Islandia: Syduzi 2004 # 6
| Jakub Syta
|
|
|
Dzikie konie |
dzień 6 - ¶roda 7 lipca 2004
Thorsmork - 5km
Ranek po raz kolejny był ładny, co tu się dzieje z t± pogod±? Słońce i słońce...a miało cały czas padać? Ledwo się obudziłem a zobaczyłem w oddali stado koni prowadzonych w stron± rzeki. Natychmiast złapałem sprzęt fotograficzny i pobiegłem zobaczyć jak będ± przeprowadzane przez rzekę. Widok był ¶liczny.
Po ¶niadaniu ruszyli¶my pieszo zwiedzać "las Thora" - po przygodach poprzedniego dnia nie chcieli¶my ryzykować. Po około godzinie spaceru doszli¶my do skraju biegn±cego z prawej strony w±wozu. Była tam też strzałka prowadz±ca w tym z napisem wskazuj±cym, że może tam być wodospad. Postanowiłem odwiedzić i to miejsce, więc weszli¶my w piękna dolinę - w±sk±, z pionowymi skałami ci±gn±cymi się dziesi±tki metrów do góry. Po około 30 minutach marszu doszli¶my do wodospadu. Po prysznicu (a jak) i drugim ¶niadaniu wrócili¶my do głównej drogi wiod±cej w stronę kempingu. Trzeba było też przekroczyć wpław kilka rzek, lecz tylko ostatnie dwie sprawiły trudno¶ci. Nie można ich było nijak przeskoczyć (Paweł przez chyba godzinę szukał brodu), trzeba je było przej¶ć wpław (lodowata woda po uda). Tam się rozdzielili¶my - ja poszedłem w stronę lodowca Myrdalsjokull, chłopacy postanowili już się więcej nie moczyć w kolejnej rzece i poszli szukać mostu. Podobno nawet znaleĽli jaki¶ gdzie¶ za kempingiem ale zajęło to im jednak zbyt dużo czasu, bym chciał na to czekać.
|
Kanion w Parku Thorsmork |
Ja w każdym razie przeszedłem sobie na kilku-kilometrowy spacer. No i naprawdę zakochałem się w Islandii. Cudowne wzgórza, wspaniale skały, niesamowite rzeki. Doszedłem znacznie dalej niż byłyby w stanie przejechać jakiekolwiek samochody. Widoki były przepiękne, nie da się tego opisać, trzeba to samemu zobaczyć.
|
Okolice Thorsmork - wakacje w siodle |
Droga powrotna zajęła mi kilka ładnych godzin. Miałem jednak szczę¶cie, ponieważ obyło się bez moczenia. W momencie gdy wła¶nie się rozbierałem by przej¶ć przez rzekę z naprzeciwka nadjechał jaki¶ Islandczyk. Popatrzył się na mnie, na wodę i zlitował się nade mn±. Zawrócił i przewiózł na druga stronę rzeki. Dla niego nie był to jakikolwiek problem (miał wielkiego Land Rovera), mnie zajęło by to przynajmniej pół godziny. Poza tym nie spotkałem żadnych pieszych czy samochodów. Gdy wróciłem do obozu to zupka była już gotowa, namiot poskładany. Odpocz±łem chwile i ruszyli¶my w drogę. Chcieli¶my wieczorem dojechać jeszcze na wybrzeże. Okazało się ze jednak, że jedna z rzek, które pokonali¶my poprzedniego dnia znacznie się powiększyła. Nie chcieli¶my znów zalewać samochodu, wiec rozbili¶my namiot nieopodal i tam spędzili¶my noc (najpierw jednak przez godzinę bezskutecznie czekali¶my na jakikolwiek samochód, który mógłby nas asystować).
¬ródło: informacja własna
|