HAWAJE
17:27
CHICAGO
21:27
SANTIAGO
00:27
DUBLIN
03:27
KRAKÓW
04:27
BANGKOK
10:27
MELBOURNE
14:27
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Przewodniki - Przez Świat IV » Mabuhay Filipiny
Mabuhay Filipiny

Monika Witkowska


Mam trochę czasu co wykorzystuję na zwiedzanie Manili. Niestety na przejazd metro-pociągiem liczyć nie mogę - w Wielki Czwartek nie chodzi. Zupełnie przypadkowo  trafiam do największego tutejszego meczetu. Nie chcą mnie wpuścić. Pokazują na moje szorty, wyciągam więc i zakładam długie spodnie. Ponieważ krzywią się, że jestem kobietą i to niewierną, na co reaguję z oburzeniem mówiąc, że w moim kraju takiej dyskryminacji nie ma. Filipińczycy nie chcą być chyba gorsi od Polaków, bo wpuszczają mnie, profilaktycznie przydzielając dwóch aniołów stróżów, którzy uparcie chcą mnie przekonać, że powinnam zostać muzułmanką.


Póki co idę połazić po miasteczku. Jestem już na obrzeżach, w slumsach, gdy przechodzi burza. Woda taka, że z największym obrzydzeniem brodzę po kolana w kałużach. Niestety wiem, jak te ulice wyglądają normalnie - śmieci, odchody zwierzęce - syf.  Poznaję przesympatycznych ludzi, u których ląduję na kolacji.

Gdy wieczorem zjawiam się w hotelu, recepcjonista informuje mnie, że przyjechało dwóch takich z Polski. Hurra! To Piotrek z Krzyśkiem!

7. dzień  - San Fernando Pampanga - Manila - Lucena

Po południu, około 16. opuszczamy San Fernando, by czym prędzej zjechać na południe i dotrzeć na wyspę Marinduque, na Festiwal Moriones. Do Manili docieramy szybko prywatnym mikrobusem, którego kierowca postanowił sobie dorobić. W Manili przesiadka na autobus. Około 22. jesteśmy w Lucenie. Znajdujemy bardzo miły, nieopisany w Lonely Planet hotel - za dwójkę, w której śpimy w trójkę płacimy tylko 180 peso. Normalnie powinno być drożej, ale przekonaliśmy panią, że dla gości przychodzących tak późno i wyjeżdżających tak wcześnie zniżka musi być.

8. dzień - Lucena - Balanacan - Buenavista (Marinduque)

Prom z Luceny do Balanacan, inaczej mówiąc między wyspami Luzon i Marinduque, płynie 2,5 godziny (z powrotem - tylko 1,5 h), a kosztuje 125 peso w klimatyzowanej pierwszej klasie i 75 peso w drugiej. Od przystani do Boac jedziemy jeepneyem za 20 peso.  Znajdujemy sobie lokum, choć nie jest to proste, bo miasto na czas festiwalu jest pełne przyjezdnych Filipińczyków. Do tego nie ma pokoi - trójek, a na zamieszkanie w trójkę w dwójce gospodyni nie chce się zgodzić. Nie ma wyboru - bierzemy dwójkę za 300 peso i jedynkę za 210, zostawiamy bagaże i ruszamy na zwiad. Na rynku już trwa festyn i kiermasz, można zrobić sobie zdjęcie w kolorowych maskach, ale główna impreza to inscenizacja zapowiedziana dopiero na wieczór. W tej sytuacji postanawiamy pojechać do Buenavista, gdzie według przewodnika Lonely Planet w soboty odbywa się malowniczy targ. Jeepney wlecze się niemiłosiernie (płacimy 20 peso), a  gdy jesteśmy wreszcie na miejscu okazuje się, że targu nie ma (może dlatego że to Wielka Sobota?). Z nudów zaglądamy do miejscowego kościoła, gdzie zaprzyjaźniamy się z zakonnicami, poza tym w miasteczku nie ma nic godnego uwagi. Co gorsze - jest problem, by się stąd wydostać. Jeepneye przestały jakoś  jeździć, na stopa też tracimy nadzieje. W końcu po długim oczekiwaniu tracimy cierpliwość i wynajmujemy tricykla  (150 peso na 3 osoby).

Wieczorem wydarzeniem, którym żyje miasteczko i liczni przyjezdni jest obrzęd "ścięcia Longinusa". To właśnie stanowi główny punkt  programu Festiwalu Moriones. Aktorami są mieszkańcy, którzy długie miesiące wcześniej ćwiczą i przygotowują stroje, a  zwłaszcza - maski rzymskich legionistów. Impreza rozpoczyna się o 22. i trwa  ponad 3 godziny. Ciekawe to, ale po godzinie jak się nie rozumie, ma się nieco dość. Miejscowym się podoba, bo rozpoznają w aktorach rodziny, sąsiadów. Ja trochę przysypiam...

9. dzień - Boac- Mogpog - Manila

W Manili jesteśmy dopiero o północy. W dodatku autobus wysadza nas na tak dalekich peryferiach, że musieliśmy zapłacić 200 peso za taksówkę. Gdy wreszcie docieramy do mego znajomego hostelu, okazuje się, że nie ma miejsc. Zaczyna się szukanie - nocujemy  w dormitorium za 165 peso od łba. Jak na Filipiny to drogo, ale nie ma wyboru...

10. dzień - Manila - Puerto Princesa-Sabang

Próbuję załatwić zezwolenie na wejście do parku - dzięki  temu już o świcie, np. o 5. rano, mogłabym wystartować na trasę do Podziemnej Rzeki. No ale nie udaje się. Biuro zajmujące się zezwoleniami pracuje od 8. - 17. Chodząc od domu do domu odszukuję panią, która może by i pomogła, ale pieczątki ma policjant, który dojeżdża z innej wioski. Nie ma wyboru - muszę czekać do rana. Zrobiłam błąd, bo trzeba było zezwolenie wykupić zaraz po przylocie do Puerta Princessa w punkcie informacji turystycznej na lotnisku.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 dalej >>


w Foto
Przewodniki - Przez Świat IV
WARTO ZOBACZYĆ

Indie: Miłość w kamieniu
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

RWJW: Samotna rowerowa wyprawa
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl