Dzień 7: Czarnohora NP - Howerla
Rano gospodyni załatwia mi bezpłatny dojazd (15 km) z wycieczką szkolną do turbazy Zaroślak, która jest na miejscu dawnego przedwojennego schroniska. Czarnohora stanowi obecnie Park Narodowy (opłata za wstęp: 1 hrywna). Pogoda się psuje, zaczyna padać. Wyruszam na Howerlę (2058 m n.p.m.), która jest najwyższym szczytem na Ukrainie. Wejście zajmuje mi 2.15 godz. Góra jest często odwiedzana przez turystów. Na szczycie znajdują się liczne atrybuty niepodległej Ukrainy. Zamierzam przez dwa dni przejść Czarnohorę i dotrzeć do Żabiego (obecnie Wierchowina). Trasa wiedzie główną granią wyraźną ścieżką, przy której doskonałymi punktami orientacyjnymi są stare słupki graniczne. Na zboczach zalega jeszcze sporo śniegu, ale sama grań jest prawie zupełnie wolna. Widoki są wspaniałe, ale zbliżają się ciemne chmury. Pod szczytem Turkuł postanawiam przenocować nad Jez. Niesamowitym.
Dzień 9: Pop Iwan
Pogoda się poprawia, barometr idzie w górę, to i ja wyruszam w góry. Wychodzę o 8ej, krótszą ścieżką wskazaną przez meteorologów docieram na grań. O godz. 16ej jestem na Pop Iwanie (2020 m n.p.m.). Przed samą II Wojną Światową wybudowano na szczycie obserwatorium astronomiczne - był to najwyżej położony budynek w granicach Polski. Obecnie ruina, aż żal patrzeć (może by jaka fundacja zadbała o adaptację ruin). Zarówno w Gorganach jak i w Czarnohorze pozostało wiele okopów, zasieków i dróg z czasów I Wojny Światowej.
Schodząc z góry kieruję się starą wojenną drogą w kierunku najbliższej wsi. Po przeszło godzinie docieram do bacówki zwanej po huculsku staja. Jest to kurna chata zamieszkała latem, w której obowiązkowo pali się watra. Nocuję w części mieszkalnej, a wieczór mija na rozmowach. Górale nie chcą żadnych pieniędzy, częstują mlekiem, żałują że nie zdążyli zrobić sera i masła.
Dzień 10: Zielona nad Czarnym Czeremoszem - Żabie na Huculszczyźnie
Wychodzę rano i po godzinie docieram do wsi Zielona nad Czarnym Czeremoszem. Sklep zamknięty, patrol straży granicznej sprawdza dokumenty, pytają skąd i dokąd idę i puszczają. Drogą kursuje jeden autobus dziennie o szóstej rano. Po godzinie łapię ciężarówkę i docieram do Żabiego. Dawniej uważane było za centrum Huculszczyzny. Obecnie nie ma tu nic specjalnego. Szukam muzeum i po wielu poszukiwaniach dowiaduję się, że miejscowy nauczyciel posiada ciekawe zbiory z terenu Huculszczyzny. Potrafi ciekawie opowiadać, zademonstrować instrumenty muzyczne i mówi po polsku. Nagrał w Polsce kasetę z muzyką huculską, którą można kupić w Towarzystwie Karpackim w Warszawie. Idę nocować do turbazy, ale jest w remoncie. Miejscowa sprzątaczka proponuje mi nocleg w swoim domu - za nocleg, kolację i śniadanie płacę 10 hrywien.
Dzień 12: Zaleszczyki nad Dniestrem
Przed południem zwiedzam miasto - całe w remoncie. 21-23 września 2000 planowany jest festiwal hucuski z udziałem prezydenta Ukrainy. W muzeum czynny jest tylko jeden dział dotyczący sztuki współczesnej. Wszystko ma być gotowe na wrzesień. W parku odnajduję pomnik A. Mickiewicza, a na ratuszu tablicę poświęconą T. Kościuszce. Południowym autobusem jadę do Zaleszczyk. W barze na rynku jem obiad, zostawiam plecak i szukam noclegu. W mieście jest czynny tylko jeden hotel, ale najpierw idę do kościoła i gospodyni oznajmia, że ksiądz jest na odpuście w terenie i wróci bardzo 11 późno. Wstępuję na cmentarz wspólny dla Polaków i Ukraińców, na którym znajduje się sporo polskich grobów w większości zaniedbanych. Zaleszczyki znane były jako uzdrowisko, usiłuję więc znaleźć stare pensjonaty... bezskutecznie. Większość obecnych mieszkańców przybyła tu po wojnie. Idę nad Dniestr. Z dawnych plaż nic nie pozostało. Przy jedynym pomoście trzy łodzie - to przystań pogotowia wodnego. Pytam o możliwość noclegu w namiocie. "A jakże można, tu nikt nie przychodzi" mówi kierownik "a od roku nie pływamy bo brak jest benzyny". Sąsiad z pobliskiego domu zaprasza mnie do siebie. 87 letni staruszek, opowiada jak było przed wojną, o służbie w Wojsku Polskim i o walkach na froncie japońskim w szeregach Armii Czerwonej. Nie chce żadnych pieniędzy, bo twierdzi, że skoro jemu pomagano to i on pomoże.
Dzień 13: Krzywcze - Borszczowa
Rano żegnam się z miłym staruszkiem, idę na dworzec, aby dotrzeć do wsi Krzywcze znanej z gipsowej jaskini. Niestety brak bezpośredniego połączenia. O jedenastej jadę autobusem do Borszczowa. Wstępuję do muzeum historycznokrajoznawczego. Miejscowy kustosz oprowadza mnie po muzeum, opowiada o okolicy i miejscowych jaskiniach, z których najdłuższa ma ponad 200 km i jest pod opieką Klubu Speologicznego ze Lwowa. Idę do kościoła. Ksiądz radzi nocleg w miejscowym hotelu i pokazuje kościół, który dzięki miejscowym katolikom czynny był nieprzerwanie przez cały czas władzy sowieckiej. Zostawiam plecak w parafii i postanawiam się udać do jaskini oddalonej o 15 km. Wychodzę za miasto i autostopem docieram do Krzywcze, dalej gruntową drogą ok. 2 km wzdłuż dolnej części wsi dochodzę do jaskini. Jest to jaskinia gipsowa, odmienna od powszechnie znanych wapiennych. Wstęp 1,5 hrywny, czas zwiedzania ok. 1 godz. Jest to jedyna w rejonie jaskinia udostępniona do zwiedzania. We wsi znajduje znajduje się jeszcze nieczynny kościół i ruiny zamku. Wracam autostopem. Nocuję w hotelu Dniestr w pokoju jednoosobowym za 5 hrywien.
Dzień 14: Skała Podolska - Kamieniec Podolski
Na dworcu jestem o godz. 7ej. Autobusami docieram do Skały Podolskiej, gdzie zwiedzam ruiny zamku nad Zbruczem, a następnie do Kamieńca Podolskiego. Z dworca idę pieszo przez centrum na stare miasto. Katolickie biskupstwo przy katedrze na starym mieście posiada pokoje gościnne, które udostępnia w miarę wolnych miejsc za opłatą co łaska. Zwiedzam stare miasto, zamek, muzeum krajoznawcze. Bardzo ciekawe jest położenie starego miasta otoczonego ze wszystkich stron stromym jarem rzeki. Centrum miasta zupełnie nieciekawe.