Trochę historii
W latach siedemdziesiątych lądowa trasa z Europy Zachodniej do Indii i Nepalu była najpopularniejszym globtroterskim szlakiem. Istniały przy tym dwie szkoły podróżowania. Większość trampów korzystała z różnorodnych środków transportu lokalnego. Mniejszą grupę stanowili miłośnicy motoryzacji, poruszający się własnymi pojazdami, często specjalnie adaptowanymi. Nierzadko były to stare ciężarówki czy autobusy wycofane z publicznej służby, a nieraz wręcz ze złomowisk. Z Londynu "kursowały", najczęściej zdezelowane piętrusy, a w okolicach Aya Sophia w Istambule zawsze można było spotkać autobusy jadące do Delhi czy dalej do Kathmandu. Polityczne perturbacje (rewolucja w Iranie i wojna irańsko-iracka, oraz wojna w Afganistanie) spowodowały zamknięcie tego szlaku. Od kiedy Iran otworzył znów swoje przejścia graniczne dla turystów, obserwuje się renesans wojaży na tym szlaku, z tym, że obecnie trasa wiedzie z Iranu przez Pakistan, z ominięciem Afganistanu.
Koniec supertanich przejazdów
Na wstępie ważna uwaga. Przez krótki okres przejazd lądem do Indii był rewelacyjnie tani. W tym czasie przebył go między innymi Edi Pyrek, autor znanej książki "Niech cały świat myśli, że jestem szalony, czyli do Indii za 30 dolarów". Było to możliwe, kiedy podróż z Moskwy do granicy radziecko-irańskiej (istniał wtedy ZSRR) kosztowała kilka dolarów, jak również czynne było przejście kolejowe w Julfie . Niestety, sytuacja polityczna na Zakaukaziu nie zachęca do podróży w ten rejon świata, a samo przejście kolejowe w Julfie nie jest czynne. Jest jeszcze jedna niedogodność - podróżowania po Rosji oraz krajach powstałych w miejsce dawnych republik ZSRR stało się drogie, a nawet bardzo drogie, a poza tym niezbyt bezpieczne. Otrzymujemy sporo sygnałów od podróżników, którzy mieli kłopoty podróżując do Indii przez dawny ZSRR. Dotyczyły one następujących tras:
- z Polski do Batumi - do granicy gruzińsko-tureckiej (Sarpo-Chopa) - do Erzurum w Turcji - kłopoty związane raczej z sytuacją polityczną; jeszcze niedawno była to bardzo tania opcja
- z Polski do Ałmaty (Kazachstan), a dalej przez przejście drogowe, kazachsko-chińskie w Khorgos - mimo, że jest to przejście oficjalnie otwarte dla ruchu turystycznego, zdarzają się przypadki odmów wjazdu przez chińskie 'immigration' (wjazd uzależniają od wpisu nazwy tego przejścia granicznego przy stemplu wizowym); przy okazji - z Ałmaty do Yiningu przez przejście graniczne w Drużbie kursuje także pociąg
- Uwaga ogólna, dotycząca podróżowania trasą z Ałmaty w kierunku Pakistanu - nie jest konieczna jazda do Urumczi, a dopiero stamtąd w kierunku granicy chińsko - pakistańskiej. Z Yiningu kursują bowiem bezpośrednie autobusy do Kashgaru!
- z Polski do Biszkeku (Kirgizja), dalej przejściem drogowym kirgisko - chińskim na przełęczy Turugart - i na tym przejściu zdarzyła się odmowa wjazdu do Chin, przy czym uzasadnienie było takie same jak powyżej.
Biorąc to pod uwagę, pewniej jest podróżować do Indii lądową tzw. południową trasą, a ewentualnie wracać szlakiem północnym.
Uwaga: nie posiadamy aktualnych i potwierdzonych informacji o możliwości wjazdu do Iranu żeglując promem przez Morze Czarne na trasie Baku - Bander Anzeli, ani też od strony Turkmenii w kierunku Meshedu. Jeżeli chodzi o tę ostatnią opcję, to przejście lądowe istnieje, ale dotąd było otwarte tylko dla ruchu lokalnego. Docierają informacje, że ma to być placówka dostępna również dla turystów. Póki co, można do Meshedu przylecieć z sśsiedniej Turkmenii.
Poniżej przedstawiamy informacje z lądowej drogi do Indii, jaką odbył w 1994 roku Tomasz Noga wraz ze swoimi przyjaciółmi Jarkiem Łojkiem oraz Krzysztofem Porębą. Opracowanie służyło wielu następnym podróżnikom, którzy nie wnosili większych zastrzeżeń. Ostatniej weryfikacji tej trasy dokonał Andrzej Kaniak, który wraz z Władysławem Niwińskim wędrował na przełomie lutego i marca 1996 roku.
Źródło: TravelBit