MX 2; Acapulco - wieczór iguany
|
|
|
Środa 10.12.2003
Po intensywnym wczorajszym dniu grupa ma dzisiaj czas wolny od świtu do nocy. Przed wschodem słońca budzi mnie jednak głośne pukanie do drzwi; to ksiądz z p. Anią, jedną z uczestników pielgrzymki. W nocy, w Polsce zmarła siostra Ani, miała zaledwie 35 lat, pozostawiła męża z trójką małych dzieci.
Ania jest na wycieczce wraz z tatą, ojciec nie posiada się z rozpaczy, muszą jak najszybciej wracać. Załatwiam w recepcji salę na mszę świętą na 9 rano i jadę wraz z nieszczęśliwą rodziną na lotnisko, aby załatwić potrzebne do natychmiastowego wyjazdu formalności.
Wszyscy mamy bilety w grupowej taryfie, powrót na 15 grudnia z Mexico City do Chicago, trzeba jednak zmienić zarówno datę, jak i miejsce wylotu. Na szczęście nasza linia Aero Mexico posiada wolne miejsca na lot do stolicy i prawie natychmiastowe połączenie dalej, w tej sytuacji wyjątkowo życzliwy okazał się również pracownik linii. Ania i p. Stanisław odlatują. W podłym nastroju wracam do hotelu, życie toczy się dalej.
Aby uciec od złych myśli proponuje księdzu, siostrze zakonnej i jednemu z bardziej dociekliwych uczestników specjalne zwiedzanie miasta jako alternatywę leżenia na plaży.
|
Zatoka Acapulco widziana z Baikla |
Na parkingu stoją hotelowe taksówki, kierowca jednej z nich jest sympatyczny 100% Meksykanin o dziwacznym imieniu Wenceslao i normalnym nazwisku Salinas Flores. Okazuje się, że rodzice byli zafascynowani jakimś Czechem - stąd obdarowanie dziecka tym bodajże jedynym w całym państwie imieniem.
|
Górujący nad miastem wielki krzyż |
Zapowiada się piękny, słoneczny dzień. We czwórkę jedziemy na wschód przystając na parkingu restauracji Baikal, skąd roztacza się wspaniała panorama Acapulco. Jeszcze nie wiemy, że znacznie ciekawszy widok całej Zatoki ujrzymy za chwilę ze szczytu wzgórza, gdzie w 1969 roku postawiono wielki krzyż i kaplicę Capilla de la Paz.
Od 1970 roku to piękne, położone na prywatnym terenie miejsce jest oddane do użytku publicznego (uwaga; od 10-13 oraz 16-18). Krzyż i kaplica to spełnienie marzeń Mrs. Milly Hauss Trouyet. Pani Trouyet nie doczekała realizacji dzieła, zmarła, a jej mąż Carlos kontynuował rozpoczęte dzieło. Zrządzeniem losu w Acapulco w samolotowej katastrofie zginęli synowie państwa - Carlos i Jorge - ich zwłoki również spoczywają w kaplicy.
|
Widok miasta z Capilla de la Paz |
Mroczna historia znika na szczęście jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pod wpływem rewelacyjnej panoramy jednego z najpiękniej położonych miast świata. Acapulco śmiało może w tym względzie rywalizować z Rio, Katmandu czy San Francisco. Widok z Kaplicy rzuca na kolana, na górze można spędzić całe godziny, nie odrywając oczu od fascynującego łączenia się gór z oceanem, dzikiej przyrody i tworów ludzkiej wyobraźni. Trudno w tym miejscu dociec dlaczego Acapulco w języku nahuatl znaczy "miejsce gęstych trzcin".
|
Lot |
Po napatrzeniu się do syta na Acapulco w najpiękniejszej krasie Wieńczysław wiezie nas do skałki La Quebrada, gdzie co prawda jeszcze wczoraj oglądaliśmy pokaz mrożących krew w żyłach skoków, ale... działo się to po ciemku. Widowisko miało dzięki temu posmak magicznej ceremonii, teraz nastawiamy się na.... ładne zdjęcia.
I faktycznie, skoczkowie odrywają się daleko od skalnej ściany ostro rysując się na tle jasnoniebieskiego nieba, słońce pada dokładnie tak jak chcemy, oświetlając ścianę od frontu, grając promieniami na granitowych załomach.
|
Podwodna figura Matki Bożej |
Szalejąc z nadmiaru szczęścia jedziemy następnie na plażę Caleta, niewielki kawał piachu na zachodnim krańcu miasta, gdzie kąpią się miejscowi. Ale to nie plaża przyciąga nasza uwagę, lecz możliwość odbycia interesującego, trwającego około 45 minut (za 50 peso) rejsu łódką o szklanym dnie (lancha a fondo del cristal). Z duchownymi na pokładzie koncentrujemy się na podziwianiu jedynej na świecie podwodnej figury Matki Boskiej, jaka od 40 lat spoczywa na dnie, na głębokości około 7 metrów, pomiędzy La Caleta a wysepka Isla Roqueta. Rzeźba wykonana ze złota, srebra i brązu została zniszczona podczas jednego z huraganów i w zeszłym roku nie mogłem jej oglądać, teraz jednak od nowa, przybysze z całego Meksyku przybywają tutaj oddając hołd Patronce ludzi morza.
|
Rezydencja Placido Domingo |
Podczas tego rejsu chłopak z załogi nurkuje wydobywając z dna jeżowce i karmi nimi kolorowe tropikalne ryby.
Przy okazji kapitan łodzi wskazuje na inne nie znane nam uprzednio miejsca godne zapamiętania; jeden z pierwszych hoteli w mieście, gdzie spędzali wakacje m.in. Brigitte Bardot, Marylin Monroe i John F.Kennedy, oglądamy były hotel Johnny Weismullera dom Johna Wayne i pięknej Dolores del Rio (z półokrągłym basenem "wiszącym" nad wodą).
|
Playa Caleta |
Dowiaduję się też, że ksiądz Jacek jest licencjonowanym płewonurkiem w PADI, kurs ukończył z krakowską Nauticą na Adriatyku. Przez następną godzinę opowiadamy sobie nawzajem nurkowe wspomnienia.
Po tylu wrażeniach siadamy w małej knajpie na plaży Caleta zamawiając rybę duszoną na parze razem z wybornymi owocami morza. Danie jest wyśmienite, kosztuje 150 peso.
|
Nowoczesne hotele |
Moje towarzystwo zapragnęło wracać do hotelu, aby nasycić się ostatnim popołudniem na plaży, ja natomiast... powtarzam wczorajszy rejs korzystając ze wspaniałej pogody (a we wtorek przeważały chmury).
I znowu robię setki zdjęć, wyszukuje wśród zielonych stoków wille Liz Taylor, George Busha, Sylwestra Stallone, braci Warner oraz... rodziny Saddama. Tym razem słońce o zachodzie nurza się tak jak trzeba w oceanie pozostawiając nowe, piękne wspomnienia chwil i kolorów.
|
Kolorowy zachód słońca |
Po zmierzchu decyduje się na coś unikalnego, na lekki a ciekawy posiłek... powiedzmy jaszczurkę. Meksyk słynie z dużych legwanów - iguan, których spożywanie w restauracjach jest nielegalne, ale w kilku knajpach w Acapulco nadal można dostać jaszczura z rusztu albo.... ugotowanego w zupie, czyli caldo.
|
Iguana w zupie |
Dwa lata temu kosztowałem tutaj pancernika, w tym roku jadłem w Hondurasie świeże jaja żółwia a w meksykańskim Oaxaca ostro przyprawione koniki polne z grilla.
Nie mogę się powstrzymać przed wstąpieniem na wyższy poziom poznania i ląduję w barze - nazwijmy go umownie Rewanż Wściekłego Gada - delektując się wspaniałym, delikatnym mięsem. Gdyby tylko nie ten ogon, okryty skórą i łuską...
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|