Wielka Brytania: Wielki Celtycki Murek
| Grzegorz Żak
|
|
"A jeśli uczynisz Mi ołtarz z kamieni, to nie buduj go z kamieni ciosowych, bo zbeszcześcisz go, gdy przyłożysz do niego swe dłuto"
Księga Wyjścia 20, 25
Jest w kamieniach jakaś naturalna czystość. Pierwotna moc. Może dlatego, że drzemią w nich zaklęcia – demiurga albo człowieka. Może dlatego, że polne głazy Szkocji, Walii czy Irlandii noszą w sobie przekleństwa celtyckich rolników, wyorujących je nieustannie ze swych skromnych poletek. Najbardziej chyba ekstremalnym przykładem "roli, na której rosną kamienie" jest zachodnio – irlandzki Burren (w hrabstwie Clare), kraina, w której, według słów Olivera Cromwella (lub też jednego z jego generałów) "jest za mało drzew, żeby kogokolwiek powiesić, za mało wody, żeby kogokolwiek utopić i za mało ziemi, żeby tego kogoś potem pogrzebać".
Przypadkowo spotkanego mieszkańca tej „irlandzkiej pustyni” zagadnąłem słowami: „ta gleba nie wygląda na szczególnie żyzną”. Odpowiedział: „wiesz, ten kamień to wapień i ta gleba jest właściwie bardzo żyzna, tylko, że jest jej trochę mało”. Za to kamieni jest w bród. A takie „rodzynki” w gruncie (rzeczy) nie służą uprawom. Więc cóż mogli robić celtyccy chłopi orając swoje pola? Zapewne klęli – a przecież uprawa ziemi to kultura, takie było pierwotne znaczenie tego mocno obecnie wyświechtanego przez różne przedrostki typu „pop – ” czy „kontr – ” słowa. Co więc kultura ma wspólnego z soczystymi epitetami kwitującymi kolejny głaz wydłubany pługiem z pola? Ano, ludzka inwencja jest wielka, potrzeba matką wynalazku itd. Trzeba było zagospodarować jakoś polne „zawalidrogi”, więc wymyślono murki. Dry stone walls (w scotchu, czyli szkockiej odmianie angielskiego: dry stane walls), zwane też dykes, czyli murki „suche”, bez zaprawy, budowane tylko przez układanie kamieni. Najbardziej chyba charakterystyczny element krajobrazu wielu celtyckich krain.
Nie wiadomo, jak stara jest ta sztuka, ale przypuszcza się, że tak wiekowa, jak ludzka potrzeba schronienia. Jednymi z najstarszych budowli wybudowanych metodą dry stone walling są forty na Szetlandach. Okrągłe budowle o bardzo solidnych parametrach (grubość muru u podstawy 20 stóp, wysokość 38 stóp, średnica wewnętrzna 40 stóp) służyły jako schronienie przed piratami i zbudowano je od drugiego do czwartego wieku naszej ery. Niektóre z nich są już w ruinach, niektóre są jeszcze w całkiem dobrym stanie. Wyglądają jak grube wieże bez dachu. Niewysokie – ale na tyle wysokie, że oblegający piraci nie mieli szans dostać się do schowanych w forcie ludzi, zwierząt domowych i zapasów żywności. Zwłaszcza, że na północy nie było drzew, z których można było zbudować drabiny. Nie było drzew, z których można było zbudować cokolwiek. Dlatego budowano z kamieni.
Pragmatyzm ludzki stosunkowo rzadko prowadzi do tak prostych i genialnych rozwiązań. Szczególnie w erze rozbuchanej cywilizacji mamy tendencję do komplikowania najprostszych spraw, wierząc bezgranicznie w potęgę techniki. Celowały w tym władze śp. Związku Radzieckiego, planując między innymi wysadzenie przy pomocy ogromnych ilości materiałów wybuchowych gór Pamiru, w celu nawodnienia ich lodowcami wielkich pustyń w dzisiejszym Turkmenistanie. Na szczęście nie doszło do tego, choć budowa Wielkiego Kanału przez Kara – Kum była niemalże równie głupim posunięciem. Ziemia leczy rany, i po jakimś, dłuższym, czy krótszym czasie środowisko przystosuje się do nowych warunków. Tak stało się w Szkocji i w Irlandii, gdzie pod topór poszły olbrzymie połacie lasów „na angielską flotę”, która później podbiła świat. Krajobraz zmienił się z puszczańskiego na wrzosowiskowy. Nie było już drewna do budowy domów ani zagród dla bydła. Tam też musieli nauczyć się obywać bez niego.
Faktem jest, że najstarsze murki kamienne spotykane są w południowo – wschodniej Anglii i na terenie Walii. Tam, gdzie od dawna „my home is my castle”. Na pozostałych terenach Wielkiej Brytanii dry stone walls stały się popularne i masowo stawiane dopiero na początku XVIII wieku, po uchwaleniu przez brytyjski parlament tzw. Enclosure Acts (pierwsze około roku 1710) – w wolnym tłumaczeniu: Prawa Grodzenia. Zmieniało to wiele. Oto wspólne dotąd, komunalne pastwiska przy osiedlach ludzkich, przede wszystkim w Szkocji, zostały przekazane w ręce prywatnych właścicieli. Rozparcelowane. Komunizm upadł. Nie było już dobra publicznego, zostało „nieważne czyje co je, ważne to je, co je moje”. Zaczęto wprowadzać nowe rodzaje upraw, nowe narzędzia rolnicze, angielskie pługi, w młynach ulepszone maszyny do mielenia ziarna. Postęp przynosił zyski, budowano większe domy, podróżowano... Ale jak zwykle nie wszyscy byli z tego powodu szczęśliwi. Ogrodzenie publicznych pastwisk, wykupywanie małych farm przez wielkich posiadaczy ziemskich, eksmisja biednych dzierżawców i bezrobocie wśród nieposiadającego nic lub prawie nic chłopstwa wywołało społeczny sprzeciw. Powstał ruch Levellersów (czyli tych równających do poziomu – ang. level – poziom). Nazwą nawiązywali do powstałego w 1645 roku republikańskiego stronnictwa politycznego, które domagało się m.in. zniesienia monopoli gospodarczych, zwrotu ziemi zagarniętej w wyniku ogradzania (ogradzanie było w Anglii metodą pozyskiwania wielkich obszarów gruntów przez bogatych właścicieli ziemskich od Średniowiecza), wolności religii i organizowania się. Szkoccy Levellersi, zbrojni głównie w widły i w kosy, z rzadka w stare strzelby, przetoczyli się w 1724 roku przez południowo – zachodnią Szkocję, pokazując urzędnikom, że nie da się służyć jednocześnie Bogu i Mamonie. To małe powstanie zostało stłumione szybko i brutalnie, ale pozostał po nim ślad. Bo Levellersi równali z ziemią przede wszystkim murki grodzące szkockie pastwiska, po których dotąd można było spacerować bez przeszkód. Być może dzięki interwencji Levellersów wstęp na szkockie pola jest do dziś prawnie dozwolony, mimo, że w sąsiadującej Anglii od wieków obowiązuje prawo „no trespassing”, zezwalające właściwie na dowolną (w razie potrzeby dowolnie brutalną) interwencję w stosunku do osoby wkraczającej na teren prywatny. Dzięki temu, że szkockie góry, mimo własności prywatnej, zachowały pewien stopień wolności, organizacje rządowe mogą przez nie prowadzić szlaki turystyczne.
Źródło: informacja własna
|