Ruszamy dalej. Po południu dobijamy do północnych wybrzeży wyspy Santa Fe. Kotwiczymy
w uroczej zatoce w krystaliczno-zielonej wodzie, z piaszczystym dnem. Stada ryb podpływają pod jacht licząc na resztki pokarmu z kuchni. Dla nas Juan przygotował kurczaka z ryżem i owoce. Po posiłku - obowiązkowa, godzinna sjesta. Wsiadamy na łódkę z precyzyjnie opracowanym planem. Grupka "Myszki Miki" płynie pangą prosto na plażę a grupka "Rambo" skacze do wody. Plażowicze lądują wśród dużego stada lwów morskich, trwa pełna skupienia sesja fotograficzna. Notujemy pierwszy incydent z lokalną fauną: Romuald jest atakowany przez zazdrosnego samca pilnującego swojego haremu, na szczęście skończyło się na strachu. Anna z kolei została lekko nadgryziona przez skłonną do zabawy młodą uchatkę.
Wraz z Januszem i Konradem pływam z fajką wzdłuż naturalnej grobli z lawy. W morskiej toni pysznią się kolorowe ryby tropiku. Przed maską suną setki ślicznych, żółtopłetwych chirurgów, papugoryby, jastrzębioryby, iglicznie i... największy przebój - lwy morskie figlujące blisko brzegu tuż przy nas, a właściwie z nami! Nieprawdopodobne, a jednak to jest rzeczywistość. W płytkiej wodzie, jak zaczarowany ptak "frunie" ogromna, złota płaszczka.
Po godzinie relaksu na delikatnym piasku wracamy na "San Juan", orzeźwiamy się napojami i ponownie schodzimy na ląd. Od 4 do 5 po południu kiedy słońce już tak nie doskwiera - odbywamy godzinną wycieczkę po wyspie. Na wyspie Santa Fe są ogromne drzewiaste opuncje, największe na Galapagos. Pośród gęstych krzaków spostrzegamy wyjątkowo kolorowe, endemiczne gołębice z Galapagos. Mają one brązowe upierzenie, niebieską obwódkę wokół źrenicy, zielone plamki na bokach szyi i czerwone łapki. Widzimy dużo małych jaszczurek lawowych i nie widziane uprzednio żółte iguany lądowe. To trzecia z kolei - i ostatnia - odmiana iguan na Galapagos.
W oczekiwaniu na łódź, w płytkiej wodzie, tuż przy plaży obserwujemy ogromnego czarnego rekina. Jest to dla nas tak mocne przeżycie, że część grupy wmawia sobie iż widziała po prostu płynącą fokę!
O zmierzchu ruszamy w stronę Puerto Ayoro, by uzupełnić zapas paliwa, wody, żywności, a także - odebrać sprzęt do poważnego nurkowania.
Wtorek, 18 maja.
Podróż z Puerto Ayora do wyspy Espanola zabrała nam całą noc. Kołysało zdrowo, jako że kierowaliśmy się na południe, czyli pod wiatr i pod prąd. Na szczęście kiwało z przodu do tyłu, tak że nikt nie miał żadnych kłopotów z chorobą morską. Pobudka o wschodzie słońca nie była konieczna gdyż większość z nas i tak mimowolnie budziła się nie będąc przyzwyczajona do snu przy pracujących maszynach.
Zamiast śniadania herbata i biszkopty. W zatoce obok nas cumuje kilka łodzi. Ich pasażerowie po pobudce będą spokojnie jeść śniadanie, podczas gdy my decydujemy się na błyskawiczne zejście na ląd. Korzystając z wczesnej pory napotykamy mnóstwo zwierzyny, poza tym jest jeszcze stosunkowo chłodno, słońce nie dokucza. Pamiętajmy, że jesteśmy na równiku! Wysiadamy w maleńkiej zatoczce. Obok nas ukazuje się surrealistyczny obrazek: lwy morskie grupowo uprawiają surfing w wysokiej fali! Na lądzie zaś, tuż przy ścieżce gniotą się iguany. Odmiana czarna z czerwonymi plamami. Przechodzimy przez kolonię głuptaków srokatych. Właśnie mają gody, samce prezentują wybrankom swój pocieszny, taniec. Te morskie ptaki są mistrzami w połowie ryb. Głuptaki są też ulubionym przez turystów tematem do zdjęć, jako że są kolorowe, ich taniec rytuał godowy obfituje w rozmaite niuanse a poza tym można się do nich zbliżyć dosłownie na kilkadziesiąt centymetrów!
Za zakrętem kolejna niespodzianka - "gejzer" morski, taki jak na Kauai, ale większy, woda wystrzeliwuje na 20 metrów w powietrze. Jakby mało było tak zachwycającego widoku, na pierwszym planie setki legwanów, fregaty i wielkie albatrosy galapagoskie. Rozpiętość ich skrzydeł sięga 2.4 metra, waga - 5 kilogramów! Espanola jest jedyną wyspą całego archipelagu, gdzie gnieżdżą się te ptaki giganty. Ten jedyny tropikalny gatunek albatrosa, reprezentowany przez ok. 12 tysięcy par, przybywa na Galapagos w połowie marca, odlatuje w grudniu. Resztę czasu spędzają fruwając w przestworzach nad Pacyfikiem, osiągając nawet wybrzeża Japonii. Kiedy młody ptak opuści rodzimą wyspę, wraca do niej dopiero po upływie 4-5 lat. Trafia do tego samego gniazda gdzie się wykluł!
W drodze powrotnej Dagmara poczyniła bardzo istotne spostrzeżenie, które początkowo zostało przez grupę zlekceważone jako mało prawdopodobne. A jednak... Przy samej przystani, kolonię uchatek filmuje sam... Robert de Niro. Zamienia parę słów z Lilianą wzbudzając lekką zazdrość wśród pozostałych uczestniczek grupy.
Czekamy na pangę. Obok, na pomniku siedzi jastrząb z Galapagos - jedyny ptasi drapieżnik wysp. Wygląda majestatycznie, nie wykazuje lęku przed człowiekiem.
Dość wrażeń. Wracamy na łódź i płyniemy dalej. Wraz z Konradem odświeżamy podstawowe zasady bezpieczeństwa przy nurkowaniu, gdyż wkrótce czeka nas postój w malowniczej zatoczce. według planu część uczestników będzie pływać, relaksując się w ciepłej, płytkiej wodzie, a my zanurzymy się w tajemną głębię przy stromych klifach wysepki Gardner.
Trudności w wyrównaniu ciśnienia w uchu środkowym podczas schodzenia w głąb powodują że Konrad podejmuje trudną, ale słuszną decyzję - rezygnuje z nurkowania. Jego sprzęt zakłada kapitan Jorge Espinoza i jako mój diving buddy rusza wzdłuż podstawy stromej ściany.
Podwodny świat Galapagos to fascynujący temat na całe godziny opowieści. Unikalna flora, bogactwo ryb są po prostu nie do opisania. Każda chwila pod wodą to czysta rozkosz, to lanie miodu prosto na serce płetwonurka. Wulkaniczna ściana jest dosłownie inkrustowana jeżowcami i rozgwiazdami, ilość ryb przekracza zdolności percepcji. Do tego trzy ogromne ogończe, ponad 2 m. średnicy, nie licząc ogona! Kropkę nad "i" stawia zabawa z morskim lwem, który pod wodą jest wyjątkowo przyjacielski. W samo południe zaliczam pod wodą 32 minuty, najgłębiej - 51 stóp. Wypożyczony sprzęt zawiera również komputer, co jest dla mnie kolejną miłą niespodzianką, znacznie poprawiającą poczucie bezpieczeństwa pod wodą.
Źródło: Exotica Travel