Andrzej Kulka » Przewodniki - Przez Świat I » Wyjazd do Maroko
Wyjazd do Maroko

Sławomir Renk


W wyprawie, która trwała od 1.07 do 30.08.1995 roku, brało udział siedmiu uczestników i kierowca. Poruszaliśmy się wynajętym mikrobusem typu VW Transporter. I tu od razu pierwsza uwaga. Naprawdę warto mieć własny środek lokomocji. Rozwiązuje to bardzo wiele problemów i znacznie obniża koszty wyprawy. Poza tym umożliwia, w krótkim czasie, bezproblemowe dotarcie do wielu ciekawych miejsc.

Samochodem po mieście

Myślę, że bez samochodu, zdani na środki lokalne, nie zobaczylibyśmy ani połowy z tego, co udało nam się zwiedzić. Oczywiście w jakiś sposób alienuje nas to od ludzi, ale są oni na tyle otwarci, że przy odrobinie naszej dobrej woli można to nadrobić.

Przyznać trzeba, że miasta są bardzo dobrze oznakowane. Dojazdy do ważniejszych miejsc, zabytków, kempingów oraz wyjazdy w określonych kierunkach rzadko sprawiały nam problem. Różnokolorowe tabliczki często wprost same prowadzą do celu. Jest to również bardzo przydatne w zwiedzaniu miast piechotą - dotarcie do zabytku jest dość proste (o ile punktem wyjścia nie jest jakiś zaułek mediny). Marokańczycy są bardzo uczynni, więc zawsze w razie potrzeby wskażą drogę (niestety, często po francusku). Należy przyzwyczaić się do tego, że policjantów jest bardzo dużo i są prawie wszędzie, ale bynajmniej nie zajmują się pilnowaniem porządku na drodze. Najczęściej nie robią nic lub legitymują kierowców (robią to nawet na środku skrzyżowania). Chcąc więc przejechać bezpiecznie przez miasto, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Na drogach bardzo gęsto stoją patrole policyjne, szczególnie na trasie wzdłuż wybrzeża. Należy wtedy zwolnić, a nawet się zatrzymać, uśmiechnąć się przyjaźnie i to zwykle wystarcza, żeby jechać dalej. Parkingi w miastach to rzadkość. Jeśli już są, to raczej nieoznakowane, "strzeżone" przez kogoś, kto próbuje wyciągnąć opłatę parkingową. Nie należy wtedy płacić. Są jednak takie miejsca, gdzie warto dać kilka dirhamów, a czasem ludzie pilnujący samochodu legitymują się specjalnymi znaczkami (np. Essauira, Meknes, Maulay Idris). Uwaga na pierwszeństwo na drodze!

Chciałbym podzielić się pewnymi informacjami, radami i sugestiami, do których ma prawo skłaniać mnie prawie dwumiesięczny pobyt w tym kraju.

Uwagi ogólne

Aby móc wjechać do Maroka, potrzebujecie wizy. Załatwia się ją w Ambasadzie Królestwa Maroka w Warszawie (ul. Starościńska 1). Nie ma problemu z uzyskaniem jednomiesięcznej wizy. Chcąc uzyskać dłuższą wizę (max. do 3 miesięcy) należy mieć jakiś dokument, najlepiej bardzo oficjalny, na przykład z uczelni, koniecznie w języku francuskim, z prośbą o wydanie wizy, z listą uczestników, przybliżonym celem podróży (wymienić rejony i miasta, które chcecie odwiedzić) i krótkim uzasadnieniem (wiadomo - poznanie kultury, historii i przyrody). Na wizę czeka się do 1-go tygodnia. Cena - 40 zł. Wniosków nie trzeba odbierać ani składać osobiście. Wymagane są 3 fotografie.

Latem nie występuje zagrożenie malarią (nie spotkaliśmy ani jednego komara).

Nie zapomnijmy, aby się ubezpieczyć - wybór firmy pozostawiam do uznania.

Legitymacja ISIC okazała się całkowicie bezużyteczna. Gdy będziecie chcieli spać w schroniskach młodzieżowych, niezbędna będzie legitymacja PTSM. Dobrze, gdy będzie z wami ktoś, kto będzie znał język francuski przynajmniej w stopniu podstawowym. My nie mieliśmy takiej osoby, ale angielski, niemiecki i odrobina włoskiego okazały się całkowicie wystarczające. Poza tym wśród młodych Marokańczyków znajomość angielskiego staje się powszechna.

Używaliśmy następujących przewodników: "Maroko" wyd. Pascal i "Maroko" wyd. GeoCenter. Różnią się od siebie znacznie formą i treścią, ale obydwa są świetne, każdy w swoim rodzaju i uzupełniają się wzajemnie. Bardzo dobrym przewodnikiem jest również "Maroc" (wyd. Michelin, w języku francuskim), z doskonałymi planami miast. Dla tych, którzy nastawiają się na długie wędrówki po bezdrożach Atlasu Wysokiego, polecam przewodnik Michaela Peyrona - "La Grande Traversee De l'Atlas Marocain" (wyd. 1984 w języku francuskim, ale z angielskimi streszczeniami). Z map koniecznie trzeba mieć "Maroc nr 969" (wyd. Michelin) i ewentualnie nieco słabszą "Maroko" (wyd. GeoCenter).

Przy kompletowaniu apteczki nie należy zapomnieć o niektórych środkach, które będzie można wymienić lub jeszcze częściej ofiarować komuś, zyskując jego wdzięczność i sympatię (która niestety nie zawsze idzie w parze z upustami cenowymi), np. aspiryna, środki przeciwbólowe, antybiotyki, krople do oczu, środki na biegunkę, witaminy. Osobom z handlową żyłką, pragnącym robić wielkie interesy na handlu papierosami i alkoholem, nie radzę sobie zbyt wiele po tym obiecywać. Wzięliśmy ze sobą trochę tego towaru gdyż, jak nas zapewniano, będzie to potrzebne na łapówki. Okazało się, że nie trzeba było nikomu i nigdzie dawać łapówki, więc mieliśmy spory kłopot ze sprzedażą. Marokańczycy nie cenią sobie oryginalnych wyrobów (Marlboro, Camel) twierdząc, że te wyrabiane u nich są znacznie lepsze. Dlatego też amerykańskie Marlboro (z przemytu) kosztuje tam 12 DH, a marokańskie 25 DH. Bardzo trudno zatem uzyskać godziwą cenę, ale przy odrobinie zacięcia handlowego można. Również twierdzenie, że za butelkę whisky można załatwić tu wszystko, jest błędne. Jak się przekonaliśmy, trudno ją sprzedać po dobrej cenie, tym bardziej, że w sklepie w Maroku jest ona niejednokrotnie tańsza niż w Czechach. Na pewno warto zabrać ze sobą dużo koszulek bawełnianych (koniecznie z napisami), kwiecistych koszul, spodenek, spodni (jeans), szpanerskich okularów przeciwsłonecznych i scyzoryków (naprawdę liczą się tylko te szwajcarskie). Zasada jest prosta: w dużych miastach trudno cokolwiek wymienić lub sprzedać, ale w niewielkich miejscowościach (np. Setti Fatra) można praktycznie wymienić wszystko, łącznie z tym, co się akurat ma na sobie.

Polecam zabezpieczenie się w wodę zdatną do picia (tabletki lub filtr). My mieliśmy filtr, który zepsuł się już na początku wyprawy, więc musieliśmy chcąc nie chcąc pić normalną wodę z wodociągów, która w miastach jest chlorowana i podobno zdatna do picia. Nie należy w górach i w wioskach pić wody z potoków lub studni. Wszelkie kupione warzywa należy sparzyć wrzątkiem. Mimo zastosowanych środków ostrożności czworo uczestników po przyjeździe znalazło się w Szpitalu Zakaźnym z żółtaczką pokarmową.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

1 2 3 4 5 6 7 8 dalej >>
Przewodniki - Przez Świat I
WARTO ZOBACZYĆ

Mozambik: Maputo
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl