Andrzej Kulka » Przewodniki - Przez Świat III » Afryka nie taka dzika
Afryka nie taka dzika

Monika Witkowska


Czas "afrykański"

Nikt nie śpieszy, wszystko jest bezstresowo. Wyjazd autobusu z 3 godzinnym opóźnieniem mieści się w granicach normy...

Nic za darmo

W rozumieniu miejscowych "biały" to synonim bogacza, nie szczędzi się więc wysiłków, aby tego nie wykorzystać. Pieniędzy oczekuje się za wszystko: za pomoc w złapaniu taksówki, za podprowadzenie w miejsce, którego szukamy, za zrobienie zdjęcia, a zresztą - czy musi być powód? W krajach francuskojęzycznych jedno z najpopularniejszych słów jakie słyszy przybysz to: "cadeau", czyli "prezent" (najlepiej gotówka).

Co krok fiesta!

Mieszkańcy Afryki lubią się bawić. Każda okazja ku temu jest dobra - a chyba najlepsza to pogrzeb. Tańce, walenie w bębny, maski, czary szamanów - to doskonała okazja do wczuwania się w atmosferę Afryki.

Syczenie

Zamiast wołania na kogoś, gwizdania etc. praktykowane jest... syczenie.

Przerwa w ciągu dnia

Większość biur, banków i urzędów w środku dnia - od około 12-tej do 14.30 ma przerwę.

Ubiór

Coraz częściej wśród miejscowych dominują kolorowe T-shirty z amerykańskimi napisami, ale jeśli ktoś chce być elegancki, jednak ubiera się według kanonów afrykańskich. Kobiety preferują pstrokate suknie z bufiastymi rękawami + zamotany na głowie pas materiału, panowie - albo luźną niby-togę zw. boubou, albo coś a`la kolorowa pidżama. Na wsiach powszechna jest wersja topless.

Jeśli chcemy być typowymi turystami, możemy ubierać się dowolnie. Jeśli jednak zależy nam na kontakcie z miejscowymi, po co się wyróżniać? Dostosujmy się do zaleceń przewodnika Lonely Planet, który odradza obu płciom krótkie spodenki. Czyli panowie - wskazane długie spodnie, panie - najlepiej długie spódnice.

Na marginesie - w ramach upodobniania się do tubylców w jednej z wiosek (w Togoville w Togo) ja także musiałam występować topless - było to warunkiem audiencji u szamana. Oczywiście moja budowa anatomiczna nikogo nie interesowała, większą uwagę wzbudzał mój kolor skóry.

Jedzenie, napoje

Miejscowi jedzą przy każdej nadarzającej się okazji. Nawet dalekobieżne autobusy co chwila zatrzymują się, aby pasażerowie mogli kupić jaja na twardo, zawinięty w liść bananowca farsz, frytki z bulwy yam..

Kulinarne specjały krajów nad Zatoką Gwinejską nie każdemu smakują, głównie dlatego, że są niesamowicie ostre. Jeśli ktoś ma dosyć kuskusu, manioku, fufu, zupy nkatenkwan czy banku, prawie w każdej knajpie może zamówić pewny w smaku ryż z kurczakiem, omlet czy spaghetti.

Napoje - Wodę z kranów odradzam (ryzyko ameby i innych przykrych chorób). Najlepiej korzystać z wody firmowo butelkowanej, dostępnej w każdym miasteczku (za 1,5 l 400-450 CFA lub 1400-1500 cedi). Wszędzie można kupić też colę, fantę czy sprite'a. Dobre są też miejscowe "wynalazki", zwłaszcza - na W. Kości Słoniowej "Youki soda", zw. też "Cafe soda" czy "Coctail de fruit". Odradzam natomiast w Togo napój "Pom-pom" - wyjątkowe paskudztwo. Nie mam też dobrego zdania o winie palmowym, ale warto spróbować dla ciekawości.

Każdy kraj to inne, doskonałe piwa. Najlepsze z nich, wg mnie, to "Flag" na Wybrzeżu Kości Słoniowej. W Ghanie "ABC" i "Star" były na mój gust trochę za gorzkie.

Supermarkety - W każdym z opisywanych krajów w dużych miastach można je znaleźć i zaopatrzyć się w tak luksusowe dobra jak czekolada, jogurt, mleczko bananowe, snickersy (z napisami na opakowaniu... po polsku!)

Transport

Samoloty - nie korzystaliśmy z wewnętrznych połączeń, choć takie są.

Pociągi - sieć linii kolejowych w Afryce Zachodniej nie jest zbyt gęsta. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej można z Abidjanu pojechać na północ, ale tylko w niektóre dni tygodnia. W Ghanie kolej łączy trójkąt: Kumasi - Accra - Takoradi. W Togo są dwie trasy - z Lome do Kpalime i do Blitta, zaś w Beninie - jedna linia - z Cotonou do Parakou . Pociągi są tanie, ale wolne. My korzystaliśmy z kolei tylko w Ghanie. Początkowo planowaliśmy podróż nocną z Accry do Kumasi, ale odwiódł nas od tego zamiaru sam kierownik stacji, tłumacząc, że I klasy w składzie nie ma, a podróż w II-giej, w tłumie - to niezbyt dobry pomysł. W rezultacie pojechaliśmy do Kumasi autobusem (dużo szybciej), za to z Kumasi do Takoradi uparcie postawiliśmy na pociąg. Tym razem klasa I była, jak się okazało - bardzo luksusowa (4 miejsca w przedziale i nawet wiatraczek działał!). Całkiem wygodna całonocna podróż kosztowała w przeliczeniu ok. 3 USD od osoby. Do celu pociąg przyjechał tylko z 2 godzinnym opóźnieniem.

Autobusy - W Ghanie i na Wybrzeżu Kości Słoniowej to dość popularny środek transportu, zwłaszcza na dłuższych trasach, w Beninie i Togo - właściwie nie praktykowany. Teoretycznie autobusy mają określone rozkłady, w praktyce - opóźnienia po kilka godzin są traktowane jako zupełnie naturalne. Pasażerowie mają ściśle określone miejsca, co nie ma nic wspólnego z wygodą - siedzenia są zwykle nierozkładane, a każda wolna przestrzeń jest zawalona pudłami, workami, czym się da.

Mikrobusy (w Ghanie tzw. tro-tro) - podstawowy środek transportu. Jeżdżą na określonych trasach (nawet bardzo długich), przy czym nie mają stałego rozkładu jazdy, a ruszają, gdy zbiorą komplet pasażerów. Oznacza to oczekiwanie na odjazd od kilku minut do kilku godzin. Stan techniczny mikrobusów i ich opon może budzić wiele zastrzeżeń, zaś pasażerów jest zwykle więcej niż miejsc. Ceny za przejazd są z góry ustalone, choć zdarza się, że w jednym mikrobusie jest taniej, w innym - drożej. Zwykle płaci się też za bagaż (ile - zależy od umiejętności wykłócenia się). W skrajnych wypadkach za bagaż pakowany na dach mogą od nas żądać więcej niż za miejsce pasażerskie.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 9 dalej >>
Przewodniki - Przez Świat III
WARTO ZOBACZYĆ

Zimbabwe: W świecie zwierząt...
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl