PAM 2: Jedźmy na wschód - tam musi być jakaś cywilizacja…
| Michał Terlecki
|
|
 |
Góry w okolicy Biszkeku; autor: Michał Terlecki |
Pod Pik Lenina docieraliśmy "na raty". Grupa nasza liczyła trzynaście osób, z czego największa, ośmioosobowa, dotarła do Kirgizji pociągiem, pięć osób doleciało trochę później z różnych przyczyn, jak np.: własny ślub, traktując wyprawę jako podróż poślubną.
Nasza podróż pociągiem przez Ukrainę, Rosję, Kazachstan i Kirgizję do Biszkeku trwała prawie tydzień. Mijaliśmy uprzemysłowione tereny Ukrainy, miasta znane nam z historii, jak Charków, bezkresne stepy Kazachstanu, gdzie temperatura sięgała 45 stopni Celsjusza wewnątrz pociągu oraz nieliczne osady składające się z kilku domostw. Podróż upłynęła na obserwacji z okna pociągu otaczającego nas świata, rozmyślaniach na temat wspinaczki oraz integracji ze współpodróżnymi. Przez cały czas towarzyszyło nam lekkie napięcie i podekscytowanie spowodowane świadomością realizowania własnych marzeń.
 |
Jeden z widoków Kazachstanu; autor: Michał Terlecki |
Naszym przystankiem w Kirgizji był Biszkek, gdzie mieliśmy zorganizować transport pod Pik Lenina, załatwić wizy... Jednak pierwsze zetknięcie z kirgiską kulturą i mentalnością nastąpiło po około 15 minutach, po przyjeździe do Biszkeku. Razem z dwoma kolegami udaliśmy się na śniadanie na Oshski Bazar – największe targowisko Azji Centralnej. Po chwili dosiadł się do nas przyglądający się od jakiegoś czasu Kirgiz z hasłem: "ano dawaj poznakomimsia" i z półlitrówką wódki w dłoni... Sama stolica Kirgizji - delikatnie mówiąc - nie jest ciekawym miastem. Jeśli wyobrazimy sobie mieszankę radzieckiej myśli architektonicznej z kulturą koczowniczą to będzie to obraz miasta, ale jak ktoś powiedział – prawdziwa Kirgizja zaczyna się tam, gdzie kończą się drogi.
 |
W drodze pod Pik Lenina; jurty - typowe loum Kirgizów; autor: Ania Lesiecka, Bartek Czapski |
To prawda. Przekonaliśmy się o tym pokonując wynajętym busem w 30 godzin trasę Biszkek - baza pod Pikiem Lenina. Mieliśmy okazję zobaczyć prawdziwe życie ludzi tu mieszkających: zatrzymywaliśmy się w jurtach, gdzie piliśmy Kumys – kobyle mleko smakujące tylko niektórym; widzieliśmy piękny zachód słońca nad jeziorem Toktogul; zatrzymaliśmy się na moment w drugim, co do wielkości mieście Kirgizji – Osh. Im dłużej jechaliśmy, tym okolica stawała się coraz bardziej dzika. Droga zmieniła się w zwykły trakt stanowiący kiedyś część Jedwabnego Szlaku, pojawiały się piękne widoki bezkresnych gór, dolin i strumyków, w których czasami chłodziliśmy się łagodząc skutki wielkiego upału.
Przemieszczając się cały czas w poziomie, ale i w pionie, dotarliśmy w końcu na Równinę Ałajską, gdzie naszym oczom ukazało się pasmo ośnieżonych szczytów Pamiru.
Źródło: informacja własna
|