Informacje o kraju
Powierzchnia: 238 tys. km2.
Ludność: 17 mln.
Religie:
Animiści 40%, chrześcijanie 35%, muzułmanie 15%. Południe kraju jest wprost nawiedzone - w radio co chwila nadawane są audycje religijne (chrześcijańskie), wszędzie wiszą święte obrazki i napisy typu "Pan moim pasterzem" (cytat z poczty).
Stolica: Accra
Wiza:
Wizę do Ghany załatwialiśmy w Konsulacie Ghany w Warszawie, ul. Mścisławska 4a, tel. (22) 8331094. Czeka się na nią kilka dni, kosztuje 20 USD (jednokrotna) lub 50 USD (wielokrotna) + 15 zł za formularz, który trzeba sobie odbić w dodatkowych 3 egzemplarzach. Potrzebne: wypełnione 4 formularze, 4 zdjęcia, ksero paszportu.
Wymiana: 1 USD = 2340 cedi.
Pieniądze:
wymienia się w bankach, albo w odpowiednikach naszych kantorów nazywanych "Forex".
Accra
Stolica Ghany, w której mieszka 1,7 mln ludzi. Miasto rozległe (na szczęście taksówki są tanie), sprawiające wrażenie bezpiecznego. Wieczorami normalnym obrazkiem na ulicach są ogniki lamp naftowych - na zmianę całe dzielnice pozbawiane są dopływu prądu i wody (dotyczy też hoteli w tych dzielnicach). Miejsca mniej lub bardziej godne zwiedzenia to:
Muzeum Narodowe - W związku z nazwą "narodowe" i uwagą w przewodniku: "jedno z najlepszych muzeów w Afryce Zachodniej" - spodziewałam się czegoś lepszego, choć to, co było w ramach skromnej ekspozycji (m.in. mozaiki z Rawenny i rzeźby egipskie!), obejrzałam z dużym zainteresowaniem. Wstęp: 4000 cedi CFA, z legitymacją ISIC - 2000 cedi.
James Town z James Fort i latarnią morską - można zobaczyć, ale jak nie zobaczymy, to też niewiele stracimy. W forcie mieści się więzienie, w związku z czym nie wolno w tym rejonie robić zdjęć.
Plac Niepodległości (Independence Square) - przemilczę, co myślę o pomniku z potężną pięcioramienną gwiazdą i wielkim placu, na którym na demonstracjach (prorządowych oczywiście) może zjawić się 30 tys. ludzi. Przy okazji robienia zdjęć doszło do kłótni z miejscowym ochroniarzem, który groził mi zabraniem aparatu.
bazar fetyszy - bardzo ciekawy, ale trudno go znaleźć (najpierw trzeba pytać się o bazar z drewnem).
Kumasi
Stolica plemienia Ashanti, miasto niewątpliwie warte odwiedzenia. Nasz program obejmował:
pałac króla Ashanti - Nowej części, gdzie król mieszka zwiedzać nie można, za to stara stanowi bardzo ciekawe muzeum, po którym oprowadzają znakomici przewodnicy. Próbowaliśmy dostać się na audiencję u króla, ale skończyło się tylko na bezskutecznej stracie czasu na "dywaniku" u królewskiego sekretarza. Bez problemu można natomiast obserwować odbywające się w poniedziałki i czwartki przed południem sądy, prowadzone przez wicekróla;
National Cultural Centre - część wystawowa nas rozczarowała, natomiast warto zajrzeć do miejscowych sklepików (typowe dla Ashanti rzeźby były tańsze od tych, które później widzieliśmy w wioskach);
Bazar - ogromny, 10 ha, na których kupuje-sprzedaje 10 tys. handlarzy;
okoliczne wioski - byliśmy w: Bonwire - wioska z typową dla Ashanti architekturą (domy z wewnętrznym podwórkiem, portrety świętych na ścianach) i mężczyznami tkającymi na ulicach słynne kente (rodzaj materiału). Po drodze zatrzymaliśmy się też w Pankrono (centrum ceramiczne) i w Ahwiaa (masowa produkcja tradycyjnych taboretów).
Źródło: TravelBit