Alaska: dziennik globtrotera
| Angelina Pochroń
|
|
pusty
1 września - 8 dzień - Coldfoot - Fairbanks - Chena Hot Springs
|
Gorące źródła |
W ten dzień poleniuchowaliśmy dłużej w namiocie, bo do godz.7.30. Do Fairbanks mięliśmy jeszcze 250 mil, po części Dalton Hwy, a po części autostradą nr 2.
Po dojechaniu do Fairbanks, pierwsze co zrobiliśmy. to skorzystaliśmy z tamtejszej myjni, gdyż nasz samochód po Dalton Hwy wyglądał gorzej niż po rajdzie Dakar i wstyd było gdziekolwiek się nim pokazać. Koszt myjni automatycznej to 10$ (dla porównania w Chicago to koszt rzędu 3$). Stamtąd, po drugim śniadanku udaliśmy się do resortu Chena Hot Springs, gdzie znowu w gorących źródłach mogliśmy odpoczywać wśród bajecznej scenerii gór Alaski. Odległość z Fairbanks to 60 mil na wschód, czyli 1 godz. jazdy. Wstęp do gorących źródeł to 10$/os. Po miłym moczeniu w naprawdę gorących źródłach, poleżeliśmy jeszcze w jacuzzi (w cenie wstępu!), gdzie było dużo chłodniej niż w źródłach i popływaliśmy w basenie. Następnie podążyliśmy trasą do Fairbanks, gdzie nocleg mieliśmy na campingu przy rzece Chena (15$/namiot). Również tam można było korzystać z grillów ustawionych przy każdym miejscu na namiot. Po kolacji znużeni "męczącym dniem" usnęliśmy w namiocie.
2 września - 9 dzień - Fairbanks - Nenana - Fairbanks
|
Indianka Atabaska w tradycyjnym stroju |
To już był dziewiąty dzień naszej podróży, więc z campingu wyjechaliśmy dopiero o godz. 8.00 w kierunku malej sympatycznej miejscowości Nenana (autostrada nr 3). Z Fairbanks to około 1 godz. jazdy (55 mil). Można powiedzieć, że również tu, podobnie jak w McCarthy czas zatrzymał się w miejscu, a ludzie żyją spokojnym trybem mając czas na wszystko. Co więcej, są tak szczęśliwi jakby dosłownie „Pana Boga złapali za nogi”. Zwiedziliśmy tutaj malowniczą starą osadkę, z małymi drewnianymi domkami, starym kościółkiem i sklepem z pamiątkami, i oczywiście centrum informacyjnym, w którym wpisaliśmy się w pamiątkową księgę.
Tuż za miasteczkiem skorzystaliśmy z poleconej nam malej restauracji, w której około południa zjedliśmy wyśmienity obiad (15$/os). Wróciliśmy do Fairbanks i od razu podjechaliśmy do hotelu z bali drewnianych z cudownym widokiem na rzekę, w którym mięliśmy spędzić noc (120$/pokój). Zostawiliśmy bagaże i samochodem udaliśmy się nad rzekę Chena, skąd mięliśmy wypłynąć statkiem wycieczkowym po rzekach Chena i Tanana (48$/os). Statek wypłynął o godz. 14.00. Po drodze zatrzymywał się w kilku miejscach, np. przy reniferach, bobrach, osadzie, gdzie trenowane są psy husky jak również na dłuższy czas (i tam wyszliśmy z pokładu na ląd) w osadzie Indian Atabaska, gdzie poznawaliśmy życie owych mieszkańców. Indianie Atabaska są bardzo sympatyczną i otwartą społecznością. Chętnie opowiadają o swym życiu i dzielą się cennymi informacjami.
W drodze powrotnej dodatkową atrakcja był start i lądowanie hydroplanu na rzece Chena.
Po interesującej wycieczce, udaliśmy się na obiadokolację (ponownie do skansenu Pioneer Park). Tym razem zajęliśmy miejsca w centrum Pioneer, gdzie główną potrawa był łosoś i oczywiście wiele innych specjałów. Tym razem koszt naszego posiłku wyniósł 28$/os.
Po miłym czasie spędzonym w Pioneer Park udaliśmy się do hotelu, gdzie po kąpieli nastawiliśmy sobie budzik na godz. 1.00 w nocy, aby zobaczyć zorzę polarną. I tak też wstaliśmy, a przepiękną zorze mieniącą się tańczącymi smugami barw na horyzoncie oglądaliśmy z naszego balkonu, z widokiem na rzekę Chena.
Noc ta nie była za długa, ze względu na dużą ilość mil, które mięliśmy pokonać w dzień ostatni.
3 września - 10 dzień - Fairbanks - Matanuska - Girdwood - Portage - Anchorage
|
Lodowiec i jezioro Portage |
To był już niestety ostatni dzień naszej wyprawy. Wstaliśmy o godz. 4.00 i wyruszyliśmy od razu w kierunku lodowca Matanuska znajdującego się przy autostradzie nr 1. Podążaliśmy najpierw autostradą nr 2, następnie nr 4, po czym wjechaliśmy na autostradę nr 1. Odległość do lodowca spod naszego hotelu wynosiła około 330 mil, czyli około 5,5 godziny drogi. Po drodze, podczas wschodu słońca zatrzymywaliśmy się jeszcze w kilku miejscach, by zrobić zdjęcia lodowcom, oświetlonym promieniami wschodzącego słońca.
Ze względu na to, że lodowiec znajduje się na terenie prywatnym należało zapłacić 10$/os i podpisać deklarację, że w razie wypadku nie będziemy rościć sobie żadnych praw.
Matanuska naprawdę swą długością (60 km) i potęgą robi niesamowite wrażenie. Jest bogaty również w liczne szczeliny, które onieśmielają wewnętrznym pięknem błękitu.
Ze względu na ograniczona ilość czasu nie udawaliśmy się w żadne dłuższe wędrówki, tylko po kilku zdjęciach skierowaliśmy się w dalszą trasę autostrada nr 1 do miejscowości Girdwood, gdzie znajduje się wyciąg na szczyt Mt Alyeska (koszt kolejki na szczyt 15$).
Ze szczytu podziwialiśmy widoki terenów, które mogliśmy zobaczyć z bliska podczas całej naszej podróży przez ciągle dziką i niezniszczoną Alaskę. Na szczycie można też było skorzystać z tamtejszej restauracji.
Po zaliczeniu Mt. Alyeska udaliśmy się w jeszcze jedno miejsce a mianowicie do lodowca Portage i do tamtejszego, ślicznego jeziorka. Lodowiec Portage znajduje się w odległości około 20 mil od Girdwood, podążając początkowo w kierunku Seward a następnie odbijając w lewo na Portage. Miejsce to niezłomnie przypomina nasze Morskie Oko, tyle, że jest dużo większe i nie odwiedzane przez takie masy turystów.
Po kolejnych zdjęciach zrobionych przy lodowcu i jeziorze udaliśmy się już do ostatniego punktu naszej wyprawy a mianowicie lotniska hydroplanów w Anchorage. Stamtąd pojechaliśmy do wypożyczalni oddać nasz niezawodny samochód. Tamtejszy pracownik był tak miły, że odwiózł nas na lotnisko skąd o godz. 20.00 mięliśmy wylot do Chicago.
Tak zakończyliśmy naszą niezapomnianą wędrówkę po przepięknej Alasce. Zostały tylko zdjęcia i wspomnienia...
Źródło: informacja własna
|