HAWAJE
18:05
CHICAGO
22:05
SANTIAGO
01:05
DUBLIN
04:05
KRAKÓW
05:05
BANGKOK
11:05
MELBOURNE
15:05
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » Kaukaz: Śladami Herkulesa » KsH 4: Drugi dzień oficjalnej wojny rosyjsko-gruzińskiej
KsH 4: Drugi dzień oficjalnej wojny rosyjsko-gruzińskiej



Ciocia Dali jest chyba naprawdę smutna. Mamy 9.08 - drugi dzień oficjalnej wojny rosyjsko-gruzińskiej. Z perspektywy Tbilisi na razie wygląda ona trochę nierealnie. Dzieciaki z czerwono-białą flagą biegające po ulicy, żołnierze leżący na trawie i jedzący arbuza na drodze do Kazbegi. I depesza o tysiącu ofiar. I jeszcze zapewnienie Sakaszwilego, ze Gruzja będzie prowadzić działania zbrojne aż do zaprowadzenia trwałego pokoju. Podobno na otwarciu olimpiady telewizja pokazała nieprzenikniona twarz Putina. Dziś rano posłaliśmy SMS-a do policjantów z Lentekhi. Na razie bez odpowiedzi. Cala Swanecja - ich kawałek świata - jest juz podobno zamknięta dla przyjezdnych. Do niedawna był to tez nasz kawałek - z namiotami rozbitymi z tylu posterunku. I właśnie stad, w deszczowy poranek, dwa tygodnie temu wyruszyliśmy z Sarą i Haną do Uszguli.




Zobacz  powiększenie!
Hana
Wyruszyliśmy nie wiedząc o tym miejscu prawie nic, poza tym, ze ma być jednym z najpiękniejszych zakątków Gruzji. Wpakowaliśmy się wiec w niezniszczalnego Gaz-a 53, za którego kierownica zasiadł major z posterunku. Zgodził się podwieźć nas 40 kilometrów w zamian za pieniądze na "petrol". Mięliśmy więc okazje przyglądnąć się tankowaniu radzieckiego cudu techniki. Benzynę wlewa się weń za pomocą blaszanego wiadra i lejka. Objętość mierzy się trochę na oko, a tylko petrolowi wirtuozi potrafią nie oblać sobie przy okazji paliwem chociażby rękawów. Wypadki chyba jednak się nie zdarzają. W każdym razie nasz Gaz odjechał ze stacji w chmurze nomen-omen gazów wylotowych.

Zobacz  powiększenie!
Rozbiorka zabytku? Swanecka wieża w tle
Pogoda wróciła właśnie do standardowego kaukaskiego trybu deszcz + chmury, którego na szczęście nie doświadczyliśmy w górach. Brak radia nadrabialiśmy śpiewem. Gruzińskim, czeskim i polskim. Najchętniej czeskim, bo dziewczyny jako jedyne miały jako-taki słuch muzyczny. I inne, rozliczne talenty. Opalona Sara w sukience a`la Matka Teresa okazała sie wolontariuszką z ośrodka dla upośledzonych dzieci pod Tbilisi. Skojarzenie z Matką Teresą było więc chyba właściwe, zwłaszcza że czuliśmy się nieco onieśmieleni dostając od Sary wciąż nowe porcje poziomek, orzechów i innych przydrożnych płodów. Znacznie więcej rozmawialiśmy jednak z Haną i chyba właśnie ją znacznie częściej widzieliśmy uśmiechniętą. Zwłaszcza kiedy przychodziło do porównywania różnic miedzy polskim a czeskim. Dowiedzieliśmy się, że dla Czechów polskie "szybko" brzmi równie śmiesznie jak dla Polaków "bramborowa mandalinka". Okazało się też ze czeskie kino oglądają chętniej Polacy, a polskie Czesi. O sztuce dowiedzieliśmy się od Hany sporo, bo zanim przyjechała z Pragi do Gruzji na wakacje, pracowała w praskiej Galerii Narodowej.

Wysadzeni przez majora za wsią Mele podążaliśmy wzdłuż rzeki w nieznane z resztkami jedzenia w zapasie. Okazało się, że do celu wyprawy pozostało wciąż 40 kilometrów. Z jedna wsią po drodze. Tsana. - Budiet tam kto? - Nie, nie, tam sjejczas nikt nie ziwiot! - odparł policjant i zawrócił do Lentekhi. - Ha! Dalej pewnie bal się jechać! - orzekliśmy za dnia. Im bliżej było do zmroku, tym bardziej perspektywa wsi-widmo wydawała się intrygująca. No bo czemu nikogo tam ma nie być? Zbombardowali czy co? Ostatni kilometr podejścia pokonaliśmy w olimpijskim tempie. Na podejściu wyzwoliła się cala złość skumulowana w trakcie długiej, pozbawionej kolorów drogi. Szarość-zieleń-szarość. Głodne oczy wypatrywały czegokolwiek żywego. U wrót Tsany przywitał nas koń. Dosłownie "u wrót", bo most przerzucony nad rzeka okazał się zamknięty drewniana rampa. Kiedy otwieraliśmy ja, zwierze przyglądało się nam chwile. I wydawało się, ze to rzeczywiście jedyne obce oczy, jakie spojrzą na nas w okolicznych domach. Dziwne. Dziwnym przestało być, kiedy dojrzeliśmy auta zaparkowane przed jednym z obejść. I gruzińską, rodzinną imprezę w początkowym stadium rozwoju. - Gaomardzos! - zawołaliśmy i wkrótce pokazano nam dom w którym mogliśmy spędzić noc. - Tu mieszka Wilk - ostatni człowiek w Tsanie - wyjaśnił ojciec rodziny z Tbilisi, która przyjechała do wsi - widmo na coś w rodzaju pikniku. Zostaliśmy poprowadzeni w drewniane wnętrze pełne kilimów, szkieł, mebli i trofeów. Znaleźliśmy w tym labiryncie łóżka dla siebie, a wracając na trawnik przed domem zastaliśmy już zastawiony stół i wszystkich żywych z Tsany gromadzących się przy nim. I zaczęła sie opowieść. Prosta i typowa dla Gruzji. O wsi, gdzie nie działo się nic i gdzie nie było pieniędzy. I o ludziach, którzy jeden za drugim wyjeżdżali zarabiać w Tbilisi, by po wreszcie przenieść się tam na stale. I o tych, którzy wracają tu teraz, by odbudowach domy zostawione lata temu. I o Wilku, który jako jedyny czul się tu dobrze i został z matka staruszka na zimy i lata. Wysoki, szczupły mężczyzna o niespokojnym spojrzeniu. Wilczym? Trudno powiedzieć. Z pewnością nie psim. Trunki lały się w naczynia, aż zapadliśmy sie wszyscy w miękkie łóżka i tapczany.

Źródło: informacja własna

1


w Foto
Kaukaz: Śladami Herkulesa
WARTO ZOBACZYĆ

Liban: Sydon
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

Ch 2; Lwów
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl