Geiranger
Rano wycieczka promem wzdłuż najsłynniejszego norweskiego fiordu - Geiranger (45 min za ok. 100 NOK za samochód i dwie osoby). Fiord jest niewielki, ale otoczony pięknymi górami, z których spadają wodospady. Najsłynniejszym jest "Siedem Sióstr". Dopływamy do miasteczka Geiranger.
W Tourist Info na przystani szukamy informacji o szlakach turystycznych. Wybieramy ten wzdłuż fiordu w kierunku "Siedmiu Sióstr". Dwie godziny wędrówki wyznaczonej pojedynczymi maźnięciami pędzla na skałach i drzewach - tak w Norwegii oznaczone są szlaki. Nasz ma kolor czerwony. U celu stara chatka z kamieni, z dachem pokrytym darnią.
Po drugiej stronie fiordu słynny wodospad - tym razem widziany z góry. Z miasteczka wyjeżdżamy wspinając się serpentynami na południe. Na górze zatrzymujemy się na parkingu nad miasteczkiem. Szukamy miejsca, z którego robione są zdjęcia do słynnych pocztówek - człowiek na występie skalnym nad miasteczkiem jak na skrzydle samolotu. Nie jest oznaczone ze względów bezpieczeństwa, ale znaleźliśmy i mamy swoje zdjęcia.
Dalej droga wspina się przez fjell aż do wysokości 1038 m npm. Trochę traw i porostów, wyżej tylko śnieg i skały. Wzdłuż rzeki Otta zjeżdżamy do Lom. Cukierkowe miasteczko wśród łagodnych gór. Wodospad koło centrum. Obok muzeum sztuki użytkowej, a po drugiej stronie camping. Zatrzymujemy się na nocleg. Rano kierujemy się drogą nr 55 wzdłuż najwyższych norweskich gór - Jotunheimen (Góry Olbrzymów). We wsi Galdesand ostry skręt w szutrową, płatną (10 NOK) drogę do Elveseter.
Schronisko, pole biwakowe i następna opłata (20 NOK). Wspinamy się wyżej do Juvashytta. Strome, szutrowe serpentyny. Silnik "piłuje" na dwójce. Duże schronisko na wysokości 1817 m npm. Sto metrów dalej Sommerskisenter - Letnie centrum narciarskie. Mnóstwo śniegu, narciarzy, działają dwa wyciągi - koniec lipca (!). Obok jezioro, a nad nim ściana najwyższego szczytu Norwegii - Galdhopiggen (2469 m). Można wynająć przewodnika i w 30-osobowym "tramwaju" (uczestnicy grupy powiązani są liną przy przejściu przez lodowiec, ze względu na niebezpieczne szczeliny) wejść na szczyt.
Zjeżdżamy do głównej trasy, która po 30 km zaczyna wspinać się w poprzek gór. Przełęcz Krossbu ma 1440 m npm. Za nią najposępniejszy z fjellów, przez jakie przejeżdżaliśmy. Przy drodze trzymetrowe tyczki wyznaczające przebieg drogi, gdy spadnie śnieg. Od października do maja droga jest zamknięta. Po kilkudziesięciu kilometrach bardzo ostry zjazd w dół nad Sognefiord. Hamujemy silnikiem, gdyż hamulce nie wytrzymałyby takiego zjazdu.
Prośby o to widnieją na znakach. Krótki wypad wzdłuż fiordu Urnes. Podziwiamy tu słynny kościółek - tzw. stav kirke. Opiekuje się nim UNESCO. Kształt nie wzbudza zachwytu, ale ściany ozdobione są pięknymi splotami węży i roślin. Stare, drewniane drzwi "wyrzeźbione" wiatrem. Drewno okute metalem jest znacznie grubsze niż nieosłonięte fragmenty. Wracamy na główny szlak. Nocleg.
Nadłożyliśmy 60 km, gdyż z głównej trasy można przepłynąć promem, ale było to droższe niż wypalone paliwo.
Wąską drogą (nr 55) wzdłuż najdłuższego w Norwegii Sognefiordu (220 km) dojeżdżamy do Gaupe. Stąd skręcamy w boczną dolinę, do lodowca Briksdalsbreen (30 km). Dojazd pod lodowiec płatną drogą (15 NOK). Na parkingu można wykupić kilkugodzinną wycieczkę w grupie z przewodnikiem. Konieczne jest posiadanie raków i liny - wypożyczalnia na miejscu. Pół godziny po skałach wygładzonych przez lód.
Dochodzimy do języka lodowca Jostedalsbreen - największego w Europie kontynentalnej. Znaki na skałach wskazują, że lodowiec co roku cofa się nieco - w ciągu ostatnich stu lat cofnął się ok. 2 km. W nieuczęszczanej części doliny uciekają nam spod nóg podobne do chomików lemingi. Wracamy nad Sognefiord. W Kaupanger przeprawa do Revsnes. W dolinie Laerdal najpiękniejszy stav kirke w Borgund. Po noclegu niedaleko Borgund wracamy do Oslo.
Na północ (5 dni, 2500 km)
Wymarzyliśmy sobie osiągnięcie Nordkapu. Jednak barierą są czas i pieniądze. Redukujemy plan do osiągnięcia kręgu Polarnego. To i tak 1200 km od Oslo. Ruszamy jak poprzednio trasą E6. Za Dombas zaczyna się mozolna wspinaczka na Dovrefjell. Pustkowie porośnięte karłowatą roślinnością jest ostoją dzikich ptaków. Potem bardzo długi zjazd do Trondheim. Ponad 500 km od Oslo. Zwiedzanie zostawiamy na później. Nocleg na zacisznym parkingu ok. 200 km za Trondheim.
Bardzo ładne miejsce, tylko komary dają się we znaki. Rano jedziemy drogą, która powoli wznosi się aż do granicy Nordlandu. Nad szosą brama w postaci stylizowanej zorzy polarnej. Dłuższy postój dopiero w Mo i Rana - miasteczku Mo nad rzeką Rana. W Tourist Info szukamy informacji o pobliskich grotach. Gronli Grotten są kilkanaście kilometrów na północ od Mo i Rana, w lewo od głównej trasy. Bardzo stromy podjazd szutrową drogą. Na końcu parking z gospodą. Wejście do grot z przewodnikiem, w grupie (40 NOK). Przewodnik opowiada po angielsku. Obszerne korytarze jaskini wyrzeźbione są przez potok płynący obecnie na niższym poziomie. Pod stopami piasek, czasami woda. Niewiele nacieków.
Dążymy dalej na północ. Droga znowu wspina się. Roślinność coraz uboższa, karłowacieje. W końcu otwiera się szeroka dolina porośnięta małymi krzewinkami, mchem i porostami. I wreszcie jest! Wielki parking z dziwacznym pawilonem w kształcie abażuru. Brązowa tablica z zarysem siatki kartograficznej i napisem Polarsirkelen. W kilku miejscach oznaczony jest przebieg linii kręgu - 66°33' N. Nocujemy kilkanaście kilometrów dalej - już za kręgiem.
Następnego dnia wracamy na południe. Ok. 100 km przed Trondheim skręcamy w boczną drogę do Stiklestad. Jest 29 lipca. Tego dnia w 1030 r. zginął tu twórca państwa norweskiego - król Olaf. Zginął zdradzony przez swoich poddanych, którzy dopiero po tej tragedii zreflektowali się, pochowali króla w katedrze w Nidaros (późniejsze Trondheim) i ogłosili go świętym. Nie tylko Polacy okazywali się mądrzy po szkodzie. Obecnie co roku organizowane są w tę rocznicę festyny - Dni św. Olafa. Kulminacją jest dramat teatralny odgrywany w miejscu śmierci króla.
Wieczorem, szukając noclegu, dotarliśmy na połączoną z lądem groblą wyspę Tautra. Nocujemy obok ruin średniowiecznego klasztoru. Obok mała latarnia morska, wokół której wyznaczono okresowy rezerwat przelotnych ptaków.
Rano, nie dojeżdżając do Trondheim, skręcamy w E75 w stronę Szwecji. Opuszczamy zaraz główną trasę, wspinając się szutrową drogą do twierdzy Hegra. Miała ona kontrolować dolinę, którą biegnie droga do Szwecji i chronić Trondheim przed wrogimi wówczas Szwedami. Twierdza sprawdziła się dopiero w 1940 r., broniąc się długo przed Niemcami - takie norweskie Westerplatte. Malowniczy widok na dolinę, tajemnicze forty z zachowanymi działami, a pomiędzy nimi zatrzęsienie czarnych jagód.
Potem zatrzymujemy się na krótko w Trondheim. Pod katedrą jarmark - festyn na dzień św. Olafa. W katedrze mimo tłumu turystów nieuchwytna atmosfera dawności i powagi, jak na Wawelu.
Wracamy do Oslo.
Źródło: TravelBit