spore przeżycie i niezwykła przygoda. W końcu nieczęsto spotyka się prawdziwych Pigmejów. Do hotelu wracamy około 19.00. Po dwunastu godzinach pełnych wrażeń i przygód, cudownych widoków gór i dżungli oraz jej mieszkańców.

15 sierpnia

O 7.30 opuszczamy Fort Portal. Kierunek Murchison Falls National Park, w północnej części kraju. Jedziemy na wschód i po 50 km w miejscowości Kyenjojo skręcamy na północ. Tuż za Kagadi odwiedzamy piękny katolicki kościół - stojący na zupełnym pustkowiu - pod wezwaniem św. Pawła. Akurat odbywa się msza - 15 sierpnia to Dzień Matki Boskiej zielnej. Kościół pełny. Śpiewy w takt skocznej melodii przy wtórze rytmu wystukiwanego na bębenkach przez kobiety ubrane niezwykle barwnie. Ruszamy dalej żegnani przez tłum dzieciarni, która opuściła kościół. Dojeżdżamy do miejscowości Hoima (1158 m n.p.m.). Stąd każę kierowcy skręcić w lewo (nie rozstaję się z mapą) i po kilku kilometrach dojeżdżamy do jeziora Alberta. Tu kręcono film "Afrykańska królowa" w reżyserii J. Hustona z Humphreyem Bogartem i Katharin Hepburn w rolach głównych. Po dalszych 50 kilometrach dojeżdżamy do Bulisy, a stąd kilka kilometrów i jesteśmy przy bramie wjazdowej do Parku Murchison Falls. Aby wjechać na jego teren, należy uiścić opłatę: obcokrajowcy - 23 USD! Obywatele Ugandy - 23000 USh (2,5 USD). Za wjazd samochodu płacimy 4600 USh (po 1 USD/os). Załatwiam nocleg na terenie Para Rest Camp, po 17 USD od osoby! Bez śniadania. Drogo! Ale nie ma innego wyjścia, to jedyny w tej okolicy kemp. Nocujemy w okrągłych bungalowach. W środku dwa łóżka z moskitierami, stolik i to wszystko. Podłogę stanowi ubita glina, w ścianie maleńkie okienko. Komfort więc żaden, a cena jak w dobrym hotelu. Sanitariaty są na drugim końcu kempingu - umywalki i kabiny z natryskami.

Zamówiłem na jutro bilety na wycieczkę łodzią po Nilu, do wodospadu Murchisona, na godzinę 9.00. Dziś przejechaliśmy 350 km.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 4 dalej >>
Przewodniki - Przez Świat II
WARTO ZOBACZYĆ

Egipt: Od Gizy po Asuan
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl