Przebieg podróży
Nasza wyprawa była dwuosobowa. Od dawna chcieliśmy zobaczyć Afrykę - po dłuższym zastanowieniu zdecydowaliśmy się pojechać do Etiopii. Kenię traktowaliśmy właściwie jako kraj tranzytowy, ponieważ wydawało nam się, że tam właśnie będzie najtaniej dolecieć, stąd zarówno przylot, jak i odlot nastąpiły z Nairobi. Etiopia nas oczarowała - to przepiękny kraj, o bogatej kulturze i historii, w którym każdy może znaleźć coś dla siebie. No i jest on w Polsce stosunkowo mało znany.
Z Nairobii wyruszyliśmy w kierunku Etiopii. Najpierw dotarliśmy do Isiolo (7 godz., 250 sch), a następnie do Samburu National Park. Wynajęcie samochodu w Isiolo na cały dzień jazdy po parku kosztuje min. 5000 sch, wstęp do parku 27 USD/os. My postanowiliśmy w ramach obniżania kosztów zwiedzić park podłączając się do jakiejś wycieczki - udało nam się zabrać za 500 sch/os. z parą australijczyków na pięciogodzinne foto-safari. Problem polega na tym, że do parku wszyscy przyjeżdżają na noc, a do bramy wyjściowej z parku jest 18 km… A ponieważ w parku mieszkają również dzikie zwierzęta, więc jest absolutny zakaz chodzenia pieszo poza terenem obozu. Na miejscu do dyspozycji turystów jest hotel (z bieżącą wodą w kranie!) - na który nie było nas stać, oraz obozowisko z namiotami. Następnego dnia rano wraz z innymi turystami zabraliśmy się z powrotem do Isiolo. Stąd do Etiopii podróżowaliśmy dwa dni (Isiolo - Marsabit, Marsabit - Moyale). Koszt łączny wyniósł około 1000-1200 sch, choć spotkaliśmy trampów, którzy za całą tą trasę zapłacili 500 sch - ale oni znali swahili…
Noclegi w hotelikach po drodze są w cenie 150-200 sch za pokój (dwuosobowy z jednym łóżkiem, generalnie w hotelach płaci się za łóżko, a nie ilość osób w nim śpiących).
Granica kenijsko-etiopska
Nie należy do moich ulubionych. Przyjechaliśmy wieczorem i dowiedzieliśmy się, że autobus w kierunku Addis wyrusza o 6 rano. Niestety, przejście granicy nie było możliwe między 18 a 8. Następnego dnia przyszliśmy o ósmej, ale strażnik poinformował nas, że celnik nie odprawi nas przed 9 bo Etiopczycy otwierają granicę dopiero o dziewiątej. Odczekaliśmy, wypełniliśmy formularze i po pół godzinie przeszlismy na drugą stronę.
Etiopia
Po drugiej stronie okazało się, że:
a) najpierw musimy pójść ponad kilometr do Immigration, aby wbito nam pieczątkę wjazdu,
b) wrócić ten sam dystans na granicę do odprawy celnej.
Wszelkie dyskusje i próba odwrócenia kolejności nie mają sensu i dowodzą tylko tego, że jeszcze mamy w sobie za dużo obcych nawyków. Przy wjeździe należy podać ilość wwożonej waluty, co jest następnie wpisane do paszportu (!). Ma to służyć zniechęceniu turystów do wymiany pieniędzy na czarnym rynku - przy wyjeździe należy pokazać kwity wymiany z banku (chociaż zawsze można je zgubić). W Etiopii monetą obiegową są byry, kurs w banku 1 USD = = 6,35 byr, na czarnym rynku 1 USD = 6,1-6,5b. Aby mieć pole manewru (nie wszędzie są banki) nie deklarowaliśmy wszystkich naszych pieniędzy, lecz część przewieźliśmy tradycyjnie w skarpetkach. Ilość pieniędzy wwożonych na kartach kredytowych nie jest notowana, ponieważ te można i tak realizować tylko w banku i to najlepiej w Addis. Ponieważ przekraczaliśmy granicę w niedzielę, więc już od razu zmuszeni byliśmy do negocjacji ceny z cinkciarzami.
Warto nauczyć się kilku podstawowych słówek i liczebników, bo wtedy nie tylko ludzie stają się od razu bardziej życzliwi, ale i łatwiej jest nie przepłacać (pamiętając, że 1 USD to ok 6-7 b). Często ustalano przy nas cenę i od razu mogliśmy się zorientować ile powinniśmy zapłacić np. za nocleg czy jedzenie.
Liczebniki etiopskie
1 and, 2 hulet, 3 sost, 4 arat, 5 amist, 6 sidist, 7 sabat, 8 simint, 9 zefen, 10 asir, 11 asir and, etc.